Jest wiele metod wspierających produktywność. Część z nich jest bardzo skomplikowana i ich wdrożenie wymaga szkoleń, treningów, a nierzadko – specjalnych narzędzi. Są też metody bardzo proste. Co ciekawe – one również działają.
Oczywiście wszystko należy dopasować do własnych potrzeb i do celów, które chcemy osiągnąć. Dziś przedstawię Wam wyjątkowo prostą metodę, która ma już sto lat i nadal działa.
Sto lat temu
Tę metodę opracował Ive Lee w 1918 roku i wiąże się z nią ciekawa historia. Wszyscy lubimy ciekawe historie, więc ją Wam przytoczę.
Otóż we wspomnianym 1918 roku jednym z najbogatszych ludzi ówczesnego świata był niejaki Charles M. Schwab. Zapewne (podobnie jak i mi) nic Wam to nazwisko nie mówi. Pan Schwab był szefem Bethlehem Steel Corporation – największej stoczni i drugim największym producentem stali w USA.
Znany był jako przedsiębiorca dążący do ciągłych udoskonaleń i szukania przewagi nad konkurencją. Tyle jeśli chodzi o solidne fakty. Dalej historia trochę miesza się z legendą, jednak można przyjąć, że pewien dzień 1918 roku wyglądał mniej więcej tak:
Charles M. Schwab zaprosił do siebie pewnego jegomościa o nazwisku Ive Ledbetter Lee, który już wówczas był znany jako nietuzinkowy przedsiębiorca, a w historii zapisał się jako pionier public relactions. Schwab zlecił Lee aby ten wymyślił i zaprezentował metodę, która pozwoli zrobić więcej rzeczy. Po angielsku brzmi to ładnie „to get more things done”.
„Ile płacimy?” „Tyle ile uważacie za stosowne”
Wówczas Lee miał poprosić o piętnaście minut z każdym managerem Schwaba. Ten spytał się o cenę tego „szkolenia”. Lee miał odpowiedzieć, że to nie kosztuje nic, no chyba że zadziała, to po trzech miesiącach może mu wystawić czek na sumę jaką uzna za stosowną. Jak się pewnie domyślacie rozmowa z managerami odniosła skutek.
Po trzech miesiącach Schwab wystawił Lee czek na 25 tysięcy dolarów, co dziś odpowiada kwocie 400 tysiecy dolarów (czyli nieco ponad półtora miliona złotych).
Na czym polega metoda Ive Lee?
Pod koniec każdego dnia zapisz sześć zadań na dzień następny, układając je w kolejności od najważniejszego. Nie zapisuj więcej niż sześć zadań. Zaczynając pracę rano skup się tylko na pierwszym zadaniu. Przechodź do następnego zadania, tylko gdy skończysz poprzednie.
Pod koniec dnia sporządź kolejną listę uwzględniając rzeczy, których nie zdążyłeś zrobić, plus te, które dziś się pojawiły. Cały czas zachowując rygor sześciu zadań ułożonych stopniem ważności. Brzmi to absurdalnie prosto. Ale działa.
Dlaczego matoda Ive Lee jest skuteczna?
Dlatego, że uczy nas dobrze zarządzać priorytetami. Zobowiązujemy się do wykonania konkretnych zadań i je wykonujemy. Gdy nie mamy takich zobowiązań, to zbyt łatwo dajemy się rozproszyć. Oczywiście można powiedzieć, że ta metoda jest zbyt prosta, bo nie nie uwzględnia wszystkich zawiłości dnia pracy.
Tak, nie uwzględnia. To właśnie – paradoksalnie – jest ogromnym plusem tej metody. Złożoność i podatność na nagłe zdarzenia bardzo często sprawia, że się rozpraszamy i potem bardzo trudno jest nam wrócić do pierwotnie założonych priorytetów.
Wiadomo, że nagłe wypadki zawsze będą się pojawiać, natomiast trzeba się nauczyć ignorować jak najwięcej z nich, tak żeby pracować nad nimi w odpowiednim czasie, a nie „teraz-natychmiast”. Lista priorytetów nie bez powodu nazywa się listą priorytetów.
Krótko mówiąc: jeśli nie zobowiążesz się do niczego, to rozproszysz się przez wszystko. Ta metoda bierze też pod uwagę, że często najtrudniej jest zacząć. Dlatego tak ważne jest żeby już wieczorem wiedzieć co będzie moim pierwszym zadaniem z samego rana.
Dlaczego sześć punktów?
W zasadzie nie bardzo wiadomo dlaczego akurat sześć. Generalnie chodzi o narzucenie na siebie ograniczenia, tak, aby realnym było wykonanie tych zadań. Mamy tendencje do rozpisywania list na dziesiątki pomysłów. Potem się w tym gubimy, nie jesteśmy w stanie skończyć połowy i niepotrzebnie się frustrujemy. W tej metodzie dokonujemy konkretnych wyborów, aby zrealizować konkretne zadania.
Cały czas uważasz, że to zbyt proste? To może spróbuj? Ja na pewno spróbuję. Wielozadaniowość to mit. Logicznym więc wydaje się, że kluczem do sukcesu jest umiejętność skupienia się na jednym, konkretnym zadaniu. Bo chyba lepiej zrobić dobrze jedno, niż rozgrzebać dziesięć.
Pozdrawiam
Zuch
Fajne? Daj lajka i zostaw komentarz
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023