– Jaka piękna sukienka! – mówi z uśmiechem znajoma Amerykanka. – To? to tylko stara szmata… – odpowiada koleżanka nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dialog troszkę zmyślony, a troszkę podsłuchany. Kilka sytuacji skleconych w jedną całość. Ostatni tydzień spędziłem w gronie kilkudziesięciu Polaków i kilkunastu Amerykanów. Fantastyczny czas z fantastycznymi ludźmi. Długo by o tym opowiadać. Dlatego dziś skupię się tylko na jednym aspekcie. „Dobre słowo” niestety dla nas to zupełnie obcy termin.
Mamy wpływ na otaczający nas świat.
Ten świat również ma wpływ na nas. Takie koło zależności. Niemniej jednak mamy moc zmieniania świata. Jeśli nie całego, to chociaż tego najbliżej nas. Mamy wpływ na ludzi, którzy nas otaczają. Możemy ich ignorować, robić na złość, ale możemy też podarować im uśmiech i dobre słowo.
Dobre słowo.
Tego właśnie (poza robieniem niewyobrażalnie słodkich deserów) uczę się od moich znajomych z „juesej”. Tego się uczę i do tego chciałbym Was zachęcić. To działa na zasadzie sprzężenia zwrotnego. My mówimy komuś coś miłego, poprawiamy mu humor i być może ten ktoś puści to dalej. Wiecie, osoba, która chwali innych roztacza w okół siebie aurę, która magnetyzuje i przyciąga. Z takimi ludźmi chce się przebywać. To proste – czujemy się przy nich bardziej wartościowi.
Nie wiem z czego to wynika, pewnie z wielu rzeczy z naszej przeszłości, ale my po prostu nie potrafimy chwalić innych. Myślimy sobie coś, ale nie wypowiadamy tego. Dlaczego? Że co? Że ktoś się poczuje za dobrze? Albo pomyśli, że coś z nami jest nie tak? Nic bardziej mylnego.
Jesteśmy głodni dobrego słowa.
W zeszłym tygodniu graliśmy chwilę w baseball i mój Szymo zdobył punkt. Po meczu podeszła do niego koleżanka, jego rówieśnica i powiedziała: Szymon, ale fajnie ten punkt zdobyłeś. Słuchajcie, ja poczułem się dumny, a co dopiero on. To jest rzeczywistość, w której chcę żyć. Jedno krótkie zdanie i słowo nabrało mocy. Mocy, która uskrzydla, wywołuje uśmiech i mobilizuje. My tego łakniemy. Jesteśmy głodni dobrego słowa.
Staram się chwalić moje dzieci, staram się obsypywać komplementami moją żonę. Trochę gorzej mi wychodzi chwalenie, czy obdarzanie dobrym słowem ludzi z poza mojego najbliższego kręgu. Mam z tym taki zakorzeniony problem, który pewnie większość z Was ma. Nie znaczy to jednak, że nie można z nim nic zrobić. Trzeba coś z tym zrobić, bo chcąc zmienić świat, należy zacząć od siebie. Jeśli chcę żyć w świecie gdzie ludzie są mili dla siebie, to ja muszę zacząć być miły dla innych. Ale miły tak po prostu. Nie miły „bo…”. Dobre słowo dla pani w sklepie, dobre słowo dla dziecka, dobre słowo dla rodzica, dobre słowo dla współpracowników, szefów, czy pracowników. Fajnie by było być znanym z tego, że jest się dobrym człowiekiem, że w Twoim otoczeniu inni czują się dobrze, czują się wartościowi.
Ładna sukienka.
Ładna sukienka, nowe okulary, wykonane zadanie, smaczny posiłek, itp, itd. Okazji do powiedzenia komuś czegoś miłego jest nieskończenie wiele. Wystarczy chcieć. Spróbujcie, zobaczcie jak to działa. My Polacy też nie bardzo potrafimy przyjmować komplementy, ale może dlatego one mają tak wielką moc.
Nie szczędźcie dobrych słów, życie jest za krótkie.
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023