Wiem, że na temat prac domowych i wychowywania dzieci pisze się w internetach coraz więcej i bardzo mnie to cieszy. Zwłaszcza, że coraz wyraźniej słychać głosy podkreślające wagę prac domowych i ich ważność w kontekście codziennego życia. Jednak mimo tego spora część znanych mi osobiście kobiet, które są matkami praktycznie nigdy nie odpoczywa.
Znam takie, które od kilku lat nie wyszły nigdzie poza pójściem do pracy zawodowej i szybkim powrotem do domu oraz wizytami w sklepach spożywczych. Nie czytają książek, nie oglądają filmów, nie chodzą na kawę, bo sądzą, że nie mają na to czasu.
Nie wiem czy tylko ja to zauważam, ale widzę, że większość matek w domu funkcjonuje dokładnie na takich samych wysokich obrotach jak w pracy zawodowej. Ja też tak mam, że nawet po ciężkim dniu w szkole, gdzie jako osoba łącząca pracę nauczyciela z kierowniczym stanowiskiem mam naprawdę tysiące różnych zadań, gdy wracam do domu to wyznaczam sobie w głowie kolejne zadania, które trzeba wykonać.
Gotowanie, pranie, sprzątanie i ogólne ogarnianie przestrzeni domowej potrafi zająć ładnych kilka godzin. Latam po chacie i tu kubek odniosę, tam bluzę odwieszę, pranie posegreguję i w końcu orientuję się, że już 18-ta, a ja jeszcze nie usiadłam i nie odetchnęłam.
Wiem, że taki schemat zachowania wyniosłam z domu rodzinnego i jest to pokłosie kobiecej doli sięgającej wielu pokoleń wstecz. I nie twierdzę, że takie gospodarowanie przestrzenią domową jest czymś z gruntu złym, problemem jest zazwyczaj fakt, iż w tej przestrzeni żyje gromadka osób, a tylko jedna się nią zajmuje. Matka.
Zrobię wszystko
Sedno problemu i braku matczynego odpoczynku tkwi zatem w tym, że ona sama zajmuje się wszystkim co jest związane z codziennym funkcjonowaniem rodziny. Dom rodzinny jest wspólnym dobrem i uważam, że każdy jego mieszkaniec powinien sprawiedliwie zaangażować się w jego ogarnianie, w praktyce jednak wygląda to inaczej.
Polskie statystyki dotyczące prac domowych są przerażające: kobiety średnio poświęcają na nie ponad pięć godzin na dobę, mężczyźni około dwóch. W statystykach nie ma mowy o dzieciach, ale domyślam się, że poza drobnymi pracami również one nie włączają się zbyt intensywnie w ten aspekt życia rodzinnego.
Wychodzi na to, że po powrocie z pracy/szkoły dzieci i tata głównie odpoczywają, a mama robi drugi etat. Bywa i tak, że kobieta sama nie chce, aby reszta rodziny pomagała w domu i odsuwa domowników od obowiązków. W rezultacie nie zauważa, że tylko ona nie ma czasu na odpoczynek i regenerację sił. Rezultatem jest frustracja i wieczne przemęczenie. I przede wszystkim brak fajnego i wyluzowanego czasu spędzanego z mężem i dziećmi.
Mama staje się synonimem wiecznie zapracowanego robota. W domu jest czysto, posiłki są trzydaniowe, ale dzieci nie pamiętają kiedy ostatnio mama po prostu na luzie się z nimi bawiła. Uważam, że na tym układzie wszyscy tracą i nikt nie zyskuje.
Mama powinna odpoczywać
Mama powinna odpoczywać, bo bycie mamą to najbardziej odpowiedzialna i stresująca praca na świecie i wypalenie zawodowe również jej dotyczy. Apeluję tym samym do facetów – zmuszajcie wręcz swoje żony do odpoczynku i zwracajcie uwagę na to co robią po powrocie z pracy.
Na początek bardzo dobrze sprawdza się konkretny plan z konkretnym podziałem obowiązków domowych. Siadamy razem i ustalamy co kto robi. Najlepiej zacząć od zastanowienia się, które prace domowe są dla nas najgorsze, a które sprawiają nam przyjemność.
Przykładowo – ja najbardziej nie cierpię prasowania i mycia okien, słabo mi to też wychodzi. Maciej nienawidzi wycierania kurzy i układania rzeczy na półkach. Ja wzięłam więc na siebie odkurzanie półek, on prasuje ciuchy i myje okna.
Resztę czynności podzieliliśmy i wyznaczyliśmy konkretny termin cotygodniowych porządków na piątkowe popołudnie. Nie ma więc między nami konfliktów w tym temacie – po prostu z ciężkim sercem co tydzień zabieramy się do roboty. Dwie-trzy godzinki i sprawa załatwiona.
>> Przeczytaj koniecznie tekst mojego męża: Wywal żonę z domu!
Dzieci do roboty
I co ważne – do obowiązków domowych musimy koniecznie włączać dzieci, oczywiście w zależności od ich wieku i możliwości. One jednak też muszą czuć się odpowiedzialne za porządek i uczyć się dbania o przestrzeń wokół siebie.
U nas ten temat tak jak w wielu domach idzie opornie. Są spisane zasady i wyznaczone zadania, ale bywa, że w piątki napotykamy na opór i płacz. Zwykłe wytarcie kurzu na półkach i posprzątanie zabawek urasta do rangi globalnego dramatu, ale staramy się wytłumaczyć i tym samym zmobilizować dzieciaki do działania, bo przecież my także nie jesteśmy zachwyceni perspektywą porządków domowych.
Wzajemna służba
W domu pełnym miłości i postawy służenia sobie nawzajem wszyscy będą mieli czas na odpoczynek i regenerację. Matka będzie miała dokładnie tyle samo zadań co reszta rodziny i nie będzie miała problemu z tym, żeby przeczytać książkę czy wyjść na imprezę z koleżankami. I zyska na tym nie tylko ona, ale i cała rodzina, która straci wprawdzie czas na zaangażowanie w prace domowe, ale zyska czas na wspólne fajne bycie razem.
Dlatego cieszę się, że moja rodzina zwraca uwagę na te moje codzienne ogarnianie domu i domaga się, abym to zostawiła do piątku i zagrała w planszówki czy wypiła kawę. Dzięki temu mam poczucie, że mnie kochają i troszczą się o moje siły. Bo jak każda mama bardzo tego odpoczynku potrzebuję.