Każda konferencja, każda grupowa impreza, to doskonała okazja, żeby przeczekać ją całą przyczajonym w kącie i nikogo nowego nie poznać. Och… chwila… To nie tak.
Każda taka impreza jest doskonałą okazją do poznania dziesiątek osób, wymienienia się wizytówkami, podtrzymania starych znajomości lub nadaniu znajomości internetowej realnej interakcji. Jest to też, a może przede wszystkim, okazja do rozwoju samego siebie oraz swojego biznesu.
Tego nie uczy się w szkołach
Tego nie uczy się w szkołach, nie jest to też wiedza przekazywana z dziada pradziada. Nie wiemy jak, nie wiemy po co, wstydzimy się, nie rozumiemy. Niestety bardzo często tak to wygląda. Prawda jest taka, że te znajomości będą w przyszłości przynosić zysk. Wiecie, w Polsce już samo słowo „znajomości” ma raczej negatywne zabarwienie. Kojarzy się z krętactwami, z jakimiś politycznymi gierkami czy nepotyzmem. Możemy użyć sformułowania „sieć biznesowa”, ale to też brzmi jakoś dziwnie. Można z angielska – „networking”, ale tu też nie do końca wiadomo o co chodzi. Postaram się to nieco wyjaśnić.
Przesłuchałem ostatnio podcast Michała Szafrańskiego ( -> do odsłuchania tutaj) właśnie na temat networkingu i spotkań przy okazji różnych konferencji. Michał i jego rozmówczyni Izabella Russell mówią o „szukaniu pokrewnych dusz w biznesie”. Polecam ten odcinek. Jest on potwierdzeniem moich własnych spostrzeżeń i przemyśleń. Bo widzicie – najfajniej robi się interesy z ludźmi, których lubimy. A żeby kogoś lubić, musimy kogoś znać. Działa to oczywiście w drugą stronę – żeby ktoś nas lubił musi nas znać.
Sam jestem osobą bardzo nieśmiałą
Mam duży problem żeby do kogoś podejść i zagadać. Jednak kilka razy się przełamałem i efekty często przerastały moje oczekiwania. Każde takie spotkanie, krótka rozmowa przynosiły w późniejszym czasie owoce. Różne. Czasami było to kopniak mobilizacyjny, czasami ubranie w jedno zdanie czegoś z czym trudziłem się od miesięcy, a czasami realne relacje biznesowe i zlecenia.
Cofnijmy się trochę w czasie. Był rok 2011. Byłem początkującym blgerem (z dwuletnim wtedy stażem). O blogowaniu i prowadzeniu biznesu nie wiedziałem w zasadzie nic, bo wtedy był to temat marginalny. Sam jeszcze pracowałem na etacie i tylko marzyłem o własnym biznesie. Marzyłem, ale i działałem. Zgłosiłem się do konkursu Blog Roku i dostałem się do finału. Prawie wszystko we mnie mówiło, żebym tego nie robił, bo po co, bo jak, bo bez sensu. Ale jednak wystartowałem i doszedłem do finału.
W tym czasie inspirowałem się tym co robił Maciek Budzich, który bez kompleksów pisał o raczkującym wtedy jeszcze marketingu internetowym. Maciek był o całą galaktykę dalej niż ja. Ja o blogach nie wiedziałem prawie nic. Bardzo się ucieszyłem, że Maciek będzie na gali finałowej. W sumie nie wiem czemu się cieszyłem, bo moim zwyczajem pewnie i tak bym nie zagadał, a on mnie nawet nie zna, bo ja malutki bloger jestem. Ale – na afterparty po gali (i po kilku drinkach) zebrałem się na odwagę, żeby zagadać. No i kolegujemy się po dziś dzień, a nawet współpracujemy od czasu do czasu. Jednak to to istotne, to fakt, że nasze wyobrażenia, nasze bariery, nasz lęk, to tylko fikcja.
Fikcja, która przeszkadza nam się rozwijać
Wtedy, kilka lat temu, trochę pogadaliśmy. Już nawet nie pamiętam o czym dokładnie, ale był to dla mnie przełom. Mobilizacja. Pokazanie, że można iść dalej, że można sięgać wyżej. Brzmi trochę banalnie, ale tak było. Od tego czasu staram się na każdej konferencji przełamywać i rozmawiać z ludźmi, których nie znam.
To wszystko pozwala obniżyć naszą wyimaginowaną poprzeczkę, ponad którą – wydaje nam się – nie podskoczymy. Niezależnie od statystyk wszyscy jesteśmy tacy sami. Jesteśmy zwykłymi ludźmi. Nie ma znaczenia czy ktoś jest Blogerem Roku, czy ktoś jest w rankingu Jasona Hunta, czy ktoś edukuje finansowo cały kraj. Nie ma nawet znaczenia, że ktoś jest gościem specjalnym, znanym na całym świecie i przyleciał do nas ze Stanów. Na ostatnim BFG takim gościem był Austin Kleon, którego prezentacja zrobiła na mnie wrażenie, i z którym porozmawiałem trochę na afterze. Ta rozmowa to kolejna cegiełka do budowli mojej marki, mojego biznesu, mojego rozwoju. Nie ma takich gwiazd, z którymi nie można zagadać. Wystarczy się przełamać.
Możemy się pokazać naprawdę. Jako my. Jako fajni ludzie. Warto być sobą. Cegiełka do cegiełki. Zlecenie do zlecenia, rekomendacja do rekomendacji. Jeśli robimy fajne rzeczy, jesteśmy solidni i w dodatku sympatyczni i ludzie nas znają, to będą nas dalej polecać, a osobiste polecenie jest najlepszą reklamą.
Część osób traktuje konferencje jako tylko spotkanie towarzyskie. To błąd. Ok, konferencje są spotkaniami towarzyskimi, ale nie tylko i nie przede wszystkim. Konferencje to możliwość poznania nowych ludzi. To networking. To właśnie „szukanie pokrewnych dusz w biznesie”. Jest u nas jakieś takie dziwne przeświadczenie, że o biznesie się nie rozmawia, że pieniądze śmierdzą (choć wszyscy chcą ich mieć jak najwięcej). Wydaje nam się, że znajomości to tylko mogą być przyjaźnie od serca, gość w dom, Bóg w dom. Zapominamy lub co pewniejsze, nie wiem, że znajomości biznesowe są niezmiernie ważne.
Podejdź i się przywitaj
Nie wiemy, że można kogoś znać tylko żeby prowadzić biznes. Czasami wystarczy do kogoś podejść, przywitać się, zostawić wizytówkę, zamienić kilka zdań. Tyle. Izabella Russel w podcascie Michała mówi, że często bierze garść wizytówek i mówi sobie, że nie wyjdzie dopóki wszystkich nie rozda. Możecie sobie pomyśleć, że to głupie, że bez sensu, ale to ją i jej męża polecają najwięksi blogerzy na świecie.
Lubię sobie pojechać na fajne wakacje, lubię nie mieć szefa, lubię móc realizować swoje pasje, lubię móc zamknąć komputer w środku dnia i iść z dziećmi na lody. Lubię mieć swoją firmę. Cały czas się uczę, ale wiem, że tu nie ma miejsca na „wstydzę się”, „gdzie tam się będę pchał”, „nie chcę się narzucać”. Tak postępując nie byłbym tu gdzie jestem. I żeby było jasne – rozmawianie, zagadywanie, pchanie się – to nie są moje mocne strony. Ba! To z tym mam największy problem. Ale mam też marzenia. Marzenia, którym nadaję deadliny, żeby stały się celami. Chcę je realizować, chcę się rozwijać, chcę sięgać dalej i czerpać więcej. Ale muszę przełamywać swoje słabości, bo inaczej będę ciągle w cieniu kąta gdzieś z tyłu.
Weźcie sobie moje rady do serca, przesłuchajcie podcast Michała, a z następnego after party nie wychodźcie dopóki nie rozdacie wszystkich wizytówek. Zobaczycie, że na pogaduchy ze znajomymi starczy czasu, a w dodatku zyskacie kolejnych znajomych, a może i biznesowych partnerów czy kontrahentów.
pozdrawiam
Zuch
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” 🙂
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023