Pamiętam jak dobrych kilkanaście lat temu wybuchła dyskusja na fali zmian wprowadzanych przez ministra Giertycha – rzecz dotyczyła mundurków szkolnych. Część społeczeństwa stanowczo opowiedziała się przeciwko przymusowi noszenia przez dzieci brzydkiego i niekomfortowego wdzianka. Identyfikowałam się z tą grupą i szczerze współczułam uczniom, w tym bratu męża, że musi nakładać na siebie paskudną i źle dopasowaną kamizelkę, która w założeniu miała być gimnazjalnym mundurkiem. Byłam przekonana, że jest to gwałt zarówno na estetyce, jak i na wolności i poczuciu indywidualności dziecka.
W szkole, w której uczę od początku edukacji dzieci noszą mundurki szkolne i zmusiło mnie to do szczerej refleksji i przemyślenia wcześniejszego stanowiska. Zaczęłam przyglądać się temu czy wprowadzenie obowiązkowego umundurowania oraz zasad wyglądu sprzyja dzieciom czy też odbiera im prawo do wyrażenia samych siebie. Dużo na ten temat rozmawiałam z samymi zainteresowanymi, odbyłam wiele emocjonujących dyskusji z gimnazjalistami i ich rodzicami i starałam się w miarę obiektywnie podejść do tego problemu. Poniżej kilka refleksji w temacie.Po pierwsze
Mundurek mundurkowi nierówny. Wspomniana wcześniej kamizelka z wiskozy nadal wzbudza moją niechęć i całkowity brak akceptacji. Mundurek szkolny może być jednak po prostu ładny i estetyczny, co dobrze widać na zachodzie Europy, w USA czy Japonii. Prosta granatowa spódniczka/spodnie, koszulka polo, prosty sweter lub bluza z logo szkoły – wszystko razem tworzące jednolitą kolorystycznie i estetycznie całość – to ubranie, w którym dzieci wyglądają dobrze. Takie popieram.
Po drugie
I najważniejsze – mundurek eliminuje rywalizację odzieżową. Uwaga dzieci, szczególnie nastoletnich, skupia się mocno na wyglądzie i ubraniach. I nie chodzi wcale o to, żeby było oryginalnie i ładnie, ale markowo. Liczy się tylko metka. Już w końcowych klasach podstawówki dziewczynki marzą o tym, żeby kupić cokolwiek w popularnych sieciówkach lub markowych sklepach. Czytałam niedawno list pewnej mamy, która pisała o tym, że w gimnazjum córki dzieci sprawdzają wręcz metki kolegom i koleżankom na szyi. Podobno już małe dziewczynki w szkole podstawowej zakładają kluby markowych dziewczyn, których członkami mogą być tylko określone dzieci. Oczywiście mundurek nie jest w stanie wyeliminować w pełni wszystkich podziałów, ale przynajmniej usuwa jeden z aspektów. W tym co się dzieje poza szkołą nie wszyscy muszą brać udział, a grupa dostaje sygnał, że ubranie nie stanowi podstawy do oceniania innych.
Po trzecie
Mundurek eliminuje wulgarność. Ten problem dotyczy głównie gimnazjum, choć dzisiaj obniża się dryfując w kierunku ostatnich lat szkoły podstawowej. Obserwując niektóre gimnazjalistki mam wrażenie, że mniej wulgarnie wyglądałyby nago niż w kawałkach ubrania, które zakładają do szkoły. Nie jestem purytanką, sama lubię fajnie się ubrać, ale są pewne granice 🙂 Kiedy widzę te gigantyczne dekolty i stringi wyciągnięte do połowy pleców to zastanawiam się, jak ich koledzy są w stanie chociaż przez dwie minuty skupić się na lekcji. Zapewne nie są w stanie. Rozwalają mnie także koszulki z napisem typu „Otaczają mnie debile”, „Moja stara nie wie, że piję i palę” czy napis z tyłu spodni„Easy rider”. Podobnie ma się rzecz z makijażem – część nastolatek wyznaję zasadę im mocniejszy tym lepszy. Najlepiej nieustannie go poprawiać spędzając przerwy w szkolnej toalecie. Zastanawiam się wtedy gdzie byli rodzice tych dziewczyn, kiedy one wychodziły z domu i jak bardzo musi być źle w rodzinie, żeby wypuścić córkę tak wyglądającą do szkoły. Z drugiej strony wiem, że niektóre z nich przebierają się i malują już po wyjściu. W przypadku, kiedy mamy mundurki szkolne oraz konkretny regulamin to mamy w ręku konkretne narzędzie do eliminacji takiej sytuacji.
Po czwarte
Mundurek odbiera możliwość wyrażenia przynależności do subkultury. I tu mam mieszane uczucia. Sama przez kilka lat licealnych uważałam się za przedstawiciela nurtu punk i dobrze to wspominam 🙂 Nastolatek za wszelką cenę chce być „jakiś”, wyrazić swoją odrębność przy jednoczesnym poczuciu przynależności do grupy. Subkultury świetnie zaspokajają tę potrzebę. Mundurki szkolne eliminując rywalizację niestety eliminują także możliwość wyrażenia samego siebie poprzez założenie konkretnego ubrania. Podobno jednak dzisiaj w gimnazjach subkultury i tak są w zaniku bez w względu na mundurki, więc może patrzę na to zjawisko z sentymentem, który nijak ma się do realiów.
Po piąte
Koszta. Ja płacę za mundurek Szyma około 200 zł raz w roku i mam spokój. Oczywiście chłopak musi w czymś chodzić poza szkołą, ale jak łatwo obliczyć odpada jakaś połowa tekstyliów do zakupu.
Czy warto mundurować dzieci w szkole? Bilans wypadł dość pozytywnie. Patrząc na grupę przedszkolną Hani i tak mam wrażenie, że w jakimś sensie „mundurują” nas sieciówki. Obecnie dziewczynki odziane są w „Krainę lodu” (naprawdę ciężko się z tym walczy, kiedy cytuję: WSZYSTKIE koleżanki mają już suknie Elzy), później dominuje „Monster High” i „Hannah Montana”. Czekam więc z radością na wrzesień, kiedy kolejne moje dziecko włoży prosty i estetyczny strój i nie będzie mnie zadręczać codziennie rano dylematem pod tytułem nie wiem w co się ubrać 🙂
pozdrawiam
Karolina
komentarze