Dziecko się przeziębiło, są ferie, czy święta. Dziecko nie idzie do przedszkola czy szkoły, a zostaje w domu. U mnie zwykle zostaje ze mną(urok własnej firmy, że można żonglować czasem pracy i spokojnie zostać z chorym dzieckiem w chacie).
Pewnego razu mój Szymo się przeziębił – a to wydarzenie niebywałe, bo generalnie moje dzieci nie chorują. No ale, trzeba było jakoś Szyma zagospodarować. Tak się złożyło, że na Pyrkonie wygrał zestaw kostek do rpgów, więc postanowiliśmy zrobić swoją własną grę planszową. Zabawa zabawą, ale stwierdziłem, że jest to fajna okazja, żeby młodego (miał wtedy z 5-6 lat) nauczyć myślenia o projekcie i samego projektowania. Nie chodziło mi o projektowanie graficzne, ale o projektowanie produktu. Krótko mówiąc – upiekłem kilka pieczeni na jednym ruszcie.
Ta pozornie prosta zabawa kryje w sobie bardzo dużo ciekawych aspektów:
- Mamy tu zabawę samą w sobie, co jest podstawą, żeby to w ogóle było fajne.
- Mamy wspólne i jakościowo dobre spędzanie czasu.
- Kształtujemy wyobraźnie, kreatywność i myślenie przyczynowo-skutkowe, bo przecież gra musi mieć jakąś fabułę oraz zasady.
- Mamy okazję pokazać proces pracy nad bardziej złożonymi zagadnieniami. Możemy nauczyć dziecko patrzeć na problem/zagadnienie poprzez części, z których się składa. Dzięki temu każdy taki projekt jest łatwiejszy do ogarnięcia.
- Dziecko samo tworzy sobie zabawkę. Wydaje mi się, że dzięki temu poznaje smak satysfakcji płynący z dobrze wykonanej pracy, a ponadto zaczyna wierzyć w moc swoich własnych rączek.
- Dostajemy +1000 punktów do lansu jako fajny tata 😉
Zaczynamy: jak zrobić grę planszową!
Najpierw trzeba wymyślić co to w ogóle będzie za gra
U nas sprawa była dość prosta, bo ostatnio graliśmy trochę na komputerze w ponadczasowy klasyk Icewind Dale II. Szymo chciał coś z rycerzami, orkami, trollami i czarami. Dla mnie bomba.
Wymyśliliśmy zatem, że rzecz będzie się działa w Lodowej Dolinie
Grupa poszukiwaczy skarbów ma wyruszyć w niebezpieczną podróż, aby na końcu zdobyć skarb, potężny magiczny artefakt.
Teraz trzeba wymyślić zasady
Poruszanie się po planszy – standardowo. O ilości pól decyduje rzut zwykłą kością sześciościenną. Trochę pogłowiliśmy się nad systemem walki. Mieliśmy do dyspozycji również kostki ze wzorami zamiast liczb, ale też sześciościenne (takie kostki można kupić za kilka złotych w każdym stoisku z gram planszowymi chyba w każdej galerii handlowej w Polsce, nie są one jednak koniecznością, a fajnym dodatkiem).
Postanowiliśmy im przypisać konkretne czary. Szymo wszedł na wyżyny swojej wyobraźni i mieliśmy do dyspozycji m.in.: Lodowe Ostrza, Dziki Pazur, Burza Śnieżna, Lodowa Włócznia, itp. Następnie wymyśliliśmy kilka potworów i nadaliśmy im różne parametry. I tak np. ork miał siłę 2, troll 3, a Goblini Szaman był prawdziwym Pudzianem i miał siłę 5. Na każdego potwora działa inny czar i każdy potwór jest wrażliwy na inny czar.
Walka wygląda tak:
gracz po wejściu na pole z potworem rzuca dwoma kostkami z symbolami czarów i jak wypadnie ten, na który wrażliwy jest potwór, to potwór obrywa – jasne. Potem ktoś rzuca za potwora i jeśli ten wyrzuci swój atakujący czar, to obrywa gracz. Gracz ma zawsze siłę (czy właściwie wytrzymałość) 4. Jeśli pokona potwora, to idzie dalej, jeśli nie, to czeka kolejkę i próbuje znowu.
Dodaliśmy też kilka przeszkód
Jak np. rzekę, którą trzeba zamrozić czarem śniegowym żeby można było przejść.
Wymyśliłem, że grę rozrysujemy na kartkach A4
bo – dużo ich w domu, ale przede wszystkim chodzi o to, że jak nas fantazja poniesie to można łatwo dodać nowe części gry, albo wymieszać istniejące. Jak już sobie wszystko naszkicowaliśmy, to usiedliśmy do komputera i w illustratorze machnąłem szybko kilka plansz. Mieliśmy zatem start i koniec oraz Jaskinię Mroku czy Twierdzę Gobliniego Szamana.
Nie jest to oczywiście jakiś wymagany standard. Akurat tę grę zrobiliśmy w taki sposób. W innych wypadkach wielokrotnie wykorzystywaliśmy kartony, np. wielki kawał z kartonu po lodówce. Wtedy w ruch poszły mazaki i samo narysowanie gry trwało z 2 godziny i w zasadzie było wystarczająco angażujące, żeby dzieci czuły się spełnione nawet bez grania.
Pionki
Pionki zrobiliśmy wykorzystując dostępne w necie na otwartej licencji wektory wojowników.
I właściwie to tyle
Aha, później nieco zmieniłem zasady, aby gracze ze sobą nie konkurowali, tylko grali w teamie, bo się Hania wściekała, że przegrywa.
Podsumowując: zabawa świetna. Kilka godzin aktywnego spędzenia czasu. Polecam i zachęcam.
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023