Nasz starszy syn jest ogromnym wielbicielem matematyki. Całkowicie go rozumiem, bo i ja zawsze lubiłam logistyczne wyzwania. Szymo matematykę dostrzega w zasadzie wszędzie i pamiętam, że nawet jak był przedszkolakiem to już pracowicie poszukiwał rozwiązań wszystkich zagadek logicznych na jakie udało mu się trafić. Kwestią czasu było tylko kiedy odkryje ciasto pi.
Fajne jest to, że dla niego matma to wyzwanie i przygoda, a nie żmudne liczenie czy godziny spędzone nad nudnymi zadaniami. Ma szczęście, że w szkole spotkał się ze wsparciem i zrozumieniem, a co jeszcze fajniejsze – ma przyjaciela, który tak samo lubi matematykę jak on. Chłopacy wspólnie rozwijają swoją pasję podczas indywidualnych lekcji, które szkoła zorganizowała specjalnie dla nich. Są już daleko do przodu z programem i dzięki temu nie muszą przymusowo realizować programu klasy czwartej, ale w wieku 10 lat przerabiają właśnie funkcje matematyczne czy zaawansowaną algebrę. Trochę mu tego zazdroszczę, bo ja o takich możliwościach w komunistycznej Polsce mogłam tylko pomarzyć.
Pasja w prozie życia
Pasja Szymona przejawia się także w prozie życia i w codziennych sytuacjach. Wiele rozmów na tematy około matematyczne przeprowadzamy w czasie jazdy samochodem czy w domu. Dzisiaj na przykład Szymo z zapałem opowiadał mi o szczegółach planowanej przez Elona Muska wyprawy na Marsa i o związanych z tym wyzwaniach logistycznych.
Wcześniej zadał mi kilka zagadek dotyczących trójkątów i ich budowy. Krótko mówiąc matematyka jest obecna w życiu naszego syna w sposób ciągły i czasami objawia się w zupełnie niespodziewanej dla nas formie.
Wpis w kalendarzu
Dwa tygodnie temu Szymo uroczyście podszedł do naszego ściennego kalendarza i z poważną miną zakreślił dzień 14 marca. Czyżby jakieś zapomniane przez nas urodziny albo impreza szkolna? Nic z tych rzeczy. Szymo oświadczył nam, że w tym dniu przypada światowy dzień liczby pi (wiecie 3,14…) i w tym dniu musi koniecznie upiec ciasto.
Po tym oświadczeniu przez chwilę się zawiesiłam. Bo ciąg myślowy od liczby pi do pieczenia ciasta jakoś nie bardzo chciał mi się ułożyć. Skąd pomysł na pieczenie ciasta? – spytałam Szyma. Przecież to oczywiste – odpowiedział mój syn – pi pie for pi day. I chwilę później wyjaśnił nam, że to taka tradycja w krajach anglojęzycznych ze względu na śmieszne podobieństwo językowe słów pie i pi. Uznaliśmy rodzinnie, że to świetny pomysł i dobra okazja, żeby nasze dzieci SAME upiekły ciasto.
Samodzielność
Szymo zaczął od tego, że znalazł sam przepis na ciasto. Pierwszy, który nam pokazał musieliśmy delikatnie skorygować, bo okazał się bezglutenową, hypoalergiczną wersją ciasta dla wegan 🙂 Kolejny był znacznie lepszy i na jego podstawie Szymo sporządził listę koniecznych zakupów. Zapalił się do tego pomysłu na tyle, że wciągnął w to siostrę i dalej razem z Hanią realizowali matematyczno-kulinarny projekt.
Gdy dzieciaki udały się do sklepu, ja zajrzałam do piekarnika, który okazał się niezbyt przygotowany do pieczenia z powodu licznych przypalonych resztek i tłustych plam po dziecięcych daniach (głównie zapiekankach). Uruchomiłam program samoczyszczący (pyrolizę), który polecam każdemu rodzicowi, bo naprawdę gruntownie czyści piekarnik z przypalonych resztek i uwalnia mi sporo czasu, który do tej pory poświęcałam na czyszczenie. No ale do rzeczy:
Gdy dzieciaki wróciły ze sklepu robota ruszyła pełną parą. Typowe amerykańskie pie jest sprawą banalną prostą (jak wiele rzeczy ze Stanów), tak więc idealnie nadaje się do samodzielnego wykonania przez dzieci.
PRZEPIS NA CIASTO PI:
- mąka – 2,5 kubka
- cukier – no cóż, to przepis amerykański, więc ich miary cukru można spokojnie dzielić przez 2, a nawet i więcej. W każdym razie pół kubka cukru
- sól – łyżeczka
- masło/margaryna do pieczenia – pół kostki
- jajko – jedno, choć opcjonalnie
Kwestią całkowitej dowolności zostaje farsz. Najbardziej chyba popularna wersja american pie jest z jabłkami i cynamonem, ale że Szymo jabłek nie jada, to kupił sobie maliny.
PRZYGOTOWANIE:
Wszystkie sypkie rzeczy wrzucamy do robota kuchennego i mieszamy dodając masło podzielone na małe kawałki. Gdy całość zbije się w ładną masę możemy dodać jajko, choć w części przepisów tego nie ma. My dodaliśmy. Ciasto możemy dognieść ręcznie. Kiedy jest już gotowe, to wkładamy do lodówki na przynajmniej godzinę.
Nasze schłodzone ciasto pi dzielimy na dwie części. Pierwszą rozwałkujemy i kładziemy na posmarowanej masłem okrągłej formie (my użyliśmy tortownicy, bo inna okrągła nie wróciła ze szkoły po jasełkach). Ciasto kładziemy tak, żeby po bokach były ścianki – żeby farsz się nie wylał. Teraz środek uzupełniamy czym tam chcemy. Może być i mięso, tylko wtedy nie dajemy tyle cukru 😉
Drugą część ciasta możemy rozwałkować na okrąg wielkości formy lub zrobić z tego paski. Robiąc Pi Pie trzeba odciąć kawałek tego ciasta na PI. Większą częścią przykrywamy farsz, a z mniejszej formujemy znak PI. My dodaliśmy trochę kakao, żeby bardziej się wyróżniało.
Całość wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni na ok 20-25 minut.
Partnerem wpisu jest firma AMICA, producent piekarnika IN.IN. EB853BA+ IN PYROLIZA z wyświetlaczem LED..
Zdecydowałem się na ten piekarnik ze względu na bardzo dobre parametry oraz pyrolizę – czyli funkcje samoczyszczenia się piekarnika dzięki podgrzaniu do ok 400stopni. Przyznam też, że po prostu bardzo mi się podoba. Po dwóch miesiącach użytkowania stwierdzam, że w pełni spełnił moje oczekiwania. Grzeje równo i szybko. Ma też sporo wbudowanych gotowych programów. Wszystko wybieramy sobie na czytelnym wyświetlaczu. Od rzeczy banalnych jak np. frytki, aż po długie pieczenie mięs w niskiej temperaturze. Posiada też teleskopowe uchwyty na blachy, dzięki czemu nie spadną przy wysuwaniu, nawet gdy są mocno obciążone. Krótko mówiąc: gorąco (hehe) polecam. |
Zdrowa duma
Najfajniejsze jednak jest to, że Szymo wykonał ten projekt samodzielnie, że przeszedł przez ten najtrudniejszy etap, który dzieli pomysł od zrobienia pierwszego kroku. Ostatnio trochę rozmawiamy o planowaniu i produktywności i jak widać pojawiają się pierwsze efekty. Musimy być świadomi, że dla dziecka projektowe podejście do zadania – podzielenie słonia na mniejsze kawałki i realizowanie ich po kolei, to poważna sprawa.
Pamiętajmy też, że każdy taki wykonany projekt powinniśmy jako rodzice odpowiednio pochwalić. Bardzo wyraźnie zaznaczyć, że dziecko zrobiło świetną rzecz i że powinno być z siebie dumne.