Widmo rozwodu zawisło w powietrzu… Gdyby życie miało narratora to poprzednie zdanie pojawiałoby się bardzo, bardzo często podczas małżeńskiego procesu projektowania wnętrza mieszkania lub domu. A przynajmniej tak twierdzą projektanci i pracownicy salonów wnętrzarskich, z którymi miałem okazję rozmawiać. Podejmowanie wyborów dotyczących podłóg, drzwi czy mebli, w wielu sytuacjach wiąże się z ogromnym stresem i prowadzi do wielu, czasem bardzo nieprzyjemnych napięć w małżeństwie. To ciekawe, bo ja zawsze ten proces uważałem za bardzo przyjemny. Ale może ja jestem jakiś dziwny. Albo… wiem coś czego nie wiedzą inni?
Na początku muszę wyjaśnić, że nie jestem projektantem wnętrz. Jak każdy mam jakiś gust. Jaki on jest ciężko powiedzieć, ale jest mój. A moja żona ma swój. Czy nasze gusta są spójne? Bywają. Ok, wiemy już, że nie mam wykształcenia projektowego. Jestem za to magistrem filozofii i w związku z tym posiadam pewną wiedzę, która pozwala mi dość dobrze poruszać się w życiu. Chodzi mi tu konkretnie o pewne zdanie, dość powszechnie znane, ale jednocześnie równie powszechnie ignorowane lub nierozumiane. Mowa o sokratejskim „wiem, że nic nie wiem”. Czy ja nic nie wiem? Nie wiem. Wiem, że w najlepszym wypadku wiem niewiele. A to, wbrew pozorom, bardzo dużo. Wiem na ten przykład, że o projektowaniu wnętrz wiem bardzo mało, bo oglądanie obrazków na Pinterest.com, to nie to samo co lata studiów i praktyki. Dlatego chętnie korzystam z rad ludzi, w danym temacie, mądrzejszych ode mnie. Bazując na ich wiedzy i opierając się o mój realny przykład chciałbym Wam pokazać, a przynajmniej spróbować pokazać, jak przejść przez etap projektowania i nie zwariować.
Ale kim ja w ogóle jestem?Mam na imię Maciek, ale i tak wszyscy mówią na mnie Zuch. Jestem mężem cudownej Karoliny, tatą trójki dzieci (trzecie w drodze), grafikiem, blogerem, miłośnikiem kawy, yerba mate, projektowania po nocach oraz Pink Floyd. Cały czas nie za bardzo kumam Excela, ale za to polubiłem sushi. Bloguję od stycznia 2009 roku. W sierpniu 2016 zaczęliśmy spełniać jedno z naszych marzeń – budowę domu. Kto to przeżył ten wie, że jest to karkołomne zadanie. Zanim będziemy mogli spędzać rodzinny czas w przytulnych wnętrzach musimy przejść długą, często absurdalną drogę. Chcę się z Wami podzielić moimi przeżyciami i zdobytym doświadczeniem. |
Problem, o którym w wielu miejscach czytałem, wiąże się z ostatnim etapem tzw. wykończeniówki, kiedy dom już stoi albo mieszkanie już oddane i trzeba jeździć po sklepach, wybierać, decydować, liczyć, etc. Wtedy sobie myślę – jak to można było zostawić na ostatnią chwilę? No ludzie, nic dziwnego, że widmo rozwodu zawisło w powietrzu, jeśli o wzorze paneli podłogowych decydujemy ad hoc w sklepie, gdy montażysta czeka już na te panele w domu! Nic dziwnego, że zaczynamy się kłócić nie wiedząc jakie panele kupić, bo nie wiemy jeszcze jakie będą meble i gdzie będą stały. Drzwi? Łe, to na koniec, bo mniej więcej wiem. A na koniec okazuje się, że na te mniej więcej nie ma pieniędzy, a te które możemy kupić pasują do wnętrza jak pięść do oka.
Faceci lekceważą temat
Bardzo często lekceważymy – i tu mówię głównie do facetów – temat aranżacji wnętrza. Bo jakoś to będzie, bo ja się nie znam, bo nie mam czasu. Niech żona wybierze, byle tanio. Balonik frustracji rośnie, żeby wybuchnąć w sklepie. Lekceważymy proces, z którego efektem będziemy się mierzyć przez najbliższe dziesięć czy dwadzieścia lat.
W moim przypadku pewien zarys aranżacji wnętrza domu, powstał jeszcze zanim zaczęła się sama budowa. Zarys, który był stopniowo modyfikowany, doprecyzowany i co bardzo ważne – wpisywany w tabelkę wydatków. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której na koniec okazuje się, że podłoga będzie mnie kosztowała o np. 10 tys złotych więcej niż myślałem. To jest niedopuszczalne. Dysponuje określoną sumą pieniędzy i w niej muszę się zmieścić. Budżet się nie rozciągnie, a życie to sztuka kompromisów. A z drugiej strony trzeba wiedzieć, że „podłoga” to nie są tylko panele. To podkład, panele, listwy i montaż, a i jeszcze coś się znajdzie. Tym bardziej fachowy sklep należy odwiedzić odpowiednio wcześniej.
Planowanie
Planowanie trzeba zacząć od wywiadu. Wywiadu rodzinnego, wywiadu z samym sobą. Trzeba zastanowić się nad każdym pomieszczeniem naszego lokum. Zadawać sobie pytania i odpowiadać na nie. Kto tu będzie spędzał czas? Ile tego czasu? W jaki sposób? Chodzi o dogłębną analizę sposobu funkcjonowania rodziny. Dogłębną czyli dokładną, a nie mniej więcej, bo z tego zwykle wychodzi mniej niż więcej. Planujemy wnętrze, w którym będziemy mieszkać, w którym spędzimy tysiące godzin, a nie takie, które będzie się dobrze prezentować tylko na instagramie czy w portfolio projektanta.
Doświadczenie uczy, że sprawy zaplanowane lepiej się udają. Idąc za radą zaplanowaliśmy więc z moją żoną Karoliną konkretne wieczory, które poświęcimy na rozmowy o tym jak chcemy mieszkać. Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. To nie tak, że przez miesiące debatowaliśmy po sześć godzin dziennie. Bez przesady. Pierwsza taka rozmowa pozwala zorientować się na czym stoimy i ile czasu musimy poświęcić, żeby wszystko ograć. Dom jest naszym wspólnym marzeniem, więc bardzo się staramy, żeby był dla nas źródłem radości, a nie frustracji. Takie spotkanie nie jest wyprawą wojenną, raczej wiecie, winko, muzyczka, godzinka czy dwie rozmowy, jakieś przykłady, a potem serial na Netflixie. O atmosferę w domu trzeba dbać.
Przeanalizowaliśmy sobie nasze wyobrażenia o domu. Zastanowiliśmy się jaka jest nasza rodzina i jak funkcjonuje – jako całość i jako pojedynczy jej członkowie. To wszystko sprawiło nam dużo radości. Wnioski wynikające z tego wewnętrznego wywiadu stały się szkieletem, który zdecydowanie łatwiej obudować konkretnymi elementami: podłogami, drzwiami i meblami. Przeanalizowaliśmy też rady i ostrzeżenia znajomych. Zwróciliśmy uwagę na to, że bardzo męczące jest „rozdrobnienie” na dziesiątki różnych sklepów i firm. Przy ilości rzeczy, które mamy na głowie (firma, spotkania, blog, szkoła, dzieci z czego trzecie w drodze) chcieliśmy załatwić to w miarę możliwości kompleksowo. Najlepiej wszystko w jednym miejscu. Zdecydowaliśmy się na VOX, ponieważ ma w swojej ofercie zarówno podłogi, jak i drzwi oraz meble, których jakość i design mieliśmy możliwość wypróbować jeszcze w mieszkaniu. Zatem jest to unikatowa i holistyczna możliwość urządzenia wnętrza w jednej firmie i w jednomyślnej stylistyce. Stąd też mój pomysł na współpracę właśnie z VOXem, której efekty będziecie mogli obserwować na blogu.
Chronologicznie nasze planowanie wyglądało mniej więcej tak:
- zastanowiliśmy się jakim budżetem dysponujemy – ile pieniędzy możemy przeznaczyć na podłogi, drzwi i meble oraz – na ile te kwoty są elastyczne.
- zrobiliśmy własny wewnętrzny wywiad, żeby określić nasze oczekiwania co do wyglądu wnętrza domu.
- przejrzeliśmy ofertę www.vox.pl i wstępnie powybieraliśmy podłogi i pasujące do nich drzwi oraz meble, które najbardziej nam się podobały. Oczywiście weryfikując ich ceny jednostkowo i ogólnie. Polecam zrobić sobie tabelkę w Excelu, żeby mieć obraz całego przedsięwzięcia. W takiej tabelce opisaliśmy konkretne pomieszczenie, wpisywaliśmy konkretny produkt, jego ilość i cenę, a także link. Jako że nasz projekt ewoluuje taka tabelka okazała się zbawienna.
- cały czas dobrze się bawiliśmy, mimo tego że nasz budżet był (jak każdy) ograniczony i musieliśmy czasami rezygnować z pragnień. Od początku jednak przyjęliśmy założenie, że najwyżej nie umeblujemy wszystkich pokoi albo jedną z łazienek urządzimy później.
- z takim planem „mniej-więcej” odwiedzamy salony, żeby zweryfikować to co wybraliśmy w internecie. Rezerwujemy sobie na to czas, żeby się nie śpieszyć, żeby wszystko sprawdzić i o wszystko się zapytać. Spędziliśmy prawie 3 godziny w salonie z drzwiami i podłogami VOX (ul. Św. Michała w Poznaniu) i mniej więcej tyle samo w salonie meblowym VOX (ul. Obornicka 229, galeria Arkada, Poznań).
Absolutnie nie był to czas stracony. Tu, podczas rozmów z doradcami, dowiedzieliśmy się np. że poza panelami podłogowymi trzeba kupić do nich podkład, który potrafi kosztować drugie tyle co panele. Może niektórzy z was to wiedzieli – ja nie. Ale ja się nie zajmuję panelami, jestem grafikiem i blogerem. Wiem jak wyseparować w Illustratorze warstwę lakieru UV oddając plik do druku, ale że podkład do paneli trzeba kupić, to nie wiedziałem. Teraz już wiem. Dowiedziałem się co nieco o ościeżnicach. No i przede wszystkim mogłem na żywo obejrzeć i dotknąć to co wybraliśmy. Podobnie w salonie meblowym zweryfikowaliśmy część naszych wyborów i pojawiło się kilka nowych pomysłów. Pozytywnie zaskoczył nas poziom obsługi w salonach VOX – zostaliśmy obsłużeni fachowo i bardzo “niesprzedażowo”.
Rozmowa z fachowcem
Niemożliwym jest wypisanie np. 10 złotych rad, dzięki którym stworzycie projekt idealny. Natomiast są pewne rady, które mogą Wam pomóc. Oczywiście każdy z nas ma inny gust i ostatecznie samemu musimy podjąć decyzje co mu pasuje, a co nie.
Dla mnie kluczową okazała się rozmowa z Panią Małgorzatą Bernardy, która jest główną stylistką wnętrz VOX. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy mogą taką rozmowę odbyć, natomiast każdy może porozmawiać z pracownikami salonów, a ich wiedza jest naprawdę bardzo duża. W niektórych z nich np. w poznańskiej Plazie, możecie się bezpłatnie spotkać z projektantem wnętrz i przedyskutować swoje koncepcje. Świeże spojrzenie dużo daje. Ja dzięki tej rozmowie utwierdziłem się w kilku aspektach projektu, a kilka innych zweryfikowałem.
Podłoga, którą sobie wybraliśmy do salonu i generalnie na cały parter, jest stosunkowo odważna. Tak sobie wymarzyliśmy nasz salon w letnim świetle, z otwartymi drzwiami do salonu, z wiaterkiem delikatnie kołyszącym zwiewne zasłonki. Wiem jak to brzmi, ale kto zabroni mi marzyć, co nie? W każdym razie wybraliśmy sobie taki decor:
Ale co innego zobaczyć obrazek w internecie, co innego zobaczyć próbkę paneli w sklepie, a co innego mieć to na 40 czy 50 metrach kwadratowych. Zastanawiałem się czy to nie będzie przesada. Okazuje się jednak, że jeśli decydujemy się na odważny decor podłogi to najbezpieczniejszym rozwiązaniem będzie gdy zastosujemy go w możliwie dużym pomieszczeniu, w którym będzie możliwie mało mebli.
Doradzono mi też – z czym się zgadzam – że w zasadzie jedynym pomieszczeniem gdzie dobrze wygląda i dobrze się sprawdza wykładzina, jest sypialnia. U mnie w sypialni będzie jakaś fajna miękka i jasna wykładzina.
Podłoga, drzwi i stolarka drzwiowa
Generalnie podłogi i stolarka drzwiowa są elementami, które mają bardzo duży wpływ na wygląd i charakter wnętrza. Nie możemy sobie tego odpuścić i myśleć, że jakoś to będzie. Warto zacząć od podłogi, bo jest to największa przestrzeń i to ona będzie dominować. To naprawdę jest dobra rada, bo ja na początku próbowałem zrobić w drugą stronę – od mebli do podłogi – i niby było ok, ale jednak coś mi nie stykało. W momencie kiedy spróbowaliśmy podporządkować meble podłodze wszystko zaczęło się układać.
Kto dla kogo?
Należy pamiętać, że to pomieszczenie i meble mają służyć nam, a nie my im. Musimy starać się uniknąć bałaganu. Zwróćcie uwagę czy w danym pomieszczeniu jest jakaś dominanta? W salonach zwykle jest nią kominek. Często urządzając salon zupełnie zapomina się o kominku, a to przecież wielki czarny prostokąt, niejednokrotnie jeszcze obudowany np. cegłą. To bardzo ciężki punkt całej przestrzeni i wizualnie całość może nam „przechylać się” w stronę ściany z kominkiem.
Wnętrze jako kompletna całość
Myślmy o naszym mieszkaniu czy domu jak o całości. Nawet jeśli budżet nie pozwala, to spróbujcie zaplanować całość, tak na przyszłość. To jest wygodniejsze i bezpieczniejsze rozwiązanie niż planowanie urządzania wnętrz po trochu. Tu mebel się dokupi taki, rok później inny, a potem jakieś drzwi i koniec końców robi się nam disco polo. Zaplanujmy całość. Z realizacją można poczekać, ale niech będzie to realizacja konkretnego, holistycznego pomysłu.
A co jeśli nie potrafię sobie tego wyobrazić?
Jeśli mamy kłopot z urządzaniem i nie potrafimy sobie tego wyobrazić (a aranżacja wykonana na zlecenie nie wchodzi w grę), to pamiętajmy, że jak zawsze w projektowaniu – less is more. Nie róbmy bałaganu. Lepiej dać mniej rzeczy i ew. dokupić niż od razu zagracić. Przestrzeń jest dobra, pozwala nam odpocząć. Dzieci bardzo potrzebują przestrzeni. Pamiętajcie też, że biele są zawsze bezpiecznym rozwiązaniem, więc jeśli nie potraficie łączyć kolorów, to nie przekombinujcie.
Na koniec zostawiłem sobie radę, która pomaga w największym i najpowszechniejszym problemie przy urządzaniu wnętrz. A przynajmniej tak wynika z badań. Chodzi o to, że ludzie mają ogromne problemy z wyobrażeniem sobie przestrzeni. Gdzie co może stać i ile miejsca zająć? Czarna magia. Tym bardziej, że nawet jeśli wejdziemy na budowę, to wnętrza wydają się mniejsze niż gdy je już otynkujemy, pomalujemy i położymy podłogę. Na projekcie jest napisane 5 metrów, a my tego nie widzimy. Czy wejdzie tu kanapa i stół i jeszcze regał?
Zróbcie tak:
weźcie kartony i wytnijcie z nich format mebli. Połóżcie to na podłodze i sprawdźcie, czy jak postawicie stół i regał, to czy będzie się dało przejść. Łopatologicznie, ale skutecznie, a to najważniejsze.
Możecie też skorzystać z prostego programu on-line VOXBOX i dopasować konkretne meble do konkretnych przestrzeni.
To by było na razie na tyle,
pozdrawiam
ZUCH
PS – partnerem merytorycznym wpisu jest firma VOX – podłogi, drzwi i meble.
Fajne? Daj lajka i zostaw komentarz
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023