Jaka jest dla Ciebie najważniejsza rzecz? Taka, bez której nie ruszysz się z domu? Taka, bez której w ogóle ciężko się po domu poruszać? Jaka to rzecz, bez której choć godzina byłaby udręką? Dla mnie, podobnie jak dla ponad 10 milionów Polaków, są to okulary.
Bez telefonu czy komputera jakoś przeżyje, bo i też nie chodzi o to, żeby pozbyć się ich na zawsze. Ale gdybym nie miał okularów przez godzinę to nawet nie wiedziałbym, gdzie ten mój telefon leży. Niestety, prawda jest taka, że sokolego wzroku nie mam. Nie jestem też ślepy, choć moja wada uniemożliwiałaby, a w każdym razie mocno utrudniałaby, normalne funkcjonowanie. Bez okularów nie mógłbym prowadzić samochodu, nie mógłbym pracować, nawet napisanie tego tekstu sprawiłoby mi wiele trudności.
Poniżej jest zdjęcie, które zrobiłem ekranowi mojego komputera i rozmyłem je, żeby wyglądało mniej więcej tak jak ja widzę ekran bez okularów. Siedzę w normalnej odległości ok. 50cm od ekranu laptopa (powinno się zmienić po najechaniu kursorem).
Jak widzisz, nomen omen, fajnie nie jest. Bez okularów jest tak jakbym całe otoczenie widział w photoshopowym rozmyciu gaussowskim o promieniu 3 pikseli… (nerd alert).
Mógłbym zrezygnować z innych zmysłów, byle nie ze wzroku. Ten jest dla mnie najważniejszy, jestem stuprocentowym wzrokowcem. Na wzroku opiera się moja praca i kariera, jest on dla mnie bezcenny. A jednak tak bardzo go lekceważę. Można powiedzieć, że w takim razie jestem głupi. Może trochę, ale tak z ręką na sercu, drogi czytelniku-okularniku, czy zawsze badasz wzrok regularnie? Czy zawsze priorytetem są dla Ciebie soczewki okularowe, a nie oprawki? Czy zawsze pamiętasz o ćwiczeniach akomodacyjnych? Jeśli tak to super, jednak z doświadczenia wiem, że proza życia łatwo wypycha z pierwszych miejsc rzeczy, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Okulary są dla nas, okularników, codziennością, są odruchem. Tuwimowy pan Hilary nie jest dla nas przykładem gapiostwa, a przyzwyczajenia.
Wzrok powinno się badać co dwa lata. Ja już się wybierałem do optometrysty (nie mylić z optykiem) od jakiegoś czasu, bo te dwa lata, to minęły lekko z rok temu, jeśli nie dwa lata temu. W każdym razie wybierałem się. Wybierałem.
Wybierałbym się pewnie jeszcze jakiś czas, gdyby badania nie wybrały się do mnie. Wiecie, fizycznie to i tak ja musiałem pójść, ale jak się ma zaproszenie, to jakoś tak raźniej.
Ale do rzeczy: zostałem poproszony przez firmę Hoya, żeby poruszyć temat soczewek, a właściwie dbania o wzrok. Taką współpracę lubię, bo jest to temat dla mnie naturalny. Wzrok, a właściwie jego wada, jest dla mnie problemem, więc tym chętniej odwiedziłem ich siedzibę i zobaczyłem jak to działa, o czym zaraz.
Słów kilka o Hoya się należy. Otóż Hoya jest jedną z najlepszych na świecie firm produkujących soczewki okularowe (oraz inne produkty oparte na technologiach optycznych, m.in.soczewki do aparatów). Hoya np. oferuje powłokę antyrefleksyjną, która (co wynika z badań, a nie z broszurki) jest zdecydowanie najtwardszym i najbardziej odpornym na zarysowania antyrefleksem dostępnym obecnie na rynku. Tak więc konkret.
Dlaczego soczewki? Dlatego, że tylko to się liczy. Oprawki to już estetyka, sprawa drugorzędna. Oczywiście komfort i wygoda noszenia okularów nie są zupełnie bez znaczenia, ale najistotniejszą częścią okularów są dobrze dobrane dobrej jakości soczewki.
Jak się je robi? Soczewki są dziś praktycznie wyłącznie z plastiku, choć słowo plastik jest tu gigantycznym uproszczeniem wynikającym z mojego amatorstwa. Okulary zacząłem nosić w podstawówce i dobrze pamiętam ciężkie, szklane i co tu dużo mówić, kruche soczewki. Przez te dwadzieścia kilka lat technologia jest w zupełnie innym miejscu. Soczewki są leciutkie i trwałe. To co kiedyś było pinglami rodzącymi drwiny innych dzieci (a mało kto jest tak okrutny jak dzieci w podstawówce), dziś jest cieniutkim kawałkiem plastiku. Na zdjęciu poniżej soczewka +2.
Po lewej soczewka przed szlifowaniem, a po prawej już po szlifowaniu
do odpowiedniej korekcji wady wzroku.
Cały proces jest oczywiście zautomatyzowany, ale na każdym kroku są kontrole jakości, gdzie człowiek pilnuje produktu. Możliwości dzisiejszego sprzętu do badań oczu i sprzętu do obróbki soczewek sprawiają, że można zamówić soczewki wyszlifowane dokładnie i indywidualnie pod naszą wadę.
Na dalszych etapach można dodatkowo personalizować soczewki. Można dobrać kolor – to było dla mnie zaskoczenie. Przyznać muszę, że do tej pory myślałem, że nie mam co liczyć na korekcyjne okulary przeciwsłoneczne, że są tylko jakieś brzydkie fotochromy (które obecnie zresztą wcale brzydkie nie są). Nic bardziej mylnego. Można sobie wybrać barwienie. To jest mój plan na najbliższą przyszłość – zrobić sobie korekcyjne okulary przeciwsłoneczne do samochodu.
Kolory mieszane są ręcznie z różnych pigmentów. Można uzyskać niemal dowolny kolor.
Dalej można jeszcze zastosować wspomniany wcześniej antyrefleks oraz… A może na chwilę się tu zatrzymam. Tak na dobrą sprawę nigdy nie wiedziałem po co jest antyrefleks. Wiadomo, że ma nie być refleksów, bo sama nazwa na to wskazuje. Ale tak naprawdę po co to? Dowiedziałem się, że ta powłoka ma za zadanie przepuszczanie światła przez soczewki. Normalnie ono się odbija od powierzchni, przez co mniej światła wpada do źrenicy. Dzięki antyrefleksowi odbicie jest mniejsze, przez co dostajemy więcej światła i lepiej widzimy. Ponadto unikamy dodatkowego odbicia np. świateł mijającego nas samochodu czy przydrożnych latarni, co znacząco wpływa na komfort widzenia przez kierowców.
W soczewkach dla mnie została zastosowana dodatkowo powłoka BlueControl, przeznaczona specjalnie dla osób wpatrujących się w ekrany LED, LCD, laptopy, tablety i smartfony. Neutralizuje ona zakres światła niebieskiego (emitowanego w nadmiarze przez ekrany) przez co zapobiega zmęczeniu i nadwyrężeniu oczu.
Jako okularnik będący rodzicem okularnika zwróciłem uwagę na soczewki Hoya PNX. Są to soczewki wykonane z tworzywa używanego m.in. w kokpitach helikopterów bojowych Apacz. Nie chodzi tu o szpan: „Moje okulary są z tego co szyby w Apaczach. Handluj z tym”. Chodzi tu o czysty pragmatyzm. Te soczewki są prawie niezniszczalne. W każdym razie Hoya zapewnia, że:
„Soczewki PNX Kids wytrzymują uderzenie stalowej kuli o wadze 1 kg, upuszczonej z wysokości 1,2 m, więc tym bardziej nie straszne im skate parki i place zabaw.”
Można w nie przywalić młotkiem i nie pękną. Przywiozłem takie PNXy do domu. Mówię o tym Szymowi. Dwie minuty później byliśmy na dworze. Z soczewkami i młotkiem. Soczewki nie pękły.
Krótko mówiąc: wzrok jest ważny. Ważna jest ostrość widzenia i ważne jest żeby zachować ją jak najdłużej. Dlatego kupując okulary przede wszystkim kupcie dobre soczewki, a z tego co zostanie oprawki. Nie na odwrót. Aha, no i na badania idźcie do dobrego optometrysty. Ale o tym i o kilku poradach dotyczących dbania o wzroku będzie w następnym wpisie. Bądźmy w kontakcie.
pozdrawiam
Zuch
PS – wpis powstał dzięki współpracy z firmą Hoya. Zawarte tu tezy i opinie są jednak moje i są subiektywne.