Chyba większość ludzi tak ma, że solidaryzuje się ze słabszymi. Pomagamy tym, którzy pomocy potrzebują, głodnego nakarmimy, smutnego pocieszymy. Taki odruch, wewnętrzne przeświadczenie, że jednak leżącego się nie kopie. Ciekawe, że ten odruch często zanika, gdy stajemy się rodzicami.
Co gorsza, próbujemy to jakoś oswajać, tłumaczyć i nazywać „wychowaniem”. Nie chcę tu nikogo oskarżać, tym bardziej, że sam nie mógłbym rzucić kamieniem. Ale chcę zwrócić uwagę, dać do myślenia. Mam nadzieję, że niektórym zmieni to perspektywę i dostrzegą destruktywność tego co robią.
Jesteśmy rodzicami, jesteśmy najważniejsi
Zatem do rzeczy: dziecko jest w nas wpatrzone jak w obraz. My, rodzice, jesteśmy najlepsi, jesteśmy wzorem. To nasza pochwała jest najważniejsza, to o naszą uwagę dzieci nieustannie zabiegają. Cała dziecięca egzystencja zdaje się wołać: mamo! tato! patrzcie! patrzcie na mnie!
To co charakteryzuje takiego małego człowieczka, to fakt, że jest nowy na tym świecie. Jest tu zaledwie kilka, kilkanaście lat. Uczy się życia. Musi nauczyć się wszystkiego – zaczynając od panowania nad własnym ciałem, poprzez szereg zasad, które zrozumiałe i oczywiste są tylko dla dorosłych (a i to nie wszystkich).
Nie myli się tylko ten co nic nie robi
Dzieci popełniają wiele błędów (kto ich nie popełnia?), często absurdalnych, często po prostu głupich, bardzo często irytujących. Po prostu testują świat, poznają granice często poprzez ich przekroczenie.
Pytanie zasadnicze brzmi: co my robimy w obliczu tych błędów?
Jak się zachowuje najważniejszy człowiek w życiu dziecka, gdy ono popełni błąd, gdy przyjdzie porażka?
Zwykle kopiemy leżącego.
Ja? Nie, nigdy…
Dziecko zbiło szklankę – standardowa reakcja to awantura + kazanie na temat braku uwagi i wydurniania się zamiast uważania, a także pokaźna dawka bardzo raniących uogólnień: ty ZAWSZE coś takiego wywiniesz, NIGDY nie uważasz. To wszystko przyprawione inwektywami typu: fajtłapa, gapa, itp.
Bywa tak? Nie zawsze, nie z całym wachlarzem awantury, ale jednak czasami bywa. Być może zawsze tak bywa? Nie wiem, nie wnikam. Tak jak wspomniałem – nie piszę tego po to żeby Cię oskarżać. Nie ma rodziców idealnych, ale każdy – naprawdę każdy – może się poprawić.
Zwróć uwagę jak reagujesz na tego typu sytuacje. Tak szczerze sam przed sobą. Pomyśl co wtedy czuje dziecko. Wtedy gdy dobrze wie, że spieprzyło sprawę.
Dziecko widzi swoją porażkę. Przychodzi rodzic – ten superbohater – i krzyczy, wytyka wszystkie błędy, okazuje swoje rozczarowanie, dobija i rozgniata rodzące się dopiero poczucie własnej wartości i tożsamość.
Ja nie chcę być takim rodzicem
Dlatego właśnie ważne jest głębokie przeanalizowanie swojej postawy w momentach krytycznych. Czy budujemy wartość naszych dzieci, czy podcinamy im skrzydła kodując jakimi są nieudacznikami?
Oczywiście nie chodzi o taki „luz-blues” i ignorowanie spraw. Chodzi o reakcję adekwatną. Po prostu: nie rób drugiemu co tobie nie miłe!
Odwróć sytuację
Zaliczasz fuck up w pracy. Przychodzi przełożony i jedzie po tobie przy innych pracownikach jak po szmacie. Super? Czujesz się zbudowany? Czujesz sprawiedliwość? Myślisz: dobry szef, tak fajnie mi to wytknął? Czujesz się zachęcony do zmiany zachowania i masz motywację do poprawy?
A może twoje myśli są takie, że nie mogę ich tu zacytować? Chcesz zmieniać pracę, zaczynasz nienawidzić, życzysz wszystkiego najgorszego do siedmiu pokoleń wstecz? Zostajesz ze zranioną dumą, stłamszonym poczuciem własnej wartości i przeświadczeniem rażącej niesprawiedliwości?
Czy w przyszłości mając jakiś problem przyjdziesz do takiego szefa? Ale pewnie oczekujesz, że dziecko będzie przychodzić do ciebie? Że nastolatek, będzie chciał z tobą rozmawiać o tym co go gryzie? O problemach w szkole, o pierwszych miłościach, o złamanym sercu? Zapomnij…
✅ Przeczytaj koniecznie mój tekst: 20 tematów do rozmów dla par
Twój wybór
To są takie same sytuacje i to ty wybierasz jakim będziesz człowiekiem, jakim będziesz liderem. Bo w swoim domu, we własnej rodzinie jesteś właśnie liderem. Masz wspierać, uczyć, otaczać miłością.
O samym zajściu można porozmawiać później. Co możemy zrobić, żeby to się nie powtórzyło? Możemy zapewnić o naszej nieustającej miłości. Możemy przytulić. I na takim fundamencie pogadać o korekcie zachowania.
Co bardzo, bardzo ważne – absolutnie nie chcę promować bierności rodzicielskiej. Nie chodzi mi o to, żeby nie reagować, machnąć ręką i hakuna-matata. Nic z tych rzeczy. Nasza rodzicielska reakcja musi być. Trzeba rozmawiać i tłumaczyć, być może jakieś konsekwencje wyciągnąć.
Dyskusje na temat wychowania (jak i wiele innych dyskusji) bardzo często są pyskówką dwóch skrajności. Tak jakby alternatywą na brak wrzasku na dzieci było totalny „tumisisiźm”! A cała paleta opcji, które są pomiędzy? Czy możemy jedynie wychować albo złamanego człowieka, albo rozwydrzonego bachora? Bzdura. Jest wiele opcji, żeby wychowywać fajnych, zdrowych ludzi, którzy będą światłem dla ich otoczenia.
✅ Przeczytaj koniecznie mój tekst: Nie pomagam żonie zajmować się dziećmi
Rodzicielstwo to maraton
Suma wielu małych chwil. Jestem głęboko przekonany, że odpowiednie reagowanie na sytuacje krytyczne przyniesie niesamowity owoc w przyszłości. Właśnie teraz budujemy zaufanie, które sprawi, że będziesz osobą pierwszego wyboru do ważnych rozmów za kilka lat.
To jest moja wizja rodzicielstwa: bycie wsparciem dla dziecka, bycie fundamentem spokoju, bezpieczną przystanią, oazą odpocznienia. Chcę być takim rodzicem, że gdy świat będzie się walić, moje dzieci będą miały niezachwianą pewność, że moje ramiona są dla nich zawsze otwarte i że znajdą tam tylko miłość i wsparcie.
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023