Najważniejszym zadaniem ojca jest nauczenie dzieci podejmowania właściwych decyzji.
To nie będzie to wpis teologiczny. Chociaż u podstawy moich przemyśleń jest Biblia. Musimy cofnąć się w czasie. W zasadzie cofniemy się dwa razy. Najpierw o jakieś dziesięć lat.
Czytałem wtedy Stary Testament ciurkiem, cały, nawet Księgę Liczb. Lektura pouczająca w wielu aspektach, ale przyznam szczerze, że nie spodziewałem się jak wiele dotyczyło ojcostwa. Tak się złożyło, że wtedy od niedawna byłem ojcem, Szymo był niemowlakiem i wyglądał jak małe, rumiane burrito.
Chciałem i bałem się jednocześnie
Bardzo chciałem być ojcem, a jednocześnie bardzo się tego bałem. Wkroczyłem na nieznane terytorium i spadła na mnie gigantyczna, obezwładniająca wręcz odpowiedzialność. Dodatkowo byłem świadomy jak niewiele wiem na temat ojcostwa. Bądźmy szczerzy – w tym wypadku słowo „niewiele” jest nadużyciem. Nie wiedziałem nic.
Czytałem Biblię i spływało na mnie olśnienie. Dosłownie. Co chwilę trafiałem na rzeczy, które układały mi wszystko w głowie. Kontekst wielu spraw dopiero teraz zaczynał mieć sens. Coś pozornie niezwiązanego z ojcostwem stawało się podstawą budujących mnie wniosków.
Co dostrzegłem w historii pokoleń Izraela
Jedną z rzeczy, na które zwróciłem uwagę, były dzieje pokoleń Izraela. Konkretnie chodzi o pewną zauważalną sinusoidę wahającą się między szczęściem a tragedią. Raz było dobrze, raz było źle, ale co ciekawe, dostrzegłem w tym wzór. Ameryki nie odkryłem, choć wtedy dla mnie było to wielkie odkrycie. Już mówię jakie, tylko jeszcze chciałem zaznaczyć, że będzie mocno uproszczona wersja kontekstu.
Było tak: było sobie pokolenie, które żyło z Bogiem i – ogólnie rzecz biorąc – powodziło im się. Byli pobożni, prawi, kraj się rozwijał. Ale… No właśnie, musi być jakieś „ale”. Ojcowie nie potrafili dobrze wychować dzieci i kolejne pokolenia borykały się z problemami, których konsekwencje bywały tragiczne. Kraj popadał w ruinę, naród cierpiał. Kolejne pokolenia próbowały odbić się od dna i wracały do Boga, do moralności, do prawa i wszystko zaczynało iść w dobrym kierunku. Do czasu, gdy mieli przekazać to wszystko dzieciom.
Ojcowie nie potrafili być ojcami
Krótko mówiąc ojcowie nie potrafili być ojcami. Nie potrafili przekazać swoich najważniejszych wartości. Nie potrafili nauczyć dzieci podejmować właściwe decyzje. Polegli w swoim najważniejszym zadaniu. Wszystkie piękne rzeczy, które zrobili okazały się nieważne i puste.
Skoro ci ojcowie nie potrafili być ojcami, to co to w ogóle znaczy „być ojcem”? Na pewno znaczy to coś więcej niż spłodzić dziecko. Na pewno też znaczy to coś więcej niż zapewnić temu dziecku dach nad głową czy wyżywienie. Nie chodzi też tylko o mówienie czy pokazywanie co jest dobre, a co złe. Chodzi o coś więcej, dużo więcej.
Ogromna odpowiedzialność
Myślę, że odpowiedź na to pytanie znajdziemy zastanawiając się nad odpowiedzialnością jaka spoczywa na barkach ojca. Ojciec to odpowiedzialność, to niezłomność, to poświęcenie, to miłość, to oddanie, to autentyczność, to wiarygodność. Ojciec to obecność. Ojciec to ktoś kim dziecko chce być jak dorośnie.
Takie myśli kłębiły mi się w głowie i powoli docierało do mnie jak cholernie ważne zadanie stoi przede mną. Patrzyłem na mojego malutkiego synka i zrozumialem, że to moje najważniejsze zadanie w życiu – być ojcem. Docierało do mnie, że to jest właśnie ta rzecz, której nigdy przenigdy nie wolno mi zawalić, że od moich decyzji zależeć będzie jakość życia tego małego człowieczka. To czy czy będę dobrym ojcem wpłynie na niego, na jego rodzinę, żonę, dzieci, na jego otoczenie, na ten kraj, na tę planetę. Patrzyłem na mojego malutkiego synka i wiedziałem, że nie mogę go zawieść, a on choć nie wiedział jeszcze prawie nic, to wiedział już, że w moich ramionach może bezpiecznie spać.
pozdrawiam
ZUCH
Więcej moich przemyśleń na temat ojcostwa przeczytasz m.in. tutaj -> JAK BYĆ OJCEM
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023