Pewnego gorącego lipcowego poranka roku 1992 tata koleżanki zawiózł mnie i parę innych dzieci na pole truskawek, gdzie przez dwie godziny udało mi się zebrać trzy kobiałki owoców po 10 tysięcy za jedną (ach te czasy przed denominacją).
Wyjazd był rzecz jasna dobrowolny, wcześniej wyprosiłam rodziców o taką możliwość i tak jak większość dzieci z mojego osiedla ekscytowałam się możliwością wakacyjnego zarobku. Po dwóch godzinach zbierania truskawek bolały mnie ręce i plecy, ale z dumą ściskałam w garści 30 tysięcy czyli dzisiejszą równowartość kilku złotych. Moje pierwsze zarobione pieniądze. Później jeszcze wielokrotnie łapałam wakacyjne prace: zbieranie różnych owoców, pomoc przy młodszych dzieciach, sprzedaż gadżetów nad morzem czy wreszcie wykonywanie tatuaży z henny w wypoczynkowych miejscowościach.
Pierwszą pełnoetatową pracę podjęłam na piątym roku studiów, ale do dzisiaj wspominam tę dziką radość z tych pierwszych zarobionych drobniaków (udało mi się! dałam radę!) i teraz wiem, że te wszystkie niewielkie prace ukształtowały mój charakter i moje podejście do pracy zawodowej.
Dwa komunikaty dla dzieci
Dzieci dorastając potrzebują od rodziców dwóch istotnych komunikatów. Pierwszym jest poczucie, że jest się przez nich kochanym bardziej niż można sobie wyobrazić, bezwarunkowo i zawsze. Drugim komunikatem jest fakt, że nie jest się pępkiem wszechświata i że w życiu trzeba czasami rezygnować z własnych potrzeb i zachcianek, żeby czynić dobro.
Bez pierwszego komunikatu człowiek staje się dorosłym niepewnym swojej wartości, chwiejnym i ciagle szukającym miłości i spełnienia. Bez drugiego wyrośnie na egocentryka uważającego, że wszyscy muszą swoje sprawy podporządkować jego planom. Zasadniczą prawdą w życiu jest bowiem przekonanie się i osobiste zrozumienie, że świat dookoła nie uważa cię za swoje centrum. Raczej będzie od ciebie wymagał i bez względu na to czy będziesz narzekał i rozpaczał czy nie, to się nie zmieni. Narzędziem, które wspaniale sprawdza się w kształtowaniu tej wiedzy jest dostosowana do wieku dziecka i jego możliwości praca.
Robię – rozumiem
Pewna stara maksyma głosi: „Słyszę, zapominam. Widzę, zapamiętuję. Robię, rozumiem” (zdaje się, że powiedział to Konfucjusz). Słowa te są niezwykle prawdziwe, gdy chodzi o uczenie się dzieci: uczymy się przez doświadczenie i działanie. Czym innym jest usłyszenie od rodziców, że jesteśmy wartościowi, a czym innym przekonanie się o tym samemu podczas jakiejś próby lub życiowego sprawdzianu, który zaliczasz dzięki ciężkiej pracy.
Dojrzewanie to proces, który nie jest tylko oglądaniem czyichś wysiłków. To proces zbierania własnych doświadczeń, by zmieniać swoją postawę. Nasze życiowe dorosłe decyzje to w 10% wiedza, a w 90% doświadczenie. Praca w dzieciństwie i okresie nastoletnim pełni moim zdaniem ogromną i mam wrażenie, że dzisiaj niedocenianą rolę kształtowania charakteru poprzez wychodzenie z własnej strefy komfortu.
We współczesnym świecie mówienie o tym, że dogadzanie sobie i koncentracja na swoich przyjemnościach to coś niedobrego, jest niemodne i niepożądane. Stąd wielu ludzi spędza czas na pogoni za niewłaściwymi rzeczami i poświęcaniu wszystkich sił, by zapewnić sobie wygodne, bezproblemowe i miłe życie. Lecz to (jak pokazują także badania naukowe) nie przynosi im szczęścia i satysfakcji. Bo sednem szczęścia są relacje z innymi ludźmi, a te rodzą się w momencie, gdy potrafimy wyjść poza swój egoizm. >> Przeczytaj mój tekst: Na czym opiera się szczęśliwe życie.
Potrzeba rodzicielskiej mądrości
Wracając do pracy jeszcze raz chce podkreślić fakt, że bardzo ważna jest rodzicielska mądrość i równowaga w doborze zadań. Nie chodzi o to, żeby dzieci harowały, ale żeby uczyły się pracować nabierając wytrwałości i przede wszystkim poczucia dumy i satysfakcji z dobrze wykonanych zadań. Najlepiej, by początkowo praca była wspólna (razem z rodzicami) i dotyczyła jakiejś bliskiej im sfery życia, np. sprzątania pokoju.
Pokazujmy im także jak dobrze wykonać zadanie, nie zostawiajmy ich samych z przygniatającym wyzwaniem. Wspierajmy, zachęcajmy, okazujmy miłosierdzie w przypadku porażki. Z czasem podnośmy poprzeczkę. Nasz Szymo ma prawie 11 lat, więc z powodzeniem wykonuje prace ogrodowe, układa drewno na opał, przynosi zakupy. Chwalimy go za to i widzę, jak rośnie w nim jego radość i duma z tego, że poniesiony wysiłek przynosi owoce. Niedługo przyjdzie czas na pierwsze drobne prace zarobkowe. W tym kontekście podoba mi się to co widuję na amerykańskich filmach, a czego niewiele jest w Polsce. Młodzi ludzie (tak od 13-tki wzwyż) koszą trawniki, wynoszą śmieci, porządkują ogrody, roznoszą gazety czy opiekują się maluchami w zamian za niewielkie wynagrodzenie. Tego rodzaju pracownicza inicjacja uczy często więcej niż kilkanaście lat spędzonych w szkolnej ławce.
Dać szansę na ciężkie doświadczenia
Życie bywa ciężkie i moim zdaniem młody człowiek musi mieć szansę tego doświadczyć. Musi wiedzieć zanim podejmie własne odpowiedzialności jako pracownik, partner czy rodzic, że nie wszystko co go spotka jest takie jak przygotowują opiekuńczy rodzice: miękkie, ciepłe i z lukrem. Życie będzie raczej pełne wyzwań jak podczas długiej wędrówki czy maratonu.
Pierwsze pracownicze doświadczenia uczą, że włożony w coś wysiłek daje satysfakcję i wymierne korzyści. Że warto się przełamać i nie poddać się pierwszemu zmęczeniu. Ja z tych doświadczeń korzystam do dzisiaj, gdy muszę podjąć wysiłek nocnego wstawania do dziecka czy szefowania dużemu projektowi. Dlatego bardzo polecam i zachęcam do tego, żeby tak jak myślimy o edukacji dziecka, tak samo zostawić przestrzeń na jego mądrze dobraną pracę. To moim zdaniem najlepsza inwestycja w jego charakter i przyszłe szczęście.
>> Przeczytaj też moje teksty na temat edukacji. [KLIK]