Jest taka zabawa dla (raczej podpitych już) dorosłych, w której chodzi o to żeby przejść pod kijkiem. Kijek w kolejnych podejściach jest coraz niżej, a poziom trudności coraz wyżej. Krótko mówiąc zabawa się rozkręca.
Skoro bawi to nastolatków i dorosłych, to z pewnością bawiłoby i dzieciaki. Można jednak pójść trochę dalej, zabawę trochę podkręcić i stuningować, a w efekcie otrzymać około godziny spokoju. Jak? Tak:
Zamienił wujek kijek na sznurek
No bo po co ograniczać się do statycznego kijka? Sznurek daje więcej możliwości. Tak więc, kiedy ostatnio byłem na zakupach w pobliskim M1 zaszedłem do Praktikera (mimo że pan Stasiu ze spółdzielni mówi zawsze: panie, Praktiker-sraktiker) w poszukiwaniu sznurka, gdyż w standardowym wyposażeniu mieszkania takowego nie posiadałem. Teraz uwaga – Zuch radzi:
Nie opłaca się kupować sznurka w dziale gdzie można go kupić na metry.
Zdecydowanie lepiej (kilka razy taniej) jest kupić go już gotowego w paczce.
Znalazłem 30m sznurka za 9,99zł. Sznurek taki jak do wieszania prania na balkonie. Uboższy o dychę, ale za to z trzydziestoma metrami sznurka wróciłem do domu.
Mission Impossible
Przygotowanie zabawy jest bardzo proste: robimy ze sznurka sieć używając łóżek, krzeseł, szaf i co tam pod rękę wpadnie. Sami też możemy być filarem podtrzymującym, a jako że zwykle jesteśmy bardziej ruchomi niż krzesło, to możemy być też elementem wprowadzającym utrudnienia i zamieszanie. A utrudnienia i zamieszanie, wiadomo – dobra rzecz.
Sama zabawa jest również banalna: nasze potomstwo musi przejść ten gąszcz nie dotykając sznurka (bo to tak naprawdę laser jest). Można przechodzić w różnych kierunkach. Można też liczyć czas i naliczać karne sekundy za dotknięcie sznurka… tfu – lasera. Można część sznurka (tak teraz sznurka, bo laser przecież by przeciął), przykryć kocem i zrobić dodatkowy tunel.
Zabawa jest wielopłaszczyznowa: jest element rywalizacji, jest wyzwanie, jest gimnastyka, ale też wyobraźnia działa, bo przecież trzeba jakąś historię do tego wymyślić. Jest też aspekt praktyczny, bo zyskujemy 30m sznurka, a nigdy nie wiadomo kiedy nam to może się przydać. Ale przede wszystkim jest kupa zabawy.
Polecam, bo to dobry sposób na jakościowe spędzanie czasu z dziećmi. Zabawa może się już zacząć od wyprawy po sznurek, a skończyć dużo dalej, np. rysując labirynty, tory przeszkód i dopowiadając różne historie.
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023