A co jeśli nie chcę puścić dziecka do szkoły? Jeszcze niedawno część rodziców zastanawiało się czy to w ogóle jest możliwe. Rok 2020 pokazał nam, że często jest to nawet konieczne. Ale tu nie chodzi mi o sytuacje wymuszoną lockdown’em, nie chodzi o edukację zdalną (która absolutnie nie jest edukacją domową), ale świadomą decyzję: zamiast szkoły – edukacja domowa. Zatem, czy współczesny polski rodzic może podjąć decyzję o tym, że jego dziecko nie pójdzie do żadnej szkoły? Jak najbardziej.
Każdy z nas, obecnych lub przyszłych rodziców, wychowywał się w szkolnym świecie, w którym kolejność rzeczy była jasna, ustalona i klarowna. Po ukończeniu zerówki zaczynało się klasę pierwszą w najbliższej szkole rejonowej. Po zmianie systemu mogło się zdarzyć, iż bardziej niepokorni rodzice szukali takiej szkoły podstawowej, która zapewni ich dziecku lepsze warunki rozwoju.
W większych miastach zaczęły pojawiać się szkoły niepubliczne, które oferowały inne podejście do ucznia, często bardziej nastawione na jego indywidualny rozwój. Dzisiaj w dużym mieście takim jak choćby Poznań, rodzice posiadający odpowiednie fundusze mogą przebierać w wielu ofertach i wybrać taką placówkę jaka im najbardziej odpowiada.
Czy mogą również podjąć decyzję o pozostawieniu dziecka w domu? Ale nie przykutego po nawet 7-8 godzin dziennie do ekranu komputera i lekcji zdalnych. Czy dziecko może zostać w domu i uczyć się samo, albo z pomocą rodzica, w swoim tempie? Może.
Podkreślę tylko jeszcze raz – obecne nauczanie zdalne, nie ma nic wspólnego z edukacją domową.
>> Przeczytaj mój tekst: Nasze dzieci toną w ciszy – koszmarny efekt nauczania zdalnego.
Edukacja domowa
Ruch tzw. edukacji domowej rozwija się prężnie w Polsce w ostatnich latach i z roku na rok przybywa dzieci, które edukują się w świecie bez ławek, dzwonków i dziennika. Jak to jest możliwe? Polski system prawny dopuszcza do sytuacji, kiedy rolę nauczyciela przejmują rodzice lub jedno z nich, najczęściej mama, pod warunkiem, że zgodzi się na to dyrektor szkoły, do której zapisane jest dziecko.
Uczeń formalnie jest więc wpisany do rejestru szkolnego, ale nie uczestniczy w zajęciach i nie jest mu naliczana frekwencja. Dyrektor ustala także formułę egzaminów końcowych, najczęściej raz lub dwa razy w semestrze, które zweryfikują wiedzę ze szkolnej podstawy programowej.
W praktyce taką zgodę dyrektora niezwykle rzadko uzyskują rodzice w publicznych placówkach, dużo częściej egzaminowaniem takich uczniów zajmują się szkoły niepubliczne.
>> Przeczytaj też mój tekst – Takie zadania domowe należy zlikwidować
Edukacja domowa, to nie nowość
Przed wprowadzeniem obowiązku szkolnego w XX wieku edukacja domowa była jedynym dostępnym systemem – dzieci były uczone przez opłacanych guwernerów i nauczycieli. Obecnie homeschooling jest najpopularniejszy w Irlandii, Wielkiej Brytanii i USA.
W Stanach Zjednoczonych około 2 miliony dzieci nie chodzi do szkoły, a potrzebną wiedzę zdobywa w domu. To prawie 10% wszystkich amerykańskich uczniów. W Polsce w edukacji domowej kształci się już ponad 10 tysięcy dzieci.
W placówce, w której ja pracuję tacy uczniowie stanowią nierzadko połowę uczniów w klasie. Co powoduje, że rodzice podejmują decyzję o pozostawieniu dziecka w domu?
Indywidualne podejście
Głównym powodem jest indywidualne podejście i indywidualne tempo pracy. Któż jak nie rodzic zna najlepiej potencjał dziecka i wie nad czym powinno popracować, a co opanowało już w wystarczającym stopniu. Nauczyciel w klasie musi swoją uwagę podzielić pomiędzy wszystkich, nie jest w stanie poznać w pełni każdego ucznia i dostrzec jego obdarowań i wyzwań.
Rodzic może tę samą wiedzę przekazać w ciekawszej, bardziej praktycznej formie. Część zajęć można przeprowadzić na zewnątrz, pokazać coś w sposób innowacyjny i kreatywny. Nauczyciel bywa najczęściej ograniczony formą lekcji, salą lekcyjną i ilością zadań wychowawczych.
Wartości
Rodzice uczący w domu często wybierają ten sposób edukacji także z powodów ideowych. Chcą mieć większą kontrolę nad treściami przyswajanymi przez dziecko. Ich zdaniem szkoła może przekazywać wartości sprzeczne z tymi domowymi.
Nie chcą, aby ich dziecko miało poczucie rozdarcia i braku spójności ideowej. Boją się tego. Przebywanie z rodzicami miałoby zapewnić wzmocnienie poczucia więzi i jedności rodzinnej, zapewnić bezpieczeństwo.
Rywalizacja
Szkoła bywa również postrzegana jako pole walki, miejsce ustawicznej rywalizacji. Niektórzy rodzice mają za sobą złe wspomnienia z czasów własnej edukacji i chcą zwyczajnie oszczędzić tego przeżycia swojemu dziecku.
Przemoc w każdej postaci, niszczenie słabszych, patologie społeczne i używki – to ich zdaniem zjawiska naturalne i towarzyszące nieodmiennie każdej grupie uczniowskiej. Część dzieci ma za sobą takie doświadczenia i to właśnie one zmuszają rodziców do rezygnacji z szukania kolejnej placówki szkolnej.
Kwestia przemocy i prześladowania, jest niestety coraz większym problemem. Słyszałam bezpośrednio od rodziców, że wcale nierzadkie są przypadki prześladowania dzieci np. niepełnosprawnych fizycznie. Coś co, wydawałoby się, absolutnie nie mieści się w głowie, dla wielu takich, i tak doświadczonych już dzieciaków, jest codziennością.
Minusy?
Jeden z pewnością nasuwa się od razu: brak możliwości nawiązywania przyjaźni i wchodzenia w relacje z innymi dziećmi. Łatwiej jest, jeśli dziecko ma liczne rodzeństwo lub sąsiadów uczących się tak jak on, ale nie oszukujmy się – to raczej rzadkość.
Do tego dochodzi poświęcenie zawodowe rodziców, co często pociąga za sobą wyzwania finansowe. Rodzic najczęściej także nie posiada wykształcenia pedagogicznego, sam musi nadrabiać braki programowe.
Dzieci z edukacji domowej nie poradzą sobie w życiu?
W Polsce często podsuwanym argumentem przez przeciwników edukacji domowej jest również przesadne skupianie się rodzica na dziecku i nadmierne izolowanie go od społeczeństwa. W powszechnej opinii szkoła jest miejscem zdobywania doświadczeń, także tych nieprzyjemnych, oraz miejscem w którym każdy z nas poznaje różnorodność tego świata.
Agresja, rywalizacja i patologie to także część naszej rzeczywistości i prędzej czy później przyjdzie się nam z nimi zmierzyć. Czy człowiek uczony całe życie w domu będzie mógł skutecznie rywalizować z innymi na rynku pracy? Czy poradzi sobie w klasycznej polskiej firmie?
Jednak badania twierdzą, że:
Amerykańskie badania Fraser Institute z Vancover podają, że dzieci uczone w domu są lepiej przystosowane i bardziej towarzyskie niż te, które chodzą do szkoły, chętniej też angażują się w działalność społeczną i charytatywną.
Amerykański instytut NHERI (National Home Education Research Institute) podaje, że ani wykształcenie, ani zawód, ani status materialny rodziny nie wpływają na jakość kształcenia w domu. Te same badania pokazują także, że absolwenci nauczania domowego nie mają żadnych problemów z odnalezieniem się na rynku pracy.
Czy można jednak amerykańskie badania odnieść do polskiej rzeczywistości? Trudno powiedzieć. Myślę, że pokażą to najbliższe lata, natomiast sporo zależy od samych rodziców i ich motywacji do przeniesienia dzieci na edukację domową. Skąd to wiem?
Edukacja domowa – Poznań i Wielkopolska
Mam dość dobry wgląd w sytuację edukacji domowej w Polsce. Szkoła, w której jestem wicedyrektorką, ma pod swoimi skrzydłami największą ilość uczniów edukacji domowej w Wielkopolsce. Miałam okazję egzaminować już dziesiątki, jeśli nie setki dzieci. Na tej podstawie właśnie twierdzę, że najwięcej zależy tu od samych rodziców. Znam bardzo różne przypadki i bardzo różne motywacje do przejścia na edukację domową. Różne są też efekty.
Jeśli masz jakieś pytania czy wątpliwości najlepiej po prostu do nasz napisz lub zadzwoń – Edukacja domowa Poznań.
pozdrawiam
Karolina
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” 🙂