Jedną z największych, często wymienianą jako największa, wadą freelancerów jest brak dotrzymywania umówionych terminów. Znajomych zleceniodawców to właśnie zniechęca do współpracy z freelancerami.
Czym jest deadline wszyscy wiemy. Chodzi oczywiście o określenia końcowego terminu jakiegoś zadania. Jednak historycznie miał on zupełnie inne znaczenie i do niego właśnie powinien odwoływać się każdy freelancer i przedsiębiorca.
Wojna domowa i lądowanie w Normandii
Otóż termin deadline sięga czasów amerykańskiej wojny domowej czyli końcówki XIX wieku. Termin ten w jego pierwotnym wojskowym znaczeniu został także wykorzystany przez wojska alianckie podczas ofensywy poprzedzonej lądowaniem w Normandii.
Jak wyglądał rajd aliantów przez Europę Zachodnią wiecie z lekcji historii. W każdym razie pod koniec wojny zniechęceni żołnierze niemieccy poddawali się licznie całymi grupami. Fajnie, ale nie miał ich kto pilnować. Nierzadko kilku żołnierzy alianckich pilnowało np. setkę Niemców. Gdyby chcieli uciec zrobiliby to bez problemu, ale…
No właśnie, tu pojawia się deadline czyli dosłownie linia śmierci. Wokół grupy jeńców rysowano linię. Jeśli ktoś ją przekroczył – był zastrzelony. Krótko mówiąc deadline był czymś czego się nie przekracza, chyba że chcesz umrzeć.
Drukowanie gazet
Przyznacie, że analogia jest mocna. Stąd też jeszcze przed II Wojną Światową, bo około roku 1920, termin deadline zaczął być używany jako określenie nieprzekraczalnego limitu czasowego. W tym kontekście pierwotnie funkcjonował w branży dziennikarsko-drukarskiej i oznaczał termin, po którego przekroczeniu materiał nie zostanie przyjęty do druku. Co było śmiercią dla newsa.
Jako że wojskowa analogia bardzo działa na wyobraźnię, termin deadline bardzo szybko wszedł do mowy potocznej i cały czas oznacza nieprzekraczalny limit czasowy.
Chyba, że jesteś freelancerem.
To tylko sugestia
Mamy jakąś taką cechę narodową, że różne zakazy i ograniczenia, traktujemy – z ułańską fantazją – tylko jako sugestię. Ot, choćby ograniczenie prędkości. Znak „ograniczenie prędkości do 70km/h” rozumiemy jako sugestię, żeby jechać tak plus minus 80, ale jak 90 to też spoko, byle nie więcej niż 120, bo wtedy zabierają prawko.
Wielu freelancerów podobnie traktuje deadline. Wiem to z rozmów z przedsiębiorcami, często z moimi klientami. Część z nich w ogóle już nie korzysta z usług freelancerów. Brak terminowości ciągnie się za nami freelancerami i brzydko pachnie. Żeby być szczerym sam będąc freelancerem nie bardzo lubię współpracować z innymi freelancerami, bo największe wtopy jakie miałem były właśnie przez to, że ktoś nie dotrzymał terminu.
Ja osobiście staram się zawsze dotrzymywać terminów. Oczywiście rzadko, bardzo bardzo rzadko, ale zdarza się termin lekko przekroczyć. Niemniej jednak sam o sobie myślę jako o osobie terminowej, ale też moi klienci to właśnie u mnie sobie cenią.
Chciałbym wam dać kilka rad, takich których się nauczyłem lub wyrobiłem sobie przez te lata pracy na swoim.
✅ Przeczytaj też mój tekst: Podręcznik freelancera – jak zacząć
Deadline jest nieprzekraczalny
Już to pisałem, ale powtarzam – to jest termin, którego się nie przekracza. To musi być motto twoje i twojej firmy, zasada którą się kierujesz. Zakoduj to sobie w głowie, zrób sobie taki plakat, powtarzaj jak mantrę. Deadline jest nieprzekraczalny.
Zakładaj więcej czasu
Gdy podajesz klientowi termin wykonania zadania zawsze dodawaj do niego trochę czasu. Zawsze rób taki bufor bezpieczeństwa, bo często coś po drodze się przydarza. Poza tym ludzie mają tendencję do przeceniania swoich możliwości i jednocześnie ignorują wszystkie rozpraszacze, które mogą się pojawić.
Tak więc zawsze podawaj termin z rezerwą czasową. Jak skończysz szybciej – super. Ważne, że nie przekroczysz terminu.
Pamiętaj, że twoi klienci moją swoje plany, a to zlecenie zwykle bywa tylko częścią większej układanki. Piszę to też z perspektywy osoby, która czasem zleca coś na zewnątrz – mało rzeczy wkurza tak jak niedotrzymywanie terminów. Obiecywanie bzdur naprawdę nie służy wyrobieniu sobie dobrej opinii zyskaniu nowych klientów przez polecenia (patrz branża budowlana)
✅ Przeczytaj też mój tekst: Wyznaczając czas na wykonanie zadania pracujesz efektywniej
Planuj pracę
Nie odkładaj na ostatnią chwilę, a także rozbijaj zadanie na mniejsze części i realizuj je stopniowo. Generalnie planuj. Znajdź metodę, która ci odpowiada. Ja osobiście najbardziej lubię rozpisać sobie wszystko na dużej tablicy, jakoś tak zwizualizować całość na osi czasowej. Zwykle wybieram wszelkie gadżety i nowinki techniczne, ale przy planowaniu absolutnie lepiej u mnie sprawdza się rozpisanie wszystkiego ręcznie, różnymi kolorami, na arkuszu, który mogę cały ogarnąć wzrokiem i mam go cały czas przed oczami.
✅ Przeczytaj też mój tekst: Inbox zero, czyli zapanuj nad swoją skrzynką pocztową
Zaciskaj zęby
Jeśli nie potrafisz zaplanować albo mimo planu coś wyskoczyło, to po prostu zaciśnij zęby i zarwij nockę. Czasami tak trzeba. Czasami trzeba z czegoś zrezygnować, ale terminu dotrzymać. Dlatego, że pracujesz na swoją renomę. Freelancing to nie jest praca w cudzej firmie, którą można zmienić jak coś nie wyjdzie. Freelancingu nie zmienisz, bo freelance to ty, to twoje nazwisko, twoja twarz.
✅ Przeczytaj też mój tekst: Kartka i ołówek, to początek pracy
Autentycznie znam przypadki, gdzie ktoś nie wykonał pracy, bo wolał iść na imprezę (było widać foty na FB). No bo przecież jak jeden-dwa dni później dostarczy projekt, to się nic nie stanie. No nie! Stanie się i faktycznie stało się. Współprace zerwane, wilczy bilet, trafia się na czarną listę. Mówię o prawdziwych przypadkach, gdzie ludzie tak przegapili szansę na sukces, na współpracę z dużymi graczami, z którymi można było wejść na rynek międzynarodowy.
Komunikuj się
Zadzwoń, napisz smsa, mejla, wyślij gołębia pocztowego, cokolwiek, ale daj znać PRZED, że są jakieś problemy, że może się nie udać dotrzymać terminu. Każdy zleceniodawca woli wiedzieć, że coś się dzieje, bo może mieć szansę jeszcze pozmieniać plany. Absolutna większość raczej to doceni niż się wkurzy. Ale jak nie powiecie, że może być obsuwa, to już po was.
Brak informacji jest szalenie wkurzający. A debilne wyjaśnienia po dwóch tygodniach ciszy wkurzają jeszcze bardziej.
Wyróżnij się pozytywnie
Te kilka rad jest bardzo prostych, wręcz banalnych. A jednak tak wiele osób tego nie robi, że jak zaczniesz się do tego stosować i weźmiesz sobie do serca prawdziwe znaczenie słowa deadline, to na pewno sporo zyskasz.
W każdej branży
Nie ważne czy jesteś grafikiem, programistą, budowlańcem, hydraulikiem, czy robisz remonty. Deadline, to deadline. Plan, to plan. Komunikacja, to komunikacja. Pamiętaj też, że w zasadzie niezależnie od branży, w przypadku osób z własną działalnością, większość, a czasami i wszystkie zlecenia pochodzą z polecenia. Twoja renoma bezpośrednio przekłada się na twoją karierę i pieniądze.
Jeśli będziesz partaczył, nie dotrzymywał terminów, to zwykle dość szybko pójdzie o tym informacja. Zleceniodawcy z różnych firm się znają, spotykają, zmieniają pracę i poznają nowych ludzi i tak, tak – rozmawiają. A rozmowy o partaczach i fuckupach lubią wszyscy.
Kończąc jeszcze tylko zaznaczę, że z tym dotrzymywaniem terminów za wszelką cenę należy pamiętać, że mówimy o naszych terminach, a nie o nierealnych terminach kontrahenta. Po stronie zleceniodawców też nie brakuje Januszów biznesu, co to tylko chcą innych wykorzystać i wyżąć jak mokrą szmatę.
To ty ustalaj terminy, ustalaj je realnie, planuj pracę i dotrzymuj słowa, które dałeś.