– A spróbuj zrobić tak, wiesz, to może się udać – powiedziałem, a kolega przytaknął i po krótkim namyślę powiedział – Kurcze, super, to naprawdę może się udać!
Podobną rozmowę, a w zasadzie podobny urywek dwugodzinnej rozmowy, odbyłem w mieniony weekend. W poprzedni też. Kilka dni wcześniej też. Widzicie, ja strasznie się cieszę jak komuś coś się udaje. Uwielbiam jak ludzie odnoszą sukcesy, jak przełamują bariery i wchodzą na nowy poziom w swoim życiu. Mówię tu zarówno o płaszczyźnie rodzinnej, jak i zawodowej. Po prostu cieszy mnie czyjeś szczęście.
Nie mam zbyt wielu umiejętności, ale czasami miewam nawet udane pomysły. Często one pojawiają się właśnie gdy z kimś rozmawiam, gdy omawiamy jakieś zagadnienie. Nie jest to nic nadzwyczajnego, bo to zwyczajne – jak to mawiają starzy górale – brejnszromowanie. Ale istotne w tym jest to, że zbieram sumę moich doświadczeń i próbuję dać dobrą radę. Fakt, że mam dużą frajdę, gdy komuś coś się uda, tylko wzmacnia moje starania i chyba nawet nieźle pomaga. Jakoś tak mózg się mobilizuje, bo czuje, że robi coś dobrego.
Piszę ten tekst po to, żeby Was zachęcić do dwóch rzeczy:
Po pierwsze – pytajcie
Najgorsze co można zrobić ze swoim życiem, to stanie w miejscu i czekanie, aż coś się wydarzy. Historie, że ktoś przypadkiem osiągnął sukces, w zasadzie nie istnieją, a jeśli już to pomijają całą ciężką pracę, która została wykonana. Usłyszałem kiedyś, że nie ma czegoś takiego jak bezrobocie, bo jak nie masz pracy, to Twoją pracą jest jej szukanie. Te założenia można (a nawet trzeba) rozciągnąć również na inne aspekty życia.
Chodzi o dążenia do polepszenia, szukanie możliwych zmian i ciekawych rozwiązań. Chodzi o pracę nad sobą. Wszystko, byleby nie się poddać i nie pogodzić się z tym, że jest do dupy. Bo kolejnym krokiem jest obwinianie innych za tę sytuację i odsunięcie od siebie jakiejkolwiek mocy sprawczej. Partie polityczne uwielbiają ten zabieg: zawsze winni są jacyś „oni”. Kiedy zaczyna się wierzyć, że to „oni” są winni, przestajemy wierzyć że JA mogę cokolwiek zrobić. A z tego stanu bardzo trudno wyjść.
Zatem: nie czekaj – rób. Łatwo powiedzieć, ale to prawda. Szukaj, sprawdzaj, pytaj. Na pewno znajdziesz ludzi, którzy to i owo ci podpowiedzą. Wyjdź do nich, spotkaj się, pogadaj. Czasami – a wiem to z własnego doświadczenia – wystarczy kilka prostych zdań, żeby złapać kierunek, żeby sformułować wyraźną myśl z tego, co nam od tygodni kołatało w głowie. W końcu – żeby zacząć działać.
Kiedy byłem jeszcze młodym Zuchem…
czyli jakoś zaraz po studiach, w moim życiu było sporo frustracji. Chciałem coś osiągnąć, ale nie wiedziałem jak. Ba! Nawet nie wiedziałem co! Wiedziałem, tylko że dla mojej powstającej wtedy rodziny chcę jak najlepiej, a ze stawką na pół etatu, z czego połowa pod stołem, to za wiele nie zdziałam. To rodziło frustracje. Frustracja rodziła zazdrość, a zazdrość – wręcz nienawiść.
Dzięki Bogu założyłem tego bloga. Styczeń 2009 roku okazał się punktem zwrotnym. Miałem coś co sprawiało mi jakąś tam frajdę. Ale to jeszcze trochę za mało, choć dało to siłę żeby przetrwać początek. A potem – dzięki blogowi – zacząłem poznawać ludzi. Zacząłem wyłazić z tego mojego grajdołka frustracji. Szybko pozbyłem się zazdrości, a nabrałem podziwu. To było takie: ŁAŁ! Jeśli im się udaje, to czemu mi nie miałoby się udać?
Nie było żadnej sensownej odpowiedzi, więc wziąłem się do roboty jeszcze bardziej. Tak krok po kroku, rozmowa po rozmowie, miałem coraz więcej mobilizacji.
Powoli, spokojnie, ale do przodu
Zmieniła się jakość mojego życia i nie mówię tu tylko o finansach. Finanse są od tych zmian wtórne. Dzięki spotkanym po drodze ludziom, dzięki ich radom, takim udzielonym często mimochodem, z czystej sympatii, i last but not least dzięki ogromnemu błogosławieństwu (bo w moim życiu modlitwa zajmuje bardzo ważne i wręcz coraz ważniejsze miejsce), jestem dziś tu gdzie jestem. Z gościa typu:
Nie uda się, gardzę, skąd oni to mają?
Stałem się gościem typu:
Podoba mi się to co robisz i jak mogę ci pomóc?
Dziś mogę pomóc ci tak, że z mojego doświadczenia wynika jasny przekaz: przeważająca większość osób chętnie ci coś podpowie. Nie zawsze tak szybko i tak dużo jakbyś chciał, bo oni też mają swoje życie. Ale jak jesteś w porządku, z pewną dawką hmm… nawet nie pokory, a zwykłego zrozumienia dla czyjegoś zapracowania, to niemal zawsze dobrą radę otrzymasz.
Tu dochodzimy do punktu drugiego:
Po drugie – podpowiadajcie
W zasadzie każdy z nas ma coś do zaoferowania. Nie żyjemy w próżni, tylko każdego dnia zbieramy najróżniejsze doświadczenia. Być może przeżyliśmy już coś co ktoś teraz przeżywa. Być może mamy jakąś intuicję, a być może solidną i konkretną wiedzę. Być może mamy kontakty. Być może przestrogi. Kto wie? Wiem tylko tyle, że mnóstwo ludzi może skorzystać z tego co wiecie.
Poza konkretną wiedzą niezwykle ważne jest po prostu dobre słowo, zachęta, a nawet ten prosty like pod wpisem czy zdjęciem. Potrzebujemy aprobaty. My wszyscy potrzebujemy aprobaty. Więc skoro lubimy być doceniani, to doceniajmy też innych. Ja wiem, że to brzmi trochę jak tani kołczing, ale w gruncie rzeczy, to wszystko jest dość proste.
Jedno dobre zdanie
Często zdanie „podoba mi się to, rób tak dalej”, albo „stary czad!”, czy inne banały, są właśnie tym czego ta osoba potrzebuje. Czasami takie jedno zdanie odsuwa kogoś od rzucenia tego co robi i wprowadza go na zupełnie nowy poziom rozwoju. Tak bywa. Tak było ze mną.
Po prostu bądźmy dobrzy. Budujmy innych. Jeśli masz coś do powiedzenia, czy napisania, to zastanów się jaki owoc to przyniesie. Ogromną satysfakcją jest patrzeć jak ktoś dostaje skrzydeł. To promieniuje jak kręgi na wodzie. Ta radość przechodzi na rodziny, na znajomych i w końcu wraca do Ciebie i to jest Twój zysk.
Co ciekawe, widzę, że chyba zawsze jesteśmy w miejscu pomiędzy punktem pierwszym, a drugim. Nigdy nie jest tak, że możemy tylko pytać, albo że możemy tylko podpowiadać. Mimo, że wielu rzeczy nie wiemy, to cały czas mamy coś czym możemy pomóc innym. I dalej – mimo że wiemy bardzo wielu rzeczy, to zawsze możemy dowiedzieć się czegoś więcej. Ktoś świetnie radzi sobie w biznesie, ale nie radzi sobie w rodzinie, a inny na odwrót. Różnie bywa.
Tak podsumowując to wszystko, po prostu, kurka wodna, bądźmy dla siebie mili.
Pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023