W domach z betonu… czyli małżeński syndrom współlokatora
Człowiek jest w stanie przyzwyczaić się niemal do wszystkiego. Nawet do życia z kimś kogo się nie lubi. Syndrom współlokatora w małżeństwie.
Ależ to jest smutne, no. Naprawdę, jakoś strasznie mnie to dotyka, choć dla mnie jest to tylko sytuacja hipotetyczna. Razem z żoną, wspólnie (słowo klucz) pracujemy nad naszym małżeństwem, żeby właśnie do takiego wspólokatorstwa nie dopuścić.
Pewną inspiracją do tych przemyśleń jest dla mnie piosenka Martyny Jakubowicz z 1982 roku „W domach z betonu”. Nie będzie tu analizy tekstu, bo piosenka w zasadzie jest o czym innym. Chodzi mi tylko o część refrenu i hmm… klimat. Swoją drogą często polskie piosenki z lat 80-tych są takie jakieś smutne. Nie wiem, może sobie wmawiam, a może faktycznie klimat samych lat wpływał też na „listopadowe” brzmienie muzyki.
W domach z betonu
„W domach z betonu, nie ma wolnej miłości.
Są stosunki małżeńskie oraz akty nierządne.
Cassanova tu u nas nie gości.”
Za każdym razem to mnie uderza. Płynie z tego jakaś taka beznadzieja, szarość deszczowego listopadowego wieczoru. Ludzie, którzy żyją razem, dzielą i mieszkanie i życie, ale właśnie – jak współlokatorzy. Tyle, że z masą zobowiązań, raczej niefajnych. Taki właśnie syndrom współlokatora.
Nie ma radości, nie ma pożądania, nie ma miłości. Jest egzystencja, stagnacja. Dni zlewają się w jedno. Kolory bledną. Rośnie frustracja i wzajemne żale. Poczucie potrzasku, pułapki, ślepego zaułka.
Nie chodzi mi o patologię, o domy przemocowe. Tu chodzi o stagnacje, o takie „ugrzęźnięcie”. Cytowany refren mocno nawiązuje do strefy seksualnej, ale ja bym to rozciągnął ogólnie na pojęcie intymności i bliskości. W zdrowym związku ta strefa jest bardzo szeroka. To strefa uczuć: miłości, wzajemnego zaufania, radości, afirmacji itd. Dlatego ja tu skupiam się na uczuciach, co swoją drogą ma zasadniczy wpływ na to co się dzieje w całym domu, również w sypialni. Ale wielkim błędem jest rozumienie intymności i bliskości tylko przez pryzmat seksualny. Bo jakby się zastanowić, to nie seks tworzy intymność, a intymność tworzy dobry seks.
Syndrom współlokatora – ugrzęźliśmy
Wracając jednak do tego „ugrzęźnięcia” – być może znasz ten stan odrętwienia z własnego doświadczenia, być może z obserwacji. Nie ważne, nie wnikam. Jest to problem, z którym boryka się naprawdę ogromna ilość związków.
Mi udało się tego uniknąć. Choć „udało się” nie jest może dobrym terminem i na pewno nie mi samemu. Wspólnie z moją żoną pracujemy nad naszym związkiem. Dużo o tym rozmawiamy, staramy się poszerzać naszą wiedzę na ten temat, rozważać wspólnie pewne aspekty dobrego związku. Przede wszystkim jednak podejmujemy działania zaczynając od siebie, a nie, pełni roszczeń, czekając na drugą osobę.
Chciałbym się podzielić tym właśnie co staramy się robić. Może to być pomocne przede wszystkim jeśli jeszcze nie doszło u ciebie do syndromu współlokatora, bo łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. Ale nawet w przypadku gdy już widzisz, że jest nieciekawie możesz z tego tekstu wyciągnąć coś dla siebie. To ważne żeby działać, bo należy mieć na uwadze, że wejście w ten stan nieuchronnie prowadzi do rozstania, nierzadko poprzedzonego zdradami i innymi dramatami. A wtedy zranieni są wszyscy. Zwłaszcza niczemu winne dzieci.
Co zrobić, żeby nie stać się współlokatorami?
Należy pamiętać, że praca nad związkiem jest procesem, który nie ma końca. W tym sensie, że często (zwykle nieświadome) zakłada się, że jest to proces, który ma swój koniec jednak ma. Start jest w momencie poznania się, pierwszych randek. Potem mamy etap biegu, gdy poznajemy się lepiej, aż dochodzimy powoli do wniosku, że chcemy żyć ze sobą. Metą i końcem naszego biegu jest moment, w którym stwierdzamy, że tak – będziemy ze sobą w zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe (choć statystyki przeczą jakby to „na złe” było traktowane poważnie).
Czasami, po zakończonym biegu, świętujemy jeszcze przez chwilę ten niewątpliwy sukces. Ten czas potocznie nazywamy miesiącem miodowy. Miesiąc ten trwa czasami dwa tygodnie, czasami rok czy dwa lata, ale – raczej prędzej niż później – i on się kończy. Dokonało się.
Bieg, który nie ma mety
Moim zdaniem bycie w związku jest biegiem, który nie ma mety. To jest proces, czasownik, staranie się, podejmowanie świadomych i intencjonalnych działań.
Ten proces przejawia się w rzeczach i małych i dużych. Banalnych i zasadniczych. Kiedy ostatni raz kupiłeś kwiaty? Kiedy ostatni raz powiedziałaś, że lubisz jego żarty? Kiedy ostatni raz byliście na randce? Kiedy ostatni raz napisałeś do niej list i zostawiłeś w jej półce żeby znalazła go gdy wróci z pracy? Kiedy ostatnio przytuliłaś go i pocałowałaś, tak po prostu? Kiedy ostatnio…
To są drobne gesty, jak ziarnka piasku. Nic. Ale tona piachy to już potęga. Te drobne rzeczy budują codzienność. Za drobnymi gestami idą sprawy większego kalibru, ale można budować jedynie na solidnym fundamencie z drobnych spraw, z codziennych rozmów, żartów, uśmiechów i pocałunków. Dlatego tak ważne jest żeby pracować nad swoim związkiem.
„Nie próbuj. Rób, albo nie rób. Nie ma próbowania.” – Mistrz Yoda „Imperium kontratakuje”
Bardzo ważne dla mnie jest też wyraźne oświadczenie, że moje małżeństwo nie jest na próbę. Nie zakładamy, że się uda, albo nie uda. Nie próbujemy z żoną żeby było dobrze. My tak robimy, żeby było dobrze. Niby niuans, ale gdy ktoś mówi, że spróbuje, to od razu zakłada, że może się nie udać. Daje sobie przyzwolenie i usprawiedliwienie: „no przecież próbowałem!”. Nie, ja nie chcę próbować być lepszym mężem.
To JA zacznę
Drugą rzeczą jest zaczynanie od siebie. Zawsze zwracam uwagę na to, że ja odpowiadam za to jak ja się staram. Na tym się skupiam. Tam gdzie jest miłość, tam nie ma matematyki. Nie ma liczenia kto się stara bardziej.
Jeśli czujesz, że jesteście w dołku, albo u jego progu, to powiedz sobie, że „ja będę się starał”. Potem to samo powiedz żonie czy mężowi: „Ja będę się starał. Ja będę się starał i będę robił co trzeba. Proszę, żebyś była w tym ze mną, bo to co mamy jest ważne i cudowne i nie chcę tego i ciebie stracić.” A potem rób. Rób dobre rzeczy i małe i duże. Rób. Ty rób.
Co JA mogę zrobić?
Ja wiem, że zaraz się pojawiają setki głosów, że o! Ja przecież tyle robię, a on/one to… Nie. Stop. Spróbuj tak:
„Spróbuj wziąć odpowiedzialność w następujących sytuacjach:
- Kiedy masz ochotę narzekać, obwiniać lub narzekać, zadaj sobie pytanie, co mogę zrobić?
- Kiedy sprawy w związku nie układają się tak, jak chcesz, zadaj sobie pytanie, co mogę zrobić
- Kiedy myślisz o planowaniu randki, weekendu lub rodzinnych wakacji, zadaj sobie pytanie, co mogę zrobić?
- Kiedy oceniasz wasze życie seksualne, zadaj sobie pytanie, co mogę zrobić?
- Kiedy patrzysz na wasze finanse, zadaj sobie pytanie, co mogę zrobić?
- Kiedy oceniasz waszą duchowość, intymność, zadaj sobie pytanie, co mogę zrobić?”
Alisa i Tony DiLorenzo. „The 6 Pillars of Intimacy: The Secret to an Extraordinary Marriage” (tłumaczenie moje).
To naprawdę przynosi efekty.
Rozmowa i wartościowy wspólny czas
Do znudzenia będę powtarzał, że dobre małżeństwo musi ze sobą dużo rozmawiać i musi spędzać ze sobą dużo czasu. Pisałem o tym szerzej wy tych tekstach, więc tam odsyłam, żeby tu nie robić zbyt wielu powtórek:
- Walk & talk – małżeński spacer
- Randka w domu – pomysły dla par
- 20 tematów do rozmów dla par
- Nie tylko ilość, ale i jakość – wartościowy czas małżeństwa
- Pycha kroczy przed upadkiem małżeństwa
- Nudna żona
„Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?” – Ewangelia Mateusza
Cały fragment brzmi tak:
„Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” – Ewangelia Mateusza 7, 3-5
To bardzo znany cytat. Nie zależnie od tego czy wierzysz czy nie, możesz w tym fragmencie odnaleźć wielką mądrość. Choć to bywa trudne, to właśnie tak staram się podchodzić do mojego małżeństwa. Najłatwiej jest obwinić drugą osobę i… wdepnąć w bagno.
To jest takie emocjonalne bagno. Odpychamy od siebie odpowiedzialność za nasze małżeństwo, oskarżamy drugą osobą. Tworzy się podział: on/ona – winny. Ja – ofiara. Zatem to mi się należy. Co się należy? Cokolwiek, przypomnij sobie co ci się należy. Na pewno nie musisz daleko sięgać pamięcią. Takich sytuacji pełnych roszczeń na pewno było trochę, bo to nasza, niestety, naturalna metoda obrony. Ja jestem niewinny, ja jestem ofiarą, mi się należy…
Mi się należy
Mi się należy więcej uwagi, mi się należy wolny czas, mi się należy żeby się wyspać, mi się należy przytulanie, mi się należą kwiaty, mi się należy rozwieszone pranie, mi się należy obiad, mi się należy seks, mi się należy… Znasz to, co nie?
Taki stan ducha jest spowodowany właśnie zwiększaniem win partnera, a umniejszaniem swoich. Do tego dochodzi jeszcze rozpamiętywanie – czyli brak przebaczenia oraz nie mówienie tego o co nam chodzi. Anegdotyczne już „domyśl się”. Przy czym tu mocno i wyraźnie podkreślam – wbrew obiegowym żartom, nie jest to cecha, którą kobiety mają na własność. Faceci robią to samo. Nie mówią co czują, nie mówią co ich trapi, nie próbują porozmawiać intymnie. Jakoś to będzie. Tylko, że nie będzie.
To wszystko sprawia, że drzazga w oku naszej żony czy męża rośnie do rozmiarów jakiejś sekwoi. A wystarczy po prostu porozmawiać.
Jesteśmy różni, mówimy różnymi językami
Banał? Tak? A jednak zdaje się, że większość osób, próbuje docierać do swojego partnera wyraźnie swoimi sposobami. Już tłumaczę: każdy z nas jest inny, mamy inne potrzeby i inne sposoby ich komunikowania. Nawet jeśli myślimy o tym samym, to wyrażamy to na różne sposoby, i co więcej – oczekujemy od drugiej osoby, że właśnie naszym sposobem nam odpowie. Niestety najczęściej mówimy zupełnie innymi językami.
Myśl tę rozwija Gary Chapman w swojej bestsellerowej książce „5 języków miłości”, którą absolutnie polecam. Dla wielu osób jej lektura może to być naprawdę punktem zwrotnym. Warto tę książkę nabyć i przeczytać wspólnie z małżonkiem – jak to się mówi: game changer. Tym bardziej, że kosztuje tylko kilkanaście złotych.
>> Kup książkę „5 języków miłości”
Można zrozumieć wiele rzeczy o sobie nawzajem. Lektura tej książki plus rozmowa na ten temat może naprawdę wnieść wiele dobrego do waszej relacji. Zrozumienie siebie na wzajem i swoich potrzeb, jest kluczowe. Przyznam szczerze, że mimo 20 lat razem, z czego 15 jako małżeństwo, odkryliśmy kilka rzeczy, które rzuciły nowe światło na pewne nasze sprawy. Niemal natychmiast nastąpiła jakościowa poprawa.
Bo do tanga trzeba dwojga…
Na koniec zostawiłem sobie współodpowiedzialność za związek. Wspominałem wcześniej, że moje rady, które tu zawieram mogą mieć największą wartość jeśli jesteś na początku związku i jeszcze żadne problemy nie wystąpiły, albo na początku problemów, gdy jeszcze dość łatwo można je przepracować, bo są ku temu wspólne chęci. Związek z definicji zakłada, że nie jest to solowa akcja. Tu dwie osoby muszą powiedzieć, że będą pracować nad związkiem.
Być może jesteś w miejscu gdzie problemy są już zbyt duże. Gorąco cię zachęcam, żeby skorzystać z usługi wykwalifikowanego poradnictwa małżeńskiego. Bardzo możliwe, że jeszcze nie jest za późno, żeby to uratować.
A za czterdzieści lat
Czytaliśmy ostatnio z żoną wywiad z pewnym małżeństwem. Starsi już ludzie, chyba pięćdziesiąt lat małżeństwa. Absolutnie zachwycająca w swojej normalności rozmowa. O tym, że oni się po prostu lubią i że staraj się być dla siebie jak najlepsi. Bardzo dużo rozmawiają. Lubią razem chodzić na grzyby i rozmawiają godzinami, czasami nawet znajdą jakiegoś grzyba. Albo drylują wiście, całą noc, bo fajnie się w tedy rozmawia.
Cudowny to obraz tak fajnie się wspólnie zestarzeć. Tego i sobie i tobie serdecznie życzę.
Pozdrawiam
ZUCH
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” 🙂
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023