„Sprzątnij pokój” – często to mówimy, prawda? My rodzice mamy kilka takich tekstów, które często od nas można usłyszeć. Nic w tym dziwnego, w końcu to my jesteśmy dorośli i to my wiemy co trzeba robić. Ale… No właśnie jest pewne dość istotne „ale”. Otóż nikt nie wie co to znaczy „sprzątnij pokój” dopóki…
…dopóki mu tego nie wyjaśnimy. Banalne, prawda? A jednak tak strasznie często nasza komunikacja z dziećmi opiera się o ten właśnie błąd: używamy sformułowań, których znaczenie wcale nie jest oczywiste.
Słowa mają znaczenie dopiero wówczas gdy im je nadamy. Obszerniej pisał o tym filozof Ludwig Wittgensteim, którego podczytywałem na studiach. Język daje nam możliwość komunikacji, ale żeby skutecznie się komunikować trzeba mieć wiedzę na temat znaczenia słów. My już wiemy. Albo ktoś nam wytłumaczył, albo sami złapaliśmy znaczenie przez doświadczenie i obserwacje. Natomiast dzieci są na początku tej drogi. Dzieci posiadają technikę, czyli język – potrafią mówić. To jest pierwszy etap. Drugim jest zdobywanie wiedzy jak tą techniką się sprawnie, czyli ze zrozumieniem posługiwać.
W dużym uproszczeniu z perspektywy kilkulatka wygląda to tak jak byśmy teraz nauczyli się jakichś fraz w obcym języku. Możemy je wypowiadać, ale nie wiemy co mówimy. Jeśli ktoś do nas zwróci się tymi słowami, to rozpoznamy słowa, ale nadal nie będziemy wiedzieć co ten ktoś chce nam powiedzieć.
Ale przecież trochę robi!
Sytuację nieco komplikuje, choć może nie komplikuje, a raczej zamydla, fakt, że znaczenie słów możemy próbować odczytać z kontekstu w jakim zostają wypowiedziane. Często dziecko „trochę łapie” o co chodzi, zaczyna coś robić, oczywiście w granicach zrozumienia znaczenia słowa. To jest właśnie ten krytyczny moment, który z perspektywy dorosłego wygląda jak nieposłuszeństwo, lenistwo, itp. To jest moment kiedy zaczyna się podnosić głos i zwyczajnie denerwować. Dziecko się frustruje, bo wyobraź sobie, że ktoś wydaje Ci polecanie łamaną mieszanką polskiego i chińskiego. Awantura gotowa.
Co to znaczy „sprzątnij pokój”?
Zastanów się co to znaczy „sprzątnij pokój”. Pomyśl jak wiele zadań pobocznych mieści się w tym krótkim „sprzątnij pokój”. Nie jesteś w stanie wyjaśnić tego w jednym zdaniu. No bo co? Czy „sprzątnij pokój”, to znaczy „weź klocki z dywanu i odłóż na miejsce”? A co z samochodzikami? Czy zatem oznacza to „weź wszystko z podłogi i odłóż na miejsce”? A co z klockami, które leżą na tapczanie. A poza tym, co to znaczy „odłóż na miejsce”? Można to ciągnąć długo. Zwróć uwagę jak zagubione musi być dziecko słysząc „sprzątnij pokój”. Takich komend mamy więcej.
Czy zatem mamy ich nie stosować?
Oczywiście, że mamy je stosować, tylko najpierw wytłumaczcie co one oznaczają. Krok po kroku, przedmiot po przedmiocie, czynność po czynności. Tłumaczcie spokojnie i wytrwale. W końcu dziecko zrozumie, wtedy komunikacja będzie skuteczna. Ja staram się po każdym takim tłumaczeniu zapytać dziecko czy zrozumiało i żeby mi powtórzyło co zrozumiało, tak żeby wiedzieć, że nadajemy na tej samej fali. Wszystko spokojnie, bez nerwów, po prostu upewniamy się, że jest ok. Jak jest ok, jest zrozumienie, to przybijam piątkę i jedziemy z koksem.
Usiądźcie i zastanówcie się jak wiele słów i zwrotów, które wypowiadacie do dzieci jest dla nich kompletnie niezrozumiałe. Musimy komunikować się w sposób jasny. Nie ma miejsca na jakieś niedomówienia, bo to rodzi konflikty, zarówno na linii rodzic – dziecko, jak i rodzic – rodzic. Rodzina to drużyna. Mamy wspólny cel i nigdy nie walczymy przeciwko sobie.
Pozdrawiam
Zuch
Fajne? Daj lajka i zostaw komentarz
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023