Przeczytałem nowe badania czytelnictwa w Polsce i zapłakałem cichutko. Jest źle. Jest strasznie. Wyobraźcie sobie, że w zeszłym roku 58,3% Polaków nie przeczytało żadnej książki. Żadnej! A 19% Polaków jest kompletnie poza kulturą pisma, czyli w 2014 nie przeczytali nic co byłoby dłuższe niż nagłówek. Ani książek, ani gazet, ani nic w internecie.
Przerażają mnie wyniki takich badań. Wiecie, nie chcę tu uderzać w jakiś egzaltowany ton i robić z siebie nie wiadomo jakiego intelektualistę. Chodzi mi po prostu o to, że czytanie jest ważne. Kształtuje wyobraźnię i wrażliwość. Uczy i pogłębia ciekawość świata. Odpręża, relaksuje, bawi. Krótko mówiąc czytając wiesz więcej, widzisz więcej, czujesz więcej i jesteś więcej.Nie będę w tym wpisie załamywał rąk nad stanem obecnym, a spróbuję pochylić się nieco nad tematem przekazywania miłości do literatury dzieciom. Spisałem kilka moich porad oraz poprosiłem o komentarz cztery bardzo fajne mamy. Komentarze dostałem po tym jak napisałem tekst i okazało się, że część naszych wniosków się pokrywa, co oznacza, że nie możemy się mylić 🙂
1. Daj przykład
Niby oczywiste, ale rodzice mają tendencję do zapominania, że przykład idzie od nich. To się tyczy również czytania. Czytaj, rozmawiaj o książkach, pokaż, że to jest ciekawe, że to rozrywka, a nie przykry obowiązek.
2. Wprowadź rutynę
Codziennie wieczorem czytam moim dzieciom. To nasz rytuał, bez którego nie idą spać. Nawet gdy jestem totalnie zapracowany, to przerywam wszystko i idę im poczytać. To jest nasz święty czas. Bardzo nas to zbliża i daje wiele radości. Mamy też dzięki temu wiele tematów do rozmów. Szymek czyta już sam, ale i tak co wieczór czytamy razem – bo on chce. Nie z lenistwa, ale dlatego, że chce, żebym to ja, jego tata, czytał. Gdy skończę on bierze jeszcze swoją inną książkę i czyta sam, ale to wspólne czytanie jest dla niego bardzo ważne. Często też rozmawiamy o tym co czytamy, o tym co może się wydarzyć, jakie jest rozwiązanie zagadki, itp.
3. Kroimy na miarę
Chodzi o to, że każdy rodzic zna (a przynajmniej powinien znać) swoje dziecko. Wie czym się interesuje, a czym nie. Wystarczy się zastanowić. Chwila rozmowy i możemy wybrać interesujące historie. Nie należy się ograniczać do własnych upodobań. Może spróbujmy z komiksem? Może audiobook? Nie jesteś przekonany? Nie musisz, bo tu nie chodzi o Ciebie, tylko o zaszczepienie miłości do literatury dziecku.
Mój synek zanim zaczął samemu czytać książki najpierw czytał komiksy. Więcej obrazków, mniej tekstu, ale historia tak samo ciekawa. Przeczytaliśmy wspólnie chyba wszystkie Tytusy, a potem młody samodzielnie przebrnął przez dwadzieścia czy więcej tomów Asteriksa.
Warto przemyśleć też ebooki. Co z tego, że Ty lubisz zapach książki? Dzieci lubią gadżety. A treść jest taka sama niezależnie od formy podania. To naprawdę działa. Niektóre dzieciaki chcą czytać, tylko dlatego, że jest to ebook na kindlu, czy tablecie. To początek, chodzi o to żeby zaciekawić, wyrobić nawyk.
Osobnym problemem są lektury szkolne, które skutecznie odpychają młodzież od czytania. Wiecie, są lektury i są ciekawe książki. Udało mi się namówić kilku delikwentów do czytania polecając im „Grę Endera”. To był początek, a po następne części sięgnęli już sami. Chodzi przecież o to żeby pokochać czytanie, a nie odfajkować lektury. Do lektur zawsze można wrócić. Ja do kilku wróciłem, a sporej części nie tknąłem i raczej nie tknę. Ale czytać kocham.
>> Zobacz też mój wpis: Ciekawe książki dla dzieci.
4. Idź na łowy
Każdy facet ma w sobie coś z myśliwego. Choć jak patrzę na to co się dzieje w centrach handlowych, to wydaje mi się, że gen myśliwego jest niezależny od płci. Ale do rzeczy: wybierz się z dziećmi po książki. Nie ważne czy do księgarni, biblioteki czy antykwariatu. Ja to uwielbiam. Mimo, że przedkładam komfort czytania na kindlu nad czytanie książek tradycyjnych, to jednak bardzo lubię buszować między książkami. Zapisaliśmy się całą rodziną do poznańskiej biblioteki Raczyńskich (filia nr 2, na Oś. Oświecenia – pozdrawiam) i regularnie ją odwiedzamy. Szymek ma swoją kartę i sam decyduje co bierze. Ja głownie oglądam i macam, a potem i tak kupuję ebooka. W tym wszystkim ważna jest zabawa. Fakt, że idziemy po nowe ciekawe historie i możemy przebierać, wybierać, dobierać.
5. Stwórz atmosferę
Często kiedy czytamy wieczorem, to włączam tematyczną muzykę. Kiedy czytaliśmy Harrego Pottera – leciał soundtrack z filmu. Teraz kiedy czytamy Zwiadowców puszczam soundtrack z Królestwa Niebieskiego. To dodatkowy bodziec, a poza tym sprawia, że czytana historia jest bardziej żywa.
6. Przekaż pasję
Ważne, żeby odbyło się to na luzie. Niektórzy tatusiowie mają tendencję do bezrefleksyjnej wiary w to, że ich dzieci muszą lubić to samo co oni. Tak nie jest, ale może być. Wszystko zależy od podejścia. Mamy możliwość podzielenia się z dziećmi naszymi pasjami, tym co przeżywaliśmy jako dzieci. Możemy to przeżyć jeszcze raz wspólnie, co jest naprawdę niesamowite. Ostatnio skończyliśmy czytać „Tajemniczą Wyspę” Juliusza Verne, która to jest jedną z moich ulubionych książek. Podobnie rzecz się miała z moim ukochanym Panem Samochodzikiem. Zawsze jednak trzeba brać poprawkę na to, że nasz typ może nie chwycić. Nie można się tym przejmować. Trzeba próbować dalej.
7. Wyjdź poza książkę
Życie książki nie kończy się na ostatnich słowach treści. Książki żyją dalej i są przyczółkiem do wielu ciekawych zabaw. Podam kilka przykładów:
– po, a właściwie jeszcze w trakcie, lektury „Pan Samochodzik i kapitan Nemo”, zaczęliśmy planować (z inicjatywy Szymka) wakacyjny wyjazd nad Jeziorak. Palcem po mapie, ale kto wie? Może w wakacje się tam wybierzemy. Nie będzie to ciąganie dzieci ze sobą, tylko wspólnie zaplanowana przygoda;
– z kolei „Tajemnicza Wyspa” była inspiracją do zgłębiania zagadnień chemicznych;
– aktualnie czytamy Zwiadowców i na dniach chcemy zrobić na kartonie naszą własną grę planszową opartą właśnie o tę książkę.
Możliwości jest wiele.
8. Kolekcjonuj
Nie chodzi mi tu o zbieranie książek na półkach, choć przyznam, że dom bez książek, to dla mnie nie dom. Chodzi mi tu o założenie z dziećmi „Dzienniczka Lektur”. Jakiś czas temu znalazłem u rodziców mój dzienniczek, który założyłem kiedy miałem 7 lat. Był to pomysł mojej nauczycielki. Teraz po 25 latach oglądam go z wielkim sentymentem. Zeszycisko jest wielkie i jeszcze dużo stron wolnych zostało. Dlatego mój „Dzienniczek” przejął Szymek, a po nim przejmie Hania.
Polecam to rozwiązanie. Dziecko ma chwilę refleksji nad przeczytanym tekstem. Uczy się też skrótowo opowiedzieć fabułę. No i po jakimś czasie można spojrzeć wstecz i zobaczyć ile przeczytaliśmy. To coś w rodzaju trofeum. A jak minie ćwierć wieku, to z trofeum robi się fantastyczna pamiątka.
Jak zachęcić dzieci do czytania? Wszystko zależy od wieku. Zaczynamy od tego, że sami dużo czytamy Od tego wszystko się zaczyna. W domu są książki, regały z książkami. Zaprzyjaźniamy się z pobliską biblioteką, a wyjście do niej traktujemy na początku jako wydarzenie. Oswajamy z miejscem opowiadamy dziecku o książkach. Pozwalamy oglądać. Zaglądamy z dzieckiem do księgarń i sami ekscytując się nowościami pokazujemy je dziecku. Kupujemy książki piękne i mądre. Czytamy dziecku nie koniecznie przed snem. Rozmawiamy o lekturach, czytamy mu głośno. Szukamy książek niekoniecznie z naszej pamięci ale także nowych, modnych. Ze starszymi dziećmi umawiamy sie na wspólne czytanie ciche i głośne. Wymieniamy sie lekturami. Jeśli jednak dziecko mimo tych prób niechętnie sięga po książki, to może pomoże czytnik, lub e-booki. Chodzi o to by dostrzegło „inny” książkowy świat. Jeśli dziecko przeraża grubość książki, pozwalajmy na czytanie TYLKO 5 stron, albo drukujmy z pdf, jedną, dwie, dziennie, aż historia wciągnie. Generalnie pozwalajmy czytać na co ma ochotę. I pamiętajmy, że książka to nie tylko tekst. A dla dziecka to przede wszystkim ilustracja.
Dorota Zawadzka
Super Niania, mama Pawła i Andrzeja.
Czytanie z dzieckiem może oswajać lęki. Czasem lęki samych rodziców. Pamiętam, jak mój synek trafił do grupy integracyjnej w przedszkolu i spotkał Kacpra z Zespołem Downa. Wpierw był zachwyt, bo Kacper biegał jak szalony i wreszcie jakieś dziecko było w stanie dotrzymać mu kroku. Potem okazało się, że Kacper nadmiernie się ślini, wydaje dziwne dźwięki i mój syn, zamiast zwracać się do kolegi jak trzeba, zaczął mówić „językiem Kacpra”. Cieszyła mnie ta przyjaźń, martwiło to, że się zamiast pomagać Kacprowi w nauce mowy, utwierdza go w języku pojedynczych sylab i sam staje się niezrozumiały. Zaczęliśmy rozmawiać, kupiłam książeczkę o dzieciach z ZD. Oglądanie innych światów wyglądających zza literek pomogło chyba najbardziej. Może dlatego, że książki w prosty i skuteczny sposób pomagają obrać perspektywę kogoś innego, zrozumieć i przede wszystkim poczuć, jak to jest borykać się z czymś nie swoim, nie-z-siebie. Oswajają też lęki dorosłych, choćby ten, że dziecko mówiąc językiem Kacpra się uwsteczni. Nie uwsteczniło się – natomiast dzięki temu, że weszło w świat dziecka z Zespołem Downa, mogło stać się dobrym przyjacielem.
Agnieszka Kaluga
autorka bloga zorkownia.pl, który zdobył trzy statuetki w konkursie Blog Roku, „Zorkowni” wydanej przez wyd. Znak i „Chorowitka” (Wyd. Muza) – bajki serdecznie przyjętej przez dzieci.
Z punktu widzenia rodzica czytanie to najbardziej pożyteczna umiejętność, którą nabywają dzieci. Wszystko zaczyna się od mówienia – nasze cichutkie i kochane dziecko nagle staje się małym potworem, któremu nigdy nie zamykają się usta, który ma zdanie na każdy temat i, który co rusz wypowiada przeklęte “A dlaczego?”. Wtedy nasze rodzicielskie życie zmienia się w piekło, musimy dziecku odpowiadać na tysiące pytań, na które najczęściej sami nie znamy odpowiedzi. W takiej sytuacji priorytetem dla rodziców powinno być właśnie nauczenie czytania. Bo wiecie co się stanie, kiedy wasze czytające dziecko zapyta się “A dlaczego…?”. Będziecie mogli mu odpowiedzieć “Nie wiem, ale poczytaj sobie o tym, a później mi opowiedz”. Szach i mat! 🙂
Marysia Górecka
autorka bloga MamyGadzety.pl, mama Franka, Lili i Heli.
Miłość do książek moje dzieci wyssały z mlekiem matki (jestem molem książkowym). Ale są otoczone „słowem” z każdej strony. W ich przedszkolu codziennie czyta się na głos. Każde dziecko może przynosić swoje książki, które pani po kolei czyta podopiecznym. W domu maluchy mają swoje „biblioteczki” a w nich książki które przeglądają sami, na przykład te z dużą ilością obrazków, elementami detektywistycznymi lub geograficzno- biologiczne. Są także pozycje z bogatą treścią, które poznajemy wspólnie. Czytanie jest dla moich dzieci naturalnym elementem codziennej rutyny – kąpiel, książka, sen. A kiedy wieczorem przeczytam ich lektury, proszą abym czytała na głos swoje książki (tu lawiruję w treści i doborze słów 😉 Mój głos i słowa, mają moc wyciszającą. Maluchy same wybierają sobie książki. 2-3 razy w miesiącu chodzimy do księgarni i wybieramy nowe pozycje. Dzieci siadają na miękkich podłogach i już na miejscu starają się przeglądać lub czytać (Maks) nowości. Cała ta otoczka sprawia, że oni po prostu to kochają.
Marlena Wróblewska
autorka bloga Makoweczki.pl, mama Maksa i Lenki.
Wybaczcie mi prywatę, ale już wcześniej sporo osób pytało się o te foteliki na zdjęciach poniżej. Otóż robi je moja koleżanka i szczerze je polecam, bo są genialne. Takie miniaturki. Bardzo wygodne i w dodatku są ciekawym elementem wnętrza. Indywidualnie dobierana tapicerka i solidna poznańska ręczna robota, a nie jakaś chińska popierdółka. Można sobie taki zamówić o tutaj: MakeIt4.me
Ok, koniec prywaty.
Mój dzienniczek lektur z 1989 roku.
Fajnie oglądać swoje rysunki z przed dwudziestu pięciu lat.
Jak widać literówki towarzyszą mi od samego początku.
Teraz czas na Szymka.
pozdrawiam
Zuch
PS – przytoczone dane dotyczące czytelnictwa pochodzą z badań „Stan czytelnictwa w Polsce w 2014 roku” przeprowadzonych dla Biblioteki Narodowej. Cały raport dostępny jest tutaj.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023