Bardzo często widzę u różnych rodziców (nie wyłączając siebie) ogromne zadowolenie z sukcesów dziecka. Ekscytujemy się tym jakie te nasze dzieci są mądre i utalentowane. Są takie – co oczywiste – dzięki genom jakie im przekazaliśmy. My. Taka to nasza wrodzona próżność. Jedni mają tego mniej, inni bardziej, jeszcze innym kompletnie na tym punkcie odwaliło. Ale ja dziś nie o tym. To o czym tu wspomniałem przejawia się też w tym co mówimy dzieciom i wnukom, bo dziadkowie w tym „procederze” uczestniczą chyba z jeszcze większym zapałem.
„Jakiś Ty mądry”, „To takie inteligentne dziecko”, „Dzięki twojej inteligencji rozwiązujesz wszystkie zadania”. Tak często jest, że największą uwagę zwracamy na tę jakąś wewnętrzną moc, która rozwiązuje zadania. W domu, w szkole – to zdarza się bardzo często. Natomiast o wiele rzadziej, lub w pewnych kręgach niemal wcale, nie chwali się dzieci za ciężką pracę, którą w rozwiązanie zadań włożyły.
Teraz tytułem wyjaśnienia, bo z ośmioletniego doświadczenia publikowania w sieci wiem, że rozumieniem ironii i skrótów myślowych bywa różnie: tytuł tego wpisu jest mocno z przymrużeniem oka. Nie chodzi o to, żeby nie mówić tego dzieciom nigdy. Absolutnie nie chodzi o to, żeby dzieci nie chwalić. Chwalcie dzieci! Ale z głową! I właśnie na to chcę zwrócić uwagę.
Pewnie jesteś bardzo inteligentny
Pozwólcie, że posłużę się konkretnym eksperymentem, który zainspirował mnie do tego wpisu. Otóż w 1998 roku przeprowadzono badania1 na grupie piątoklasistów. Dostali oni do rozwiązania bardzo trudne łamigłówki. Wszystkie dzieci – niezależnie od faktycznego wyniku – zostały poinformowane, że poszło im świetnie. Przy czym połowie powiedziano jeszcze, że widać jak bardzo się napracowali przy rozwiązaniu tych zadań. A drugiej połowie powiedziano, że pewnie są bardzo inteligentni. Następnie poproszono wszystkich o wykonanie jeszcze jednej serii zadań o trzech poziomach trudności. Uczniowie, których inteligencje pochwalono, w drugim teście koncentrowali się na łatwiejszych zadaniach nie znajdując motywacji do rozwiązania trudniejszych. Te dzieci stwierdziły też, że eksperyment niezbyt im się podobał. Ale dzieci pochwalone za pracę jaką musiały włożyć w pierwszy test, zaczęli postrzegać eksperyment jako test, którego wyniki będą zależeć wyłącznie od nich samych. Ci uczniowie podjęli się też rozwiązania trudnych zadań, a ostatecznie stwierdzili, że bardzo dobrze się bawili.
Zewnętrzne i wewnętrzne poczucie kontroli
Jest to uproszczony przykład tego jak działa zewnętrzne i wewnętrzne poczucie kontroli. Zewnętrzne sprawia, że nie czujemy się panami własnego losu, narzekamy i winimy innych za swoje niepowodzenia (ahoj Polsko!). Z kolei wewnętrzne poczucie kontroli sprawia, że chętniej przejmujemy inicjatywę. Jeśli coś się nam nie udaje, to podejmujemy kolejną próbę starając się poprawić. Chętniej się uczymy i poszerzamy kwalifikacje. Koniec końców ludzie z wewnętrznym poczuciem kontroli o wiele częściej są nazywani „ludźmi sukcesu”, częściej osiągają sukcesy naukowe, cechuję się większą dojrzałością społeczną, a także mają niższy poziom stresu, rzadziej zapadają na depresję i dłużej żyją.
Wnioski z tego eksperymentu wyciągnęli m.in. ludzie odpowiedzialni za szkolenia Marines2. Wnioski z tego eksperymentu możemy wciągnąć również my – rodzice.
Chwalmy dzieci, ale rozsądnie
Jestem wielkim zwolennikiem chwalenia dzieci (i nie tylko dzieci). Uważam, że dzięki pochwałom zajdę dalej niż dzięki groźbom – tu włącza się moja wewnętrzna Ania z Zielonego Wzgórza. Uwypuklając pozytywy jesteśmy zachętą, podsycamy ogień chęci poznania świata i dziecięcej ciekawości. Dajemy sygnał, że jest sens się starać. W końcu każdy lubi być chwalony. Nawet za drobne rzeczy. Używanie pochwał daje też o wiele lepsze podłoże do pracy nad rzeczami, które wymagają poprawy. Jednak jak wszystko i chwalić należy z głową.
Ten eksperyment pokazuje, że warto jest uwypuklać osobiste zaangażowanie dziecka w proces. Jego ciężką pracę, jego starania, jego skupieni. Wszystko to, co nie jest cechą wrodzoną. Wszystko to na co miał wpływ. Oczywiście nic się nie stanie jeśli od czasu do czasu pochwalimy inteligencję, czy urodę. Chodzi o to, żeby nie popaść w przesadę.
A jakie będą moje dzieci?
Taką małą zmianą komunikacji możemy dorzucić konkretną cegiełkę do rozwoju naszych dzieci, wnuków, czy uczniów. Ja zawsze lubiłem wyobrażać sobie siebie jako ojca, który inspiruje, który wzmaga ciekawość u dzieci, który nie ogranicza. Myślę, że wnioski z tego eksperymentu mogą być pomocne. Bo widzicie, ja nie wiem kim będą moje dzieci. Nie mam oczekiwań za nich. Nie wiem czy będą lekarzem czy stolarzem. Nie chcę żeby dla nich określonej ścieżki zawodowej. Chcę jedynie żeby były szczęśliwe.
Pozdrawiam
Zuch
1 Claudia M. Meulleri i Carol S. Dweck „Praise for Intelligence Can Undermine Children’s Motivation and Performance” – Jurnal of Personality and Social Psychology, n1 (1998)
2 O tym i o wielu innych ciekawych rzeczach możecie przeczytać w książce „Mądrzej, szybciej, lepiej” Charlesa Duhigga, która nakładem PWN ukaże się 17 października. Jest to książka o efektywności w pracy, ale niektóre fragmenty zainspirowały mnie do rozważań nad rodzicielstwem.
KUP KSIĄŻKĘ „MĄDRZEJ, SZYBCIEJ, LEPIEJ”
Fajne? Daj lajka i zostaw komentarz
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023