Ludzi można z grubsza podzielić na dwie grupy. Tych, którzy za swoje niepowodzenia obarczają siebie oraz na tych, którzy szukają winy wszędzie poza sobą samym.
W tej pierwszej grupie nie chodzi o użalanie się nad sobą czy o jakąś autodestrukcję, ale o zwyczajną realistyczną refleksję nad swoim życiem i nad swoimi decyzjami.
Przykład: nie dostałem 5 ze sprawdzianu, bo za mało się uczyłem.
Druga grupa nigdy nie jest winna. Zawsze są jacyś „oni”. To może być jeden człowiek, ale też bliżej nieokreślona grupa czy mityczny system. Im bardziej mgliście tym lepiej.
Przykład: nie dostałem 5 ze sprawdziany, bo nauczyciel się na mnie uwziął.
Ja osobiście bardzo staram się patrzeć na wyzwania i problemy przez pryzmat pierwszej grupy: co ja zrobiłem źle? Gdzie zaniedbałem? Co przegapiłem? Gdzie mi się nie chciało? Staram się bardzo, bo już dawno zauważyłem, że to działa i przynosi bardzo pozytywne efekty.
Czasem trzeba powiedzieć: zawaliłem to…
Nie chodzi tu o jakiś kołczing-srołczing, ale o realne spojrzenie na siebie i na to co się robi. Bywa to bolesne, bywa to trudne. Czasem trzeba spojrzeć w lustro i powiedzieć: zawaliłem to…
To działa chyba na wszystkich płaszczyznach życia. Zarówno w biznesie jaki w małżeństwie czy rodzicielstwie. Bo tak naprawdę to ja dziś o rodzicielstwie piszę. O rodzicielstwie w dobie internetu.
„Doba internetu”
Bądźmy szczerzy: ta „doba internetu” zaczęła się już dawno. Lata mijają, a dla wielu osób cały czas internet i media społecznościowe są jakimś dziwactwem. Spoko, luz, nie trzeba lubić, nie trzeba korzystać.
Problem leży jednak w tym, że to jest rzeczywistość dzieci i młodzieży. To jest absolutnie normalna i wszechobecna rzecz. Jak powietrze.
Wyzwanie, z którym musisz się zmierzyć
Z punktu widzenia rodzica internet, media społecznościowe czy gry wideo są wyzwaniem. Są bardzo dużym wyzwaniem. Kwestią perspektywy i podejścia jest to czy z tego wyzwania świadomie skorzystamy w naszym rodzicielstwie, czy też będziemy mieli kozła ofiarnego naszych wszystkich zaniedbań.
Bo to nie internet zabija więzi rodzinne. On wypełnia lukę po więziach, których nie ma.
Nie chcę tu gloryfikować internetu i pisać jakim jest cudownym miejscem. Dlatego, że po prostu nie jest. Jest odzwierciedleniem tego jacy jesteśmy. Internet jest lustrem ludzkości, jest lustrem naszego świata. A nasz świat nie jest cudownym miejscem.
6 godzin dziennie w internecie
Na prawo i lewo słychać, że ta dzisiejsza młodzież to tylko w tych komórkach czy komputerach siedzi. I to jest fakt. Konsumpcja treści cyfrowych jest ogromna. Wg danych z 2018 roku przeciętny Polak spędza ponad 6 godzin dziennie w internecie, z czego ponad 2 godziny w mediach społecznościowych.
Dzieciaki i młodzież też. Ale warto zadać sobie pytanie:
Dlaczego?
Jeśli twoje dziecko nadużywa internetu lub wręcz jest od niego uzależnione, to zadaj sobie pytanie: jaką to dziecko ma alternatywę? Co innego może robić?
Ale coś fajnego, a nie: idź się pobawić na dworze. To cały czas jest zamiatanie problemów pod dywan. Cały czas jest to odpychanie dziecka od siebie. „Idź sobie na dwór” i „Pooglądaj sobie coś”, to jest w inne słowa ubrana komenda „daj mi spokój”.
A czego się można spodziewać?
Jeśli ktoś nie spędza czasu ze swoimi dziećmi, jeśli z nimi nie rozmawia, nie bawi się, nie czyta im, nie próbuje zaciekawić ich otaczającym światam, to na litość boską – czego się spodziewa???
Zatem: jeśli twoje dziecko nadużywa internetu lub wręcz jest od niego uzależnione, to – mimo, że będzie to bolesne – spójrz na swoje rodzicielstwo. Zastanów się jakim rodzicem jesteś? Ile czasu spędzasz z dziećmi? Jaki jest ten czas? Czy to są miłe rozmowy o życiu, o sprawach ważnych i błahostkach? Czy może są to ciągłe połajanki?
Czy na pewno dajesz swojemu dziecku taką więź, że internet jest tylko przerywnikiem? Czy może twoje dziecko wypełnia internetem i grami lukę po nieobecnym ojcu czy matce?
Nie szukajmy winnych na zewnątrz.
Nie potrafisz być rodzicem?
Naucz się. Mam dziś dostęp do fachowej literatury, a i w internecie jest sporo naprawdę dobrych blogów o rodzicielstwie. Są spotkania dla ojców, są spotkania dla matek.
Nie masz czasu?
Przyjrzyj się dokładnie swojemu dniu. Pozapisuj i policz ile czasu zajmują ci różne rzeczy. Może się okazać, że zamiast półgodziny pograć z synem w piłkę, to spędzasz je na instagramie oglądając jak pięknie żyją inni ludzie?
Może to praca?
Zabiera za dużo czasu, za dużo energii? Ok, kumam. Ale co zrobiłeś, żeby tę sytuację zmienić? Ja wiem, wiem, naprawdę wiem, że czasami jest absurdalnie ciężko, że małe miasto, że mało pracy, że chwytamy się za „cobądź”. Ale… ale czy na pewno już nic więcej nie da się zrobić?
Nie obwiniaj innych
W tym wszystkim pamiętajcie, żeby nie winić: swoich rodziców, szefa, rządu, sąsiadów, cyklistów, myśliwych, wegetarian, czy masonów. Nie wińmy też internetu.
Nie dlatego, że internet jest świętym miejsce.
Nie, nic z tych rzeczy. Nie wińmy internetu dlatego, że wtedy odsuwamy problem od siebie. A co za tym idzie – nigdy nie dojdziemy do momentu, kiedy będziemy mogli coś zmienić i coś naprawić.
pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023