Jestem ciekaw o jakiej liczbie egzemplarzy, które mogą się sprzedać, myślał w 2009 roku Markus Persson tworząc grę Minecraft? Ciekawe czy pomyślał, wiecie, nawet tak zupełnie nieśmiało przed samym sobą, że po zaledwie kilku latach na świecie sprzeda się ich ponad 60 milionów? O tym, że w 2014 roku sprzeda swoja firmę Microsoftowi za 2,5 miliardów dolarów? Podejrzewam, że nawet w totalnym przypływie pychy i samouwielbienia takie liczby się nie pojawiły. No cóż, życie czasami płata figla.
Na początku chciałbym wyjaśnić, że nie jestem ekspertem od gier, ani też psychologiem dziecięcym. Krótko mówiąc kompletnie się na tych rzeczach nie znam. Dlatego myślę, że spełniam wszelkie wymogi żeby się na ten temat wypowiedzieć.
Ale do rzeczy. Minecraft to najgłupsza gra jaką widziałem. To jest brzydkie i debilne i naprawdę trzeba być ograniczonym umysłowo, żeby w to grać i jeszcze się tym podniecać. Tak myślałem przez dłuższy czas. Dokładnie do momentu kiedy na moim Playstation odpaliłem z synkiem Minecrafta. No i pękło…
Magię tej gry można zrozumieć dopiero w momencie kiedy się w to zagra. To jest jak hmm… klocki Lego, tylko że lepsze. Można, a właściwie trzeba, tworzyć przedmioty i narzędzia. Trzeba eksplorować nieznany świat. Naprawdę w tym można utonąć. Być może, drogi Czytelniku, trudno w to uwierzyć, ale zapewniam percepcja całkowicie się zmienia jeśli spróbujesz pograć choć półgodzinki.
Nie chodzi mi tu jednak o to, żeby samemu zasiąść przed grą, ale żeby fajnie spędzać czas z dzieciakami – dzieląc ekran. Spędzać czas przed ekranem, ale nie tylko.
Zbudowaliśmy sobie dom. Może komuno-klocek, ale własny.
Nocna iluminacja.
Przede wszystkim Minecraft to gra bardzo kreatywna. Tam właściwie wszystko trzeba zrobić samemu. Porąbać drzewo żeby zrobić deski, czy patyki, z tego prymitywne narzędzia. Trzeba zbudować dom, żeby mieć się gdzie schronić. Trzeba zrobić kopalnie, żeby dokopać się do surowców, które dają nam lepsze narzędzia. Dobrze jest zrobić farmę żeby było co jeść, itp, itd.
Poza tworzeniem ważne jest planowanie. Ostatnio często siadamy z Szymem z kartką papieru w kratkę i planujemy jak zbudujemy ogrodzenie dla krów czy wieżę obserwacyjną.
Dobrze jest grać zespołowo, wiadomo. Gramy razem, nie przeciwko sobie. Mamy wspólne wyzwania i wspólnie sobie z nimi radzimy.
Gra naprawdę wciąga, więc mój udział w tej zabawie nie jest wymuszony. Łapie się na tym, że sam planuje jak coś zrobić i idę powiedzieć Szymowi, a potem razem o tym dyskutujemy.
Gra może być prosta, ale można też podnieść poprzeczkę. Przy najłatwiejszych ustawieniach nie trzeba jeść, jest się praktycznie nieśmiertelnym, no i nie ma potworków. Przy trudniejszym poziomie w nocy wypełzają przeciwnicy, a brzuch trzeba zapełnić jedzeniem.
Kiedy pierwszy raz dokopaliśmy się do lawy rozległo się głośne WOW!
Podsumowując, Minecraft, to fajna platforma do wspólnego spędzania czasu. Punkt wyjścia do wspólnej zajawki. Są książki, podręczniki, strony www, filmy na YT, i dużo, dużo innych rzeczy, które sprawiają, że nie jest to tylko kolejna głupia gra, a po prostu wspólne hobby. Ile to u nas jeszcze potrawa? Tego nie wiem. Może znudzi się za miesiąc, albo dwa. Póki co fajnie się bawimy – wspólnie.
Pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023