Może ja jestem jakiś dziwny, ale zawsze mi się wydawało, że partnerstwo to synonim równości, a partnerstwo w rodzinie jest współdzieleniem obowiązków. Wszystkich. Widocznie się myliłem.
Jest nieco przekąsu w tym tekście, ale przede wszystkim jest troska. Głównie o moją córkę, choć o twoją też. I twoją, i twoją. Bo wiecie, mamy problem. Coś tu poszło mocno nie tak. Sytuacja wygląda podobnie do meczu, który próbujemy wygrać przez strzelenie jak największej ilości bramek, ale samobójczych.
Piszę „my”, choć z problemem zmagają się głównie kobiety. Nie wiem po czyjej stronie jest więcej winy i nie chcę szacować, bo nie wiem czy w ogóle można tak szacować. Ale można, myślę, dość uczciwie przyjąć, że wszyscy jesteśmy winni, ale też jesteśmy ofiarami, które pewne zachowania dziedziczą w spadku. Główna wina facetów, to fakt, że my jesteśmy bierni, nam się nie chce. Dziewczyny mają za to problem ze zrozumieniem, że równouprawnienie nie oznacza „być bardziej jak facet”, ale „wymagać tego, żeby dzielić się sprawiedliwie przywilejami i obowiązkami”.
Już tłumaczę skąd ten wpis. Otóż, ostatnio CBOS opublikował dane, gdzie porównał wyniki aktualne, z wynikami sprzed 5 lat. W badaniu tym poruszono temat podziału obowiązków domowych między kobietami i mężczyznami. Spodziewano się postępu w tym temacie. No, postęp jest, ale jednak nie o taki chyba chodziło.
Wnioski są… hmmm… nawet nie, że jakieś straszne czy oburzające. Raczej wprawiają mnie w pewne zażenowanie otaczającą mnie rzeczywistością. Poza zażenowaniem odczuwam też wspomnianą troskę o przyszłą rzeczywistość mojej córki. Bo ja kocham moją córeczkę i pragnę dla niej zupełnie innego życia, innego partnerstwa niż wynika ze wspomnianych badań. Oczywiście ja ją uczę przez przykład – mój przykład, ale nawet z dobrym przykładem to jeszcze trzeba mieć w kim wybierać.
Partnerstwo w małżeństwie po polsku
Wróćmy do tematu. Partnerstwo po polsku oznacza w zasadzie to, że w ramach równości kobiety częściej podejmują pracę zawodową. Super. Ale… w zasadzie to tyle jeśli chodzi o partnerstwo. Chociaż nie, jest ciekawiej. Podział obowiązków faktycznie ma miejsce – kobiety dzielą więcej tzw. „typowo męskich” zadań (cudzysłów celowy).
Czyli kobiety częściej podejmują pracę odciążając tym samym facetów i zapewniają rodzinie środki do życia, plus dodatkowo przejmują część „męskich” zadań odciążając facetów. Co robią faceci? Są odciążeni. Czy przejmują część „kobiecych” zadań? No nie, bo po co?
To są wnioski na podstawie badań. Oczywiście sytuacja u mnie w domu wygląda inaczej. Dzielimy się i pracą zawodową, i opieką nad dziećmi, i sprzątaniem, gotowaniem, prasowaniem i wszelkimi dużymi i małymi pracami domowymi. U ciebie może też. Ale to, że u mnie i kilku kolegów jest inaczej nie jest daną statystyczną. Więc nie mówmy, że wszędzie jest dobrze, bo u mnie jest dobrze. Ale jednak zachęcam do tego, żeby mówić, że jest dobrze i że może być dobrze. Mówić głośno i pokazywać. Chwalić się swoim partnerstwem. Mamy niesamowite narzędzie jakim jest internet. To jest ogromna tuba propagandowa, więc korzystajmy z tego.
Marzy mi się świat…
Marzy mi się świat, gdzie rodziny są podobne do mojej – rodziny gdzie żaden jej członek nie jest służącym. Gdzie każdy wzrasta w należytym szacunku, gdzie każdy się angażuje. Rodziny bez trutniów i darmozjadów. Po prostu takie rodziny, które są najlepszym miejscem pod słońcem. A nie miejscem wiecznego zasuwania ponad siły jednej osoby (czytaj kobiety), która haruje kilkanaście godzin na dobę w pracy i w domu.
Jestem głęboko przekonany, że taka równość, partnerstwo przynosi tylko dobre rzeczy. To nie ma nic wspólnego z umniejszaniem męskości, jakimś kastrowaniem (tak, tak, słyszałem takie kwiatki, że jak facet za dużo się zajmuje dziećmi, to jest ciotą i generalnie, że jądra zanikają…). Męskość, ta mityczna męskość. Zawsze wydawało mi się, że męskość, to niezłomność, gotowość do poświęcenia, gotowość do robienia rzeczy, na które nie ma się ochoty. Nie przypominam sobie historii takich prawdziwych mężczyzn (w ogólnym rozumieniu), którzy po pracy walili się na kanapę, bo są tacy zmęczeni… A wokół kanapy żona po robocie zasuwała z odkurzaczem.
Ok, można zakrzyknąć, że przecież oni mieli wojny! Powstania! Rewolucje! No tak, mieli. I parli naprzód, niezłomni. A ty nie chcesz przewinąć dziecka, zrobić obiadu czy sprzątnąć…
W moim rozumieniu jest to porozumienie wynikające ze wzajemnej miłości. To nie jest jakiś spisany układ, ale zwykły pakt przyjaciół, osób które kochają się nawzajem najbardziej na świecie, bardziej niż sami siebie. I wtedy robienie tych niefajnych rzeczy w domu jest okazywaniem sobie oczywistego szacunku.
O! W zasadzie na tym chyba skończę. Kochać kogoś bardziej od siebie. Jeśli kocham moją żonę. Kocham ją prawdziwie, kocham ją bardziej od siebie, to po prostu nie mogę leżeć na kanapie jak ona szoruje kibel.
pozdrawiam
ZUCH
Link do przytaczanych badań CBOS
Wnioski CBOS:
✅ Okazuje się bowiem, że „partnerski model rodziny” opiera się głównie na pracy zawodowej obojga małżonków, bez większego wpływu na współdzielenie obowiązków w domu. Zadania „typowo kobiece” pozostają takimi mimo upływu czasu, a zadania „typowo męskie” coraz częściej są wykonywane wspólnie lub zamiennie.
✅ Zdecydowaną większość obowiązków domowych nadal wykonują kobiety. Jedynie wykonywanie drobnych napraw oraz zlecanie usług fachowcom to zadania, które spoczywają głównie na mężczyznach.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023