Dorota Kamińska jest chyba pierwszą blogerką kulinarną, jaką poznałem osobiście. Wybraliśmy się razem do Opery – piszę z wielkiej litery, bo to była siedziba firmy Opera, takiej przeglądarki internetowej 🙂 Mimo, że ogólnie nie jestem fajny, a po bliższym poznaniu tracę jeszcze bardziej, to z Dorotą kolegujemy się do dziś. Dorota jest też bardzo mocnym punktem mojej tezy, że blogerzy z Wrocławia, to szalenie fajni ludzie. [more…]
3 książki
Kiedyś pochłaniałam w dużych ilościach, teraz trochę zaniedbałam. Właściwie „trochę” to mało powiedziane. Nie mam kiedy usiąść spokojnie na sofie, wziąć książkę do ręki i oddać się przyjemnej lekturze. A kiedy uda mi się to zrobić, nie potrafię się oderwać. Zawsze tak było: po przeczytaniu pierwszej strony nie mogłam się doczekać tego, co będzie na następnej i na kolejnej. Przesiaduję do rana i czytam, czytam… Kładę się o wschodzie słońca, po przeczytaniu ostatniej strony.
„Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert — Książka o miłości do mężczyzn i dobrej kuchni oraz wymarzonych podróżach. O drodze do odnalezienia samej siebie. Przyjemny kawałek kobiecej literatury, barwne opisy charakterów oraz miejsc, a całość napisana prostym językiem, a jednak w stylu, który angażuje czytelnika, wciągając go w opisywane historie. Dostałam tę książkę w prezencie na gwiazdkę w 2009 roku i dopiero rok później sięgnęłam po nią podczas wakacji. Być może jest to kolejna historia o nieszczęśliwej miłości, o rzuceniu wszystkiego i wyjechaniu w daleką podróż, o smakowaniu życia i poszukiwaniu kolejnego księcia z bajki. Ale czy choć raz każdy z nas nie marzy o tak fantastycznej przygodzie? Czytając „Jedz, módl się, kochaj” przeniesiemy się na chwilę do Nowego Jorku, Rzymu i na Bali. Wypijemy razem z autorką kawę, poplotkujemy z przyjaciółkami, pójdziemy na najlepszą na świecie pizzę czy spaghetti, a może nawet nauczymy się medytować. Polecam jako wakacyjną lekturę, bo… czemu nie?
„Samotność w sieci” Janusz L. Wiśniewski — Jeśli ktoś, poza blogerami ;), potrafi pisać angażująco, manipulować uczuciami i przedstawić czytelnikom wzruszającą historię pewnej miłości, z pewnością jest to Janusz L. Wiśniewski. Książka, przy której określenie „spłakałam się” nabiera nowego znaczenia, a przedstawiona w niej historia miłosna, tak bardzo współczesna i wielu z nas znana, jeszcze bardziej identyfikuje czytelnika z jej bohaterami. Mężczyzna, kobieta, znajomość przez internet i romans, który ostatecznie nie zakończy się happy endem, ale sprawi, że obydwoje, na swój sposób, odnajdą wreszcie swoje miejsce w życiu. Jedno małe „ale” odnośnie zakończenia: uważam, że w tej książce zupełnie zbędny jest epilog. Panie Januszu, naprawdę, można było nie iść tropem Dostojewskiego i go sobie darować.
„Kod Leonarda da Vinci” Dan Brown — Uwielbiam kryminały, thrillery medyczne i książki, które charakteryzuje wartka akcja oraz całe mnóstwo ciekawostek. I choć fikcja miesza się tu z faktami, „Kod Leonarda da Vinci” czyta się rewelacyjnie. Mamy wątek tajemnicy, jest też romans, a całość dzieje się w jednym z moich ulubionych miast: Paryżu. Świetnie napisana książka, wciągająca fabuła i zaskakujące zakończenie.
3 filmy
Trudno było mi przygotować tę listę, bo jestem kinomanką, widziałam niezliczoną ilość filmów i w dodatku z reguły pamiętam kto w nich występował i w jakich jeszcze innych filmach grał wcześniej lub później :).
„7 lat w Tybecie” reż. Jean-Jacques Annaud — Obok „Małego Buddy”, ale to jednak „7 lat w Tybecie” zaliczę do pierwszej trójki moich ulubionych filmów. Piękna historia o przyjaźni, chęci zobaczenia świata, ucieczce od odpowiedzialności i przemianie głównego bohatera za sprawą przyjaźni z małym chłopcem – jeszcze dzieckiem, ale już ogromnym autorytetem: Dalajlamą. Film o tym, jak rodzą się przyjaźnie na całe życie i o tym jak żyć, żeby odnaleźć siebie i własny, wewnętrzny spokój. Fabuła, która, obok budowania wątków głównych bohaterów, porusza problematykę konfliktu między Chinami a Tybetem. Najpiękniejsze na świecie widoki i moje dwie ulubione sceny, w których Brad Pitt zdejmuje koszulę u krawcowej oraz jeździ na łyżwach :).
„Forest Gump” reż. Robert Zemeckis — Chociaż uwielbiam zarówno filmy akcji, grozy, komedie jak i melodramaty, to właśnie historie wzruszające najbardziej zapadają mi w pamięć. „Foresta” po raz pierwszy obejrzałam w kinie, jako piętnastolatka. „Ot, prosta historia niepełnosprawnego chłopca” – pomyślałam wtedy, wychodząc z seansu z koleżanką. Wróciłam do tego filmu po 8 latach i… nie mogłam przestać płakać. „Forest Gump” to nie tylko opowieść o człowieku o wielkim, złotym sercu, który swoją dobrocią i prostolinijnością zjednuje sobie innych. To opowiedziana w pierwszej osobie historia współczesna Stanów Zjednoczonych i najważniejszych momentów, które miały wpływ na dzieje całego świata. To również perypetie nierzadko trudnych, ale wielkich miłości: matki do syna, mężczyzny do kobiety oraz przyjaźni, która, zrodzona nawet w najmniej sprzyjających warunkach i wystawiana na próbę czasu, przetrwa.
„Love Actually” reż. Richard Curtis — Obejrzałam ten film po praz pierwszy w kinie, w Sylwestra. Był 2003 rok. Pamiętam to zaskoczenie: spodziewałam się brytyjskiej komedii z dozą charakterystycznego humoru, tymczasem zobaczyłam opowieść o losach kilku pozornie obcych sobie osób, z których każda, w pewien sposób, jest powiązana z którymś z pozostałych bohaterów. „Love Actually” to czas Świąt Bożego Narodzenia, tak szczególny dla osób samotnych, które właśnie wtedy najbardziej pragną miłości, ciepła i towarzystwa. To kilka historii miłosnych, bardziej lub mniej typowych. I choć nie dla wszystkich bohaterów skończą się one zgodnie z ich oczekiwaniami, jest to film pełen miłości, radosny i wesoły, a na jego korzyść przemawia dodatkowo fakt, że większość akcji rozgrywa się w pięknej scenerii zimowego Londynu.
3 zespoły/płyty
Bon Jovi „Cross Road” — Jestem fanką Bon Jovi od 14 roku życia, kiedy po raz pierwszy usłyszałam utwór „Always”. Jeśli miałabym kiedykolwiek przygotować ścieżkę dźwiękową do własnego życia, z pewnością ten utwór zająłby tam zaszczytne miejsce. Pamiętam jak tańczyłam do niego „wolnego” na dyskotekach i do dziś, razem z moim ówczesnym chłopakiem, śmiejemy się, że to już na zawsze będzie „nasza” piosenka. Cały album to także kilka innych przebojów, których warto posłuchać: „Wanted Dead or Alive”, „Blaze of Glory”, „Keep the Faith” czy „Livinʼ on a Prayer”.
Monika Brodka „Granda” — Nietypowa, w porównaniu do poprzednich, płyta Moniki Brodki. Wielokrotnie krytykowana lub wychwalana, bardzo przypadła mi do gustu. Brakowało nam na polskim rynku muzycznym wokalistki, która nagrywa coś nietypowego, poza sztampą, jednocześnie dobrze umiejąc to zaśpiewać. Brodka to barwna osobowość i równie barwna jest jej płyta. Mój ulubiony utwór to „Saute”, osobisty hymn blogerki kulinarnej :-).
„Drive” OST — Choć film zyskał chyba tylu zwolenników, ilu przeciwników, większości widzów przypadła do gustu jego ścieżka dźwiękowa. Nie ma co się rozpisywać, tego po prostu trzeba posłuchać.
_____________________________________________________
Dorota Kamińska – popularna blogerka kulinarna rodem z Wrocławia. Poza blogiem PozytywnaKuchnia.pl prowadzi jeszcze blog lifestylowy Dorota.in. Jest też właścicielką firmy zajmującej się stylizacją, fotografią oraz filmami kulinarnymi – Studio Trendmarket.pl
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023