Można śmiało parafrazować taki, dość oklepany, slogan reklamowy, że są markery i jest Sharpie. W tym wypadku nie będzie to hasło na wyrost. Marka Sharpie, już od prawie pięćdziesięciu lat jest znana i kultowa w USA, a teraz zaczyna mocno promować się w Polsce. Częścią tej promocji jest mój wpis testo-recenzjo-konkursowy. Markery zacne, to i nagroda w konkursie też jest zacna. Ale o tym za chwilę.
Markę Sharpie znałem już wcześniej, bo zawsze kiedy przylatują moi znajomi ze stanów (bo mam takich, a co, zagranico, wow, uszanowanko), to w swoich gigantycznych torbach, pośród przeróżnych dóbr i wytworów cywilizacji zachodniej, mają markery Sharpie. Zawsze.
Sharpie
No więc poczytałem sobie trochę o tych markerach i z ciekawszych rzeczy wyłuskałem, że produkują je już od 1964 roku, i że w USA faktycznie idą grubo, bo np. sponsorują zawody NASCAR. A wiecie, w stanach to prawie religia. Poza tym bardzo często te markery można zobaczyć w prasie czy na portalach plotkarskich, bo zwykle nimi wszelkiej maści gwiazdy rozdają autografy. W sumie rozsądnie, bo to na kartce, książce, piłce czy dekolcie trzymać się będzie bardzo dobrze.
Wyzwól kreatywność
Sharpie komunikuje się jako produkt, który ma o wiele więcej zastosowań niż tylko pisanie po papierze, czy podpisywanie płyt CD (co zresztą robi znakomicie). Krótko mówiąc Sharpie pomaga wyzwolić kreatywność. No, dość szumnie. Faktem jednak jest, że dzięki swojej niewątpliwej trwałości świetnie się nadają do wszelkich niekonwencjonalnych zastosowań. Rysownicy, handmakerzy powinni być zachwyceni.
No to rysujemy
Pierwsze na warsztat wziąłem markery z serii Sharpie Fine, które charakteryzują się m.in. odpornością na wodę i blaknięcie. Świetnie się nadają do bazgrania po różnych dziwnych powierzchniach. Bardzo fajnie smaruje się nimi po kubkach. Szybko schną, więc nic się pod ręką nie rozmazuje, a poza tym można je łatwo utrwalić. Wystarczy taki kubek troszkę podpiec (30 min. w temp. 190 stopni). Zabawa przednia.
Z Sharpie trzeba uważać na dzieci, bo te markery są naprawdę cholernie mocne. Wiem co mówię, bo próbowałem usunąć uśmiechniętą buzię z biurka moich dzieci, po tym jak moja córka uznała, że papier jest zbyt mainstreamowy. Średnio mi się to udało. Z samych dzieci rysunki schodzą jeszcze trudniej niż z biurka.
Jak już jesteśmy przy dzieciach, to jako ojciec niejadka czasami muszę mocno kombinować żeby zwykła kolacja stała się bardziej atrakcyjna. Ostatnio, kiedy testowałem sobie markery i sprawdzałem jak się nimi rysuje po różnych powierzchniach postanowiłem z synkiem wprowadzić trochę kolorytu. Otóż zwykłe jajka są nudne, taka po prostu jednolita skorupka. Ale można tam coś narysować. Tak więc jajka zyskały tożsamość, a dzięki Sharpie Metallic nawet tożsamość królewską. Srebrne i złote markery, czad.
Na koniec zostawiłem sobie Sharpie Stained przeznaczone do tkanin. Koszulki, czapki, trampki, itp. Można bazgrać po wszystkim. Rewelacja. Markery z serii Stained mają fajną końcówkę, takie jakby piórko, tylko że dość twarde. Dzięki niemu można rysować (malować?) i cienkie i grube linie. Tymi markerami rysuje się świetnie. Tusz schnie błyskawicznie właściwie od razu uzyskując odporność na pranie. Przy okazji, u mnie w domu wywiązał się taki dialog:
Żona: A co Ty właściwie robisz?
Ja: Hmm… wiem, że trudno w to uwierzyć, ale… pracuję…
Sam jednak przyznaję, że trochę mnie poniosło.
Zresztą, jak fajne są te markery możecie też zobaczyć na moim krótkim, acz treściwym filmiku:
Summa summarum
Muszę przyznać, że Sharpie to świetny produkt, bardzo trwały. Co więcej, faktycznie wyzwala kreatywność. Mając garść tych markerów, aż mnie nosiło żeby coś narysować, żeby wyjść poza zwykłą kartkę i poszukać jakichś innych, ciekawych rozwiązań. Nie pamiętam kiedy ostatnio rysowałem po kubkach, a coś czuję, że w najbliższym czasie żaden kubek się nie ostoi, bo go dopadnę z markerami. Moje dzieciaki też będą tworzyć i pokrywać głowonogami różne przedmioty. No właśnie, różne, bo przecież możliwości są niemal nieograniczone. Tym bardziej, że w palecie produktów Sharpie są też inne serie, do jeszcze innych zastosować, ot choćby specjalne markery do malowania po szkle.
Podczas pracy nad tym wpisem świetnie się bawiłem (a że jeszcze mam karton różnych markerów Sharpie, to bawił się będę jeszcze dość długo) i szczerze mogę Wam polecić markery Sharpie.
- Śledź Sharpie na Facebooku oraz na Instagramie, a także na Pinterescie.
KONKURS
Od razu powiem, że główną nagrodą jest iPod Nano G6 (plus oczywiście paka markerów Sharpie), więc warto w konkursie wziąć udział. Będą też nagrody pocieszenia pod postacią markerów.
KONKURS ZAKOCZONY – WYNIKI MOŻNA ZOBACZYĆ TUTAJ.
Zadanie:
Trzeba narysować/namalować na sobie (lub na kimś kto Wam się da) fajny „tatuaż”, ale koniecznie z wkomponowanym jakimś motywem zuchowy. Czyli z czymkolwiek zaczerpniętym z mojego bloga zuchrysuje.pl. Spytacie po co? Ano po to, żeby połechtać moje ego, ale też żeby podnieść nieco poprzeczkę. Będzie też to sposób weryfikacji, czy Wasze dzieło jest naprawdę Wasze, a nie wujka Googla. Właściwie nie ma ograniczeń co do formy i treści „tatuażu”. No może tylko, żeby to nie było wulgarne, żebym mógł to potem opublikować.
Aha, możecie malować po sobie czymkolwiek, byle jako tako trwałym. Może nie koniecznie markerami Sharpie, bo one naprawdę nie chcę schodzić z ciała. Uwierzcie mi na słowo.
Regulamin konkursu jest tutaj.
Cóż, to chyba na tyle.
pozdrawiam
Zuch
PS – jak się łatwo domyślić ten wpis jest częścią mojej współpracy z marką Sharpie. Opinie tu zawarte są moimi subiektywnymi opiniami, na które marka Sharpie nie miała wpływu.
.
- Kotełki – gra logiczna - 31/03/2025
- Małżeństwo, to codzienność. Czasem piękna i lekka, czasem trudna i wymagająca. - 21/02/2025
- Miód – złoto, które warto mieć w domu (i w kubku kawy!) - 21/02/2025