Drogie Mamy! Na wstępie zaznaczę, iż nie zamierzam radzić Wam byście radowały się obecnym czasem, bo ten szybko przeminie. To prawda, ale nie będzie ona pomocna w dniu dzisiejszym, kiedy wasza słodka pociecha po raz kolejny urządziła karczemną awanturę nad miską płatków. Nie zamierzam mówić Wam, żebyście w pełni cieszyły się każdym dniem, ponieważ doskonale pamiętam, że było to niewykonalne w sytuacji, w której zaczynałam kolejny dzień o 5 rano po wcześniejszych licznych nocnych pobudkach. Żyjecie teraz w pełnym biegu, a wasza słodka pociecha czyni wasze dni przygniatającymi i cudownymi jednocześnie.
Niedawno gościłam siostrę z dwójką uroczych dzieci w wieku kilku miesięcy i niespełna trzech lat. Powróciły do mnie wspomnienia czasu kiedy przedpołudnia spędzałam w domu z własną pociechą, najpierw jedną, później drugą, na szczęście nigdy w podwójnym pakiecie. W tym czasie łączyłam opiekę nad maluchem z pracą na uniwersytecie w postaci popołudniowych zajęć ze studentami i wieczornej pracy naukowej nad doktoratem. Było to ekstremalnie trudne, zwłaszcza w drugim przypadku, ponieważ Hania okazała się wymagającym niemowlęciem i ogólnie – maluchem. Liczne nocne pobudki sprawiły, że jedyną opcją było dzielenie z nią łóżka, a ja przez ponad dwa lata marzyłam o 8 godzinach nieprzerwanego snu. Hania nie cierpiała drzemek w ciągu dnia, a w międzyczasie oczekiwała mojego nieustannego zaangażowania i zabawiania. Spędzenie kilku godzin w 3-pokojowym mieszkaniu z półtorarocznym dzieckiem to nie lada wyzwanie. Przyznam szczerze – praca naukowa to przy tym wakacje i pełen relaks. Do dzisiaj mam ogromny szacunek i podziw wobec Was czyli Mam maluchów. To naprawdę jedna z najcięższych prac, jakie można sobie wyobrazić.Jako osoba niejako zmuszona do kreatywności w tamtym czasie chciałabym się z Wami podzielić kilkoma moimi pomysłami na zabawy z maluchem w wieku od około roku do około dwóch lat. Był to dla mnie najtrudniejszy okres wychowawczy, kiedy moje dzieci były już w pełni mobilne, natomiast ich zrozumienie intelektualne jeszcze słabo rozwinięte. Nie będą to specjalnie skomplikowane czy odkrywcze pomysły, ale wystarczająco dobre, by dać Wam tych kilkanaście minut wytchnienia 🙂
1. Kubeczki z wodą
To mój zdecydowany faworyt wśród zabaw. Pomysł polega na tym, żeby na domowym stoliku/kanapie położyć zwinięty ręcznik i na nim poustawiać naczynia z niewielką ilością wody. Jestem wielką fanką pewnego zestawu z Ikei składającego się z kilku kubeczków zapakowanych jeden w drugi z różnymi otworkami lub bez. Można oczywiście użyć zwykłych domowych naczyń, można dodać umyte opakowania po produktach i zrobić w ich dnie dziurkę. Generalnie chodzi o to, by nasza pociecha mogła bawić się w przelewanie z kubka do kubka i obserwowanie wyciekających płynów. Gdy woda się kończy dolewamy wodę jednocześnie drugą ręką klikając w czytany na komputerze artykuł. Po wyczerpaniu się zainteresowania malucha po prostu suszymy ręcznik i ewentualnie suszymy ubranie. Koszt niewielki w porównaniu z chwilą dla siebie.
2. Ukryte skarby
Do zabawy należy się przygotować wcześniej. Znajdujemy w domu pudełko lub skrzynkę z zamknięciem i wkładamy do niej jak najwięcej rzeczy absurdalnych i bezsensownych, lecz nie tak małych, aby nasza pociecha mogła je połknąć. Ja wrzucałam co popadnie: kartki papieru, stare bransoletki, kable, ozdoby czy niekompletne skarpetki. Tak przygotowane pudełko trzymałam na wypadek sytuacji trudnej i nagłej, kiedy konieczność zajęcia malucha była pilna lub gdy moja cierpliwość właśnie się wyczerpała. Zapewniam Was, że u mnie to zawsze działało i zajmowało dziecko na kilkanaście minut, podczas których wszystkie przedmioty były cierpliwie wyjmowane, oglądane i wypróbowywane.
3. Ciastolina
Moje pociechy uwielbiały lepienie, teraz już im przeszło, chociaż Hania nadal do tego czasami wraca. Ciastolina daje sporo radości, można ją odrywać, mieszać, kulać, wałkować. Nie trzeba do tego kupować jednego z tych pięknych plastikowych (i drogich) zestawów. Równie dobrze na tym etapie sprawdzają się zwykłe foremki do ciastek lub dużo tańszy mały zestaw kuchenny z marketu. Mała porada: nie wyciągajmy naraz wszystkich kolorów, radzę je dawkować, bo ostatecznie i tak wszystkie skończą jako bura masa.
4. Grzebanie w kałużach
Ta zabawa wymaga wyjścia z domu i odpowiedniej aury, jednak w naszych warunkach klimatycznych jest często możliwa. Kiedy zajmowałam się maluchami miałam w głowie mapę okolicy z występującymi w niej kałużami. Jedną z tych kałuż polubiłam szczególnie – miała w pobliżu wygodną ławkę dla rodzica z książką. Moje dzieci odpowiednio odziane i wyposażone w patyki, łopatkę i wiaderko mogły naprawdę dużo czasu spędzić przy kałuży grzebiąc z lubością rękami w błocie i przekładając błotniste babki z miejsca na miejsce. To była naprawdę fajna zabawa. Mała porada: żyjemy w XXI wieku i wszyscy mamy w domach pralki automatyczne, więc to, że dzieci się utytłają nie ma żadnego znaczenia. Poza tym – brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko.
5. Książeczki
Starałam się zawsze wybierać takie, które choć w minimalnym stopniu będą dla mnie ciekawe. Moje maluchy zawsze chętnie oglądały, zwłaszcza gdy ciekawie opowiadałam im o tym co widzę na obrazku. Gdy miały około roku to równie chętnie gryzły książki lub próbowały nimi rzucać na odległość, z czasem zorientowały się o co chodzi i same sięgały po swoje ulubione pozycje do pooglądania i poczytania. Do tej pory obydwoje lubią jak im czytamy i czytają sami, tylko że dzisiaj ich tematyka jest dużo bardziej interesująca także dla nas. Jest to też bardzo przyszłościowe – oswajania dzieci z książkami jako źródłem rozrywki, a nie przykrego obowiązku.
6. Bujanie
My mieliśmy huśtawkę domową przytwierdzoną do haka w suficie, ale na potrzeby malucha wystarczy bujak z koca przywiązany do krzeseł. Taka zabawa wywołuje eksplozje radości i można nią zająć dziecko przez jakiś czas. Wariant rozbudowany zakłada, że dziecko buja pluszaka lub lalkę, a nie tylko ono jest bujane. Hania bardzo lubiła obydwa warianty i z pasją oddawała się huśtaniu.
7. Poszukiwania
W zależności od wieku mogą być one łatwiejsze i trudniejsze. Wersja najprostsza to klasyczna zabawa w chowanego, w której maluch nas szuka lub my jego. Wersja bardziej zaawansowana – dziecko szuka przedmiotu, który my wcześniej schowaliśmy i który dobrze zna. Musimy uważać, żeby schować rzecz tak, aby dziecko szukało jej nie za długo, ani nie za krótko. Tak w sam raz byśmy mogły spokojnie wypić herbatę i zjeść obiad.
8. Spacery
I na koniec mój kolejny faworyt. Ja wychodziłam praktycznie zawsze. Musiało być już naprawdę źle z pogodą, żebym została w domu. Niestety obserwuję, że spora cześć rodziców jest w tym temacie bardzo zachowawcza – żeby wyjść z dzieckiem na dwór pogoda musi być idealna. Bzdura! W czasie chodzenia z maluchem zabawy wymyślałam na bieżąco: szukaliśmy oznak wiosny, zbieraliśmy kwiatki lub obserwowaliśmy panów ładujących śmieci do śmieciarki. Robiliśmy wspólnie zakupy w małych sklepikach osiedlowych, w których panie sprzedawczynie do nas zagadywały. Po kilku rundach wokół osiedla i parku zmęczeni wracaliśmy do domu, co gwarantowało mi, że układanie do dziennej drzemki zajmie mi 20 minut zamiast godziny.
Moje zabawy nie będą może wydawały się Wam super kreatywne i zaskakujące, ale są sprawdzone i działają – to właśnie one pomogły mi przetrwać trudy zajmowania się maluchami. Życzę Wam, żebyście znalazły także własne sposoby na to, by znaleźć chwilę dla siebie w ciągu dnia. I jeszcze jedno: ten czas się kiedyś skończy i kiedyś się wyśpicie. To już niedługo 😉
Rodzicielstwo jest wyzwaniem. Jest źródłem wielu, wielu radości, ale nie da się ukryć, że potrafi człowieka wykończyć. Zwłaszcza jeśli mówimy o absorbujących maluchach.
Podczas zabawy z dziećmi zawsze pamiętajmy o ich bezpieczeństwie, szczególnie w domu, gdzie ciekawskie maluchy mogą napotkać wiele przeszkód. Zobaczcie kilka prostych tricków, jak ułatwić życie sobie i swojemu dziecku w domu.
Pozdrawiam
Karolina
komentarzePS – Wpis powstał we współpracy z producentem Ibum.