ZUCHOWE STUDIO
LUXTORPEDA
„Buraki”
i przygotowanie do druku.
Okładka, książeczka i CD.
1 kwietnia 2014 roku we wszystkich sklepach muzycznych pojawił się trzecie album zespołu Luxtorpeda o wdzięcznym tytule „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe to jednak buraki”.
Moim skromnym zdaniem, to najlepszy album Luxów. Bardzo mocny zarówno w warstwie muzycznej jak i tekstowej, ale jednocześnie melodyjny i poetycki. Tak, tak, poetycki. To nie są zwykłe rymowane przyśpiewki. Album długo wyczekiwany przez dziesiątki tysięcy osób, właściwie już w pierwszym tygodniu miała status złotej płyty. Album wyczekiwany też przeze mnie, bo to moje dziecko! No, przynajmniej jego wizualna część. Po raz kolejny miałem przyjemność projektować dla zespołu, którego jestem prawdziwym fanem. Dziś opowiem Wam jak tak praca wygląda.
Wspomniałem już, że album był długo oczekiwany. Żeby być szczerym trzeba powiedzieć, że bardzo długo, bo początkową datą premiery miał być początek listopada 2013 roku. Jednak zespół czując pewien niedosyt zamknął się ponownie w studiu nagraniowym i poświęcił kilka kolejnych miesięcy żeby materiał dopieścić. Było to zaskoczenia dla wszystkich – łącznie ze mną. Miałem już wtedy (tzn, w październiku 2013) demo płyty dla poczucia klimatu. Miałem setki zdjęć z sesji, przez które próbowałem się przekopać. Miałem też pierwsze projekty do albumu, który wtedy miał nazywać się „Pierwiastek z 5”. No ale cóż. Litza zadzwonił i powiedział, że przekładają premierę na 1 kwietnia. Projekty schowałem do szuflady, a właściwie przeniosłem na dysk-archiwum, bo mój komputer nie ma szuflady. Ostatecznie okazało się, że do pierwotnych projektów nigdy nie wróciliśmy, bo koncepcja albumu zmieniła się całkowicie.
W marcu 2014 przystąpiliśmy ponownie do pracy. Nowe demo już z wokalami, brzmiało jeszcze fajniej i wiedziałem, że biorę udział w genialnym przedsięwzięciu, a to daje niesamowitego kopa.
Nowy tytuł urzekł mnie całkowicie – „A morał tej historii mógłby być taki mimo że cukrowe to jednak buraki”. Dodatkowo wiedziałem, że projekt ma uzupełniać brzmienia zespołu. Cały materiał został nagrany bez masteringu, na lampowych wzmacniaczach i te dźwięki mają kolor sepii, brązów i złamanych czerwieni. Takie też kolory miały dominować w projekcie.
Do zaprojektowania był kartonik drukowany dwustronnie, książeczka 32 strony, dwa CD oraz koperta na te CD. Pliki do druku mieliśmy oddać 10 marca, więc do pracy przysiedliśmy… 10 marca. Co prawda tydzień wcześniej przygotowałem nową koncepcję i poukładałem wstępnie wszystko na rozkładówkach, ale nie byłem w stanie sam wybrać odpowiednich zdjęć. To dlatego, że zdjęcia, które ostatecznie znalazły się w książeczce nie są przypadkowe. Można tego nie dostrzegać, ale one są wybrane specjalnie pod konkretne kawałki. Te zdjęcia są częścią tworzenia płyty i oddają charakter poszczególnych utworów.
Krótko mówiąc 10 marca w poniedziałek ruszyliśmy z kopyta. Przesiedzieliśmy razem z Litzą i Hansem całe dwa długie dni na przebieraniu zdjęć i układaniu ich w odpowiednich miejscach. Wypiliśmy morze przepysznej kawy ze Straganu, kawiarni pod moim biurem. Zresztą Stragan nawet załapał się na fotkę, na rozkładówce „Mambałaga”.
Na potrzeby tego albumu logo Luxów zostało zrobione od szablonu, sprayem, z celowymi zaciekami (jest na ścianie pracowni Pomidora). Nazwa albumu na wewnętrznej stronie kartonika też jest zrobiona od szablony i macie tam próbkę odręcznego pisma Litzy. Dodatkowo płyty CD imitują winyle (tekstura papieru + wybiórczo lakier UV), dzięki czemu całość – mam nadzieję – oddaje dobrze charakter brzmienia Buraków.
Po tym jak wszystko zostało zaprojektowane ja musiałem to jeszcze poskładać do kupy i przygotować do druku. No i np. dorobić Drężmaka na zdjęcie z tyłu opakowania, bo w oryginale go tam nie było, gdzieś akurat wyszedł. Jednocześnie musiałem wprowadzić kilka (pewnie kilkadziesiąt) poprawek typu: literówka w tekście X, literówka w tekście Y, jeszcze jedna literówka w tekście X, dopisz XX do podziękowań, dopisz YY do podziękować, jeszcze jedno ważne logo sponsorów, itp, itd. Standard. Na koniec, już w drukarni, okazało się, że jest jakiś dziwny problem z fontem i trzeba to było jeszcze raz rozgrzebać. Ale koniec końców poszło do druku.
Myślę, że nad tym albumem spędziłem grubo ponad dwieście godzin. Kilkadziesiąt z nich z Litzą i Hansem nad głową. Muszę przyznać, że mimo pozornego chaosu i totalnego niewyrabiania się, pracuję się z Luxami bardzo dobrze. Są bardzo zaangażowani w całość tego co otrzyma ich słuchacz. Nie tylko w muzykę, ale też w opakowanie. Są też niesamowicie kreatywni.
Jestem bardzo zadowolony z finalnego efektu. Ba! Jestem bardzo dumny i jaram się tym jak flota Stannisa. Buraki pięknie prezentują się na mojej półce.
Zdjęcia, które znalazły się w wydawnictwie zrobili Mateusz „Mate.O” Otremba, brat Patefon OFMCONV, Michał Sterzyński & Grzegorz Wieczorek, Karol Tomanek, Kacper Jahel oraz Justyna Zakrocka (jedno chyba też jest z iPhona Litzy).
Wszystkie kawałki z tego (i pozostałych) albumu można przesłuchać na oficjalnym kanale Luxtorepdy na Youtube. Taki gest zespołu, żeby nie kupować kota w worku.
Polecam też fanpage Luxów, który jest bardzo osobiście prowadzony przez zespół.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023