Jak byłam małą dziewczynką to strasznie mocno przywiązałam się do miejsca, w którym mnie wychowywano. Dorastałam w niewielkim miasteczku na wschodzie Polski w mieszkaniu w bloku na niewielkim osiedlu. Ta mała społeczność mieszkańców stała się moim pierwszym światem, w którym było zakorzenione moje poczucie trwałości i bezpieczeństwa.
Ci ludzie mnie znali i ja ich znałam. Byli to bardzo różni ludzie, o różnych charakterach i postawach, życzliwi i ci, których dzieci unikały. Co ważne moi sąsiedzi okazywali zainteresowanie mną i moim zachowaniem. Oczywiście bardzo mnie to zaczęło wkurzać, gdy stałam się nastolatką. Jednak przez cały okres dzieciństwa mogłam dorastać we wspólnocie ludzi, którzy stanowili mnóstwo najrozmaitszych typów kobiet i mężczyzn i jednocześnie wchodzili ze mną w bezpieczną relację. Cała ta społeczność stała się dla mnie domem rodzinnym – wtedy najlepszym miejscem na ziemi.
Nostalgia
Gdy byłam studentką wydawało mi się, że straciłam ten pociąg do bycia domatorem i zakorzenienia w jednej społeczności. Dużo podróżowałam zarówno po Polsce jak i po świecie i nie czułam się związana ze swoim miejscem zamieszkania. Sytuacja zmieniła się, gdy do świeżo zakupionego na kredyt mieszkania przynieśliśmy prosto ze szpitala malutkiego Szymka. Nagle powróciły do mnie wspomnienia dzieciństwa i nostalgia za domem rodzinnym. Zaczęłam sobie zadawać pytanie o to w jaki sposób mogę zbudować swojemu synkowi najbezpieczniejsze miejsce na ziemi.
Bezwarunkowa miłość i akceptacja
Dom nie jest dla mnie tylko powierzchnią mieszkalną, schronieniem przed zimnem i deszczem czy miejscem do spania i jedzenia. Dom to ognisko rodzinne, społeczność, w której dzieci mogą wzrastać do coraz pełniejszej dojrzałości. To miejsce, do którego dostęp mają nie tylko mama i tata, ale także dalsza rodzina i przyjaciele. Miejsce, które kojarzyć się będzie z bezwarunkową miłością i akceptacją, radością, ale także chwilami smutków czy wspólnie przeżywanych kryzysów. I przede wszystkim miejsce, w którym się wzajemnie jako rodzina budujemy.
Co jest za drzwiami?
Pamiętam rozmowę na ten temat, którą jakieś dwa lata temu odbyłam z moimi dziećmi. Powodem rozmowy była ciężka kłótnia jaka się między nimi wywiązała, taki typowy konflikt między rodzeństwem. Stojąc w kuchni słyszałam jak oboje miotają wyzwiska i oskarżenia, których celem było zranienie drugiej osoby. Ta wymiana zdań oczywiście szybko przekształciła się w płacz i lament. Wkroczyłam więc do akcji, posadziłam ich na podłodze i spytałam czy widzą stąd drzwi wejściowe. To nieoczekiwane pytanie ich zaskoczyło i przerwało płacz. Obydwoje przytaknęli, bo z ich pokoju drzwi były widoczne.
Za tymi drzwiami – powiedziałam – czasami spotkacie się z krytyką i nienawiścią. Ludzie będą o was mówić różne rzeczy, o których nigdy się nie dowiecie. Będą was ranić i obrażać. Ale z tej strony drzwi sprawy mają wyglądać inaczej. Tutaj, w domu, macie prawo oczekiwać, że ludzie się kochają, dbają o siebie nawzajem i jedno drugiemu pomaga stać się kimś lepszym. To właśnie nazywa się wzajemnym budowaniem. To co przed chwilą czyniliście jedno drugiemu nie było budowaniem, lecz burzeniem. W tym domu nie ma miejsca na burzenie i niszczenie.
Bezpieczne miejsce
Dom rodzinny to dla mnie przede wszystkim miejsce wzajemnego budowania. Jest wspólnotą, w której rozwijające się dzieci mogą mieć pewność, że dostaną maksimum miłości i uwagi dorosłych, takie niezbędne wyposażenie, które w przyszłości pozwoli im podejmować odpowiedzialne decyzje. Dom to takie bezpieczne miejsce, do którego można zawsze wrócić w godzinie klęski, znajdując w nim współczucie, pokrzepienie i zrozumienie. Miejsce pełne spokoju, w którym można się odciąć od chaosu tego świata i odpocząć. Dom powinien być terenem takiej swoistej odnowy biologicznej, w czasie której można zebrać siły przed zmierzeniem się z kolejnym dniem. Ziemią obiecaną, o której każdy wie, iż jeśli do niej wejdzie, to zostanie przygarnięty do serca, wysłuchany i doceniony.
Praca i wysiłek
Nie jest łatwo stworzyć taki dom i taką społeczność. Wymaga to od wszystkich sporego wysiłku i pracy nad własnymi postawami. Wyzwaniem bywa powierzchowność i niekonsekwencja, gdy dorośli ludzie mówią jedno, a robią drugie. Różni ludzie żyjący wspólnie to także różne temperamenty i wiele różnych emocji. Trzeba się napracować, żeby wyjść poza własne zachcianki i humory i wspólnie zacząć budowanie. Nikt nie mówi, że jest łatwo. Jednak naprawdę warto, bo konsekwencją jest pełen miłości i radości dom rodzinny. A on właśnie jest najlepszym miejscem na ziemi.