Światła nad widownią gasną. Zostają tylko te skierowane na scenę. Scena jest taflą lodowiska. Zaczyna grać muzyka, a na lód wjeżdżają Kaczor Donald z Myszką Miki. Rozglądam się po publiczności – tysiące dziecięcych buź, szeroko otwarte oczka i usta, zaciśnięte rączki. To właśnie, w telegraficznym skrócie, Disney On Ice – emocje.
Wybraliśmy się całą rodzinką na właściwie całodniową wycieczkę. Całodniową, bo niestety w Poznaniu pokazy się nie odbywają. Pojechaliśmy więc do Łodzi, bo to raptem dwie godzinki autostradą. Dzieciaki, zwłaszcza młodsza Hania, czekały na ten dzień od dawna. Ja trochę mniej. Z prostej przyczyny: nie jestem fanem jazdy figurowej na lodzie. No, ale czego się nie robi dla dzieci? W każdym razie chcę się z Wami podzielić moim spostrzeżeniami, odpowiedzieć na pytanie: czy warto? A także: o czym warto pamiętać?
Dla tych, którzy nie mają czasu, albo nie chce im się czytać powiem od razu – WARTO. Dla tych, którzy mają te pięć minut myśl moją trochę rozwinę.
Czy warto się wybrać na Disney On Ice
Jak wspomniałem byłem nieco sceptyczny. Nie przepadam za łyżwiarstwem, tańcem i tego typu występami. Nie wiem czemu, ale zawsze spodziewam się infantylnej zabawy w przaśnej oprawie. Przyznam, że podobne obawy miałem i tu. Ale żyjemy w XXI wieku i mam dostęp do internetu. Obejrzałem na Youtube kilka filmików z wcześniejszych Disney On Ice i stwierdziłem, że wygląda to zaskakująco dobrze. Przyjąłem więc zaproszenie i pojechaliśmy.
Disney On Ice, to rozrywka rodzinna, ale głównym odbiorcą są oczywiście dzieci. Co nie znaczy jednak, że dorośli przysypiają. Ale, ale… Czym w ogóle jest Disney On Ice? W sumie od tego powinienem zacząć. Jest to prawie dwugodzinny show profesjonalnej grupy łyżwiarzy. Całość historii zatopiona jest w świecie bajek Disneya. Piszę „historii” ponieważ nie jest to tylko zlepek piosenek, ale cała opowieść z początkiem i końcem, w której płynnie przechodzimy między różnymi światami. Nie będę się wdawał w szczegóły, żeby nie odbierać Wam przyjemności oglądania.
Są więc znane postacie i znane piosenki. Co roku scenariusz jest inny i finałową bajką jest ta aktualnie najpopularniejsza. Teraz jest to oczywiście „Kraina Lodu”. Tu muszę się nieśmiało przyznać, że nawet ja miałem ciary.
Bardzo istotny jest fakt, że całość zrobiona jest bardzo profesjonalnie. Postacie wyglądają naprawdę jak te z bajek. Aktorów-łyżwiarzy jest kilkudziesięciu. Świetne nagłośnienie i rewelacyjna scenografia. Piotruś Pan lata, Arielkę otaczają podwodne bąbelki, a w Krainie Lodu pada śnieg. Do tego trochę fajerwerków, statek piracki i zamek Elzy. To naprawdę jest dopracowane.
Spektakl jest dla dzieci i to ich reakcja jest najważniejsza. A dzieci były po prostu oczarowane. Przeżywały każdą scenę, klaskały, śpiewały, śmiały się. Spoglądałem co chwilę na moją Hanię, jak ściskała mi rękę, jak szeroko otwartymi oczkami wpatrywała się w widowisko, jak chłonęła każdy moment. Widząc swoje dzieci, jaką im sprawiło się radość, znikają wszystkie wcześniejsze wątpliwości.
Podsumowując – warto, naprawdę warto zabrać dzieciaki na Disney On Ice. Jeśli macie taką możliwość, jeśli możecie jeszcze kupić bilety – nie wahajcie się.
Ok, teraz przejdę do części bardziej technicznej, poradnikowej:
O czym warto pamiętać
Bilety
kupcie jak najwcześniej. Nie ma co liczyć na kupienie ich chwilę przed spektaklem. Zostają dosłownie pojedyncze miejsca rozrzucone po całej widowni.
Temperatura
jest informacja, że wewnątrz jest ok. 18 stopni, dlatego można wziąć na widownie kurtki. Moim zdaniem było sporo powyżej 18 stopni. Właściwie mógłbym siedzieć w krótkim rękawku. Ale to oczywiście moje osobiste odczucie. My wzięliśmy tylko kurtki dla dzieci, ale im też było za ciepło.
Przekąski
warto wziąć ze sobą coś do picia i przegryzienia. Chodzi tu o to, że przerwa między dwoma aktami trwa tylko piętnaście minut, a na obiekcie jest kilka jeśli nie kilkanaście tysięcy ludzi.
Toalety
najlepiej obstawić w trakcie przedstawienia, bo potem sami wiecie, kolejka jak po Kroksy.
Gadżety
ich ceny są absurdalne, ale z drugiej strony kto bogatemu zabroni?
Bezpieczeństwo
pamiętajmy, że jest to impreza masowa. Oczywiście wszyscy patrzymy i pilnujemy dzieci, ale każdy rodzic wie, że dzieci maja wyjątkowe zdolności do „zapodziania się”. Najprostszą metodą jest napisanie na ręce markerem swojego numeru telefonu i wytłumaczenie kim jest ochrona. Prosta rzecz, a może zaoszczędzić wiele nerwów.
Emocje
na koniec zostawiłem sobie najważniejsze. Pamiętajcie, że dla kilkuletnich dzieciaczków jest to ogromne przeżycie. Już sam obiekt z perspektywy przedszkolaka jest gigantyczny, tłum przytłaczający, a samo przedstawienie magiczne. To trzeba zobaczyć żeby zrozumieć. Kiedy Elza śpiewa „Mam tę moc” widownia jest zahipnotyzowana. Ta ogromna ilość emocji musi znaleźć jakiś odpływ, bo zwyczajnie nie mieści się w małym człowieczku. Dlatego my – rodzice – musimy być wyrozumiali. Po wyjściu wiele dzieci ulega emocjom i zaczynają się wszelkiej maści kaprysy i awantury o nic. Dzieci trawią to co właśnie przeżyły. Bądźmy wyrozumiali. Za chwilę to z nich zejdzie i będą jak katarynki opowiadać co się działo, która piosenka była najfajniejsza, a który pirat najśmieszniej wywalił. Dajmy dzieciom chwilę żeby ochłonęły.
To by było na tyle. Podsumowując Disney On Ice, to wydarzenie warte każdej złotówki wydanej na bilety. Szczerze polecam.
pozdrawiam
Zuch
PS – na spektakl wybrałem się dzięki zaproszeniu Disney Polska, z którym współpracuję. Oczywiście moja opinia jest tylko moja i jest subiektywna.
PPS – jeśli chcesz przeczytać inne wpisy z mecenatu Disneya – o Gwiezdnych Wojnach – zapraszam TUTAJ.
PPPS – strona organizatora i więcej informacji jest TUTAJ.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023