Chyba wszyscy znamy taki obrazek: lato, wakacje, warcząca na siebie parka, on nierzadko już podpity, ona wściekła, dzieci smutne, nikt nie chce być tu z tymi ludźmi.
Ciężko zarobione, z trudem odłożone pieniądze wydane na najgorszy tydzień roku. Bądźmy szczerzy, komu z nas nie zdarzyło się zagalopować nieco przy okazji urlopu?
Bo urlop to taki specyficzny czas. Często wyszarpany z prozy życia, jeszcze zanim się zacznie, to on zaczyna obrastać mitem i olbrzymimi oczekiwaniami. Tak! Teraz! Będziemy odpoczywać! Będzie jak w bajce!
No i… nie jest. Na co dzień zgrana para zaczyna sobie skakać do oczu, nawet w sumie nie wiedząc czemu. Sytuacja się komplikuj gdy pojawia się dziecko lub ich całe stadko. Wtedy JA schodzi na jeszcze dalszy plan i jeśli nie przeprogramujemy swoich priorytetów jesteśmy na dobrej drodze, żeby wymarzony urlop okazał się piekłem.
Jak ja sobie z tym radzę
A w zasadzie nie ja sam, bo razem z Karoliną i dziećmi. To podstawa – jesteśmy rodziną, jesteśmy jedną drużyną, razem jesteśmy silni. Jesteśmy parą od piętnastu lat, więc mieliśmy czas żeby przepracować kilka tematów. Trochę wspólnie podróżowaliśmy tylko we dwójkę, potem w trójkę, w czwórkę, a teraz w piątkę.
Byliśmy i na all inclusive i miesiąc pod namiotem. Wylegiwaliśmy się na plażach Grecji i łazliliśmy po bezdrożach Azerbejdżanu. Polska, Niemcy, Gruzja, Białoruś. Nie żebyśmy byli jakimiś podróżnikami, ale poza teorią mamy trochę praktyki. Więc po kolei.
Na urlop pracuje się cały rok
Oczywiście nie chodzi mi o aspekt finansowy, ale o nasze relacje. Codziennie o siebie dbamy i rozmawiamy. Spędzamy razem czas poznając się i ucząc się siebie. Romantyczna kolacja jest dla nas czymś normalnym, a nie wydarzeniem od wielkiego dzwonu.
Wcale nie trzeba wychodzić do drogich restauracji. Wystarczy się postarać, położyć dzieci spać, zrobić fajne przekąski, kupić wino i po prostu być razem, rozmawiać, cieszyć się swoim towarzystwem.
Podobnie z dziećmi – czas! Trzeba razem spędzać czas. Grać w planszówki, wygłupiać się, chodzić na spacery, wspólnie gotować. To wszystko sprawia, że się znamy i to nie tylko z widzenia. Niestety wiele rodzin funkcjonuje jako zbiór obcych ludzi.
Wiecie, w biblii jest napisane: „Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.” (Mt 6, 21). To jest wielopoziomowa, naprawdę uniwersalna mądrość. Moja rodzina, moja kochana żona i cudowne dzieci są moim skarbem. Oddałem im moje serce.
Nie ma znaczenia czy jesteśmy w domu, czy dwa tysiące kilometrów dalej. Nie ważne, czy świeci słońce, czy pada deszcz. Nie ważne kto jest dookoła, czy to chamy, kumple, modelki czy inne atrakcje. Moja rodzina jest absolutnie najważniejsza i wspólnie pracujemy na to, żeby była też dla nas źródłem szczęścia.
Plan
Wiadomo spontan, #YOLO i wszyscy jesteśmy tacy fajni i wyluzowani. No nie. To tak nie działa. Plan jest dobry, choć często ludzie myślą, że to, nie wiem, zabija wolność, czy coś. A to nie prawda. Właśnie mając plan możemy być wolni. Większość tak zwanych kreatywnych, którzy osiągnęli sukcesy zawdzięcza to planowi jaki sobie narzucili.
Przy czym muszę głośno zakomunikować – ten plan jest dość luźny. Zawieramy w nim raczej sugestie, wszystko jest dość elastyczne, poza tylko kilkoma stałymi, których trzymanie się wpływa na komfort całej rodziny. Absolutnie nie chodzi tu o plan co do minuty, z zestawem chłost za odchylenia. Nie, nie, nie, zupełnie nie to. Chodzi o ogólny rys dnia, tak, żeby nikogo nie spotkała przykra niespodzianka, bo myślał co innego niż reszta rodziny.
Plan na podróż
Jeśli wiem, że czeka mnie podróż, dajmy na to: na lotnisko, odprawa, kolejka 2h + samolot kolejne 3h, plus odbiór bagażu i podróż do hotelu, kolejne kilka godzin, to muszę przewidzieć, że moje kilkuletnie dziecko tego nie udźwignie samo z siebie. Planuję jakieś atrakcję, żeby ułatwić przetrwanie podróży.
Mamy zapas gier podróżnych, mamy też – na czarną godzinę – naładowane baterie w tablecie. Mamy książki, kolorowanki, itp. Dzięki temu moje dzieci nie drą się na cały samolot i nie sprawiają że współpasażerowie, łącznie z załogą, chcieliby je wywalić przez okno.
Nie mówię, że moje dzieci są jakieś ultra grzeczne, bo nie są. Po prostu mają zajęcie, bo wiem, że o ile ja się te 3h chętnie zdrzemnę to one już nie. Nie chodzi też o komfort współpasażerów (choć ten nie jest bez znaczenia). Chodzi o komfort moich dzieci i w rezultacie mnie.
Bo to nie jest tak, że jak dzieciak lata po samolocie czy pociągu, to się dobrze bawi – on się nudzi i się męczy. Zatem, tworzymy sobie taki luźny plan: najpierw te gry, potem książeczka, potem może przekąska, potem popatrzymy przez okno, itp. Szast prast jesteśmy na miejscu. W ciszy, bez nerwów. Podróż jest fajnym elementem urlopu.
Podobnie jest z podróżą samochodem, przy czym tu komfort maluchów wpływa bezpośrednio na komfort kierowcy, czyli na kwestię zdrowia i życia wszystkich pasażerów. Gdy któreś z naszych dzieci jest na tyle małe, że jeszcze ma drzemkę w ciągu dnia, to wszystkie podróże samochodem planujemy tak, żeby ta drzemka wypadła akurat podczas jazdy. To zawsze daje około 2 godziny spokoju.
Plan dnia
Dobrze sobie jakoś dzień zorganizować, tak żeby choć mniej więcej wszyscy wiedzieli czego można się spodziewać. Jakiś czas temu zorganizowałem wakacje dla całej rodziny, w sumie 14 osób. Potencjał zmiany statusu urlopu z wypoczynku na piekło był zatem dość wysoki.
Ale udało się spędzić wspólnie wyśmienity czas, który na pewno nas umocnił. Jak? No właśnie był subtelny plan dnia. Wszyscy wiedzieli jak to wygląda i mogli lub nie, dostosować się do niego.
Ustaliliśmy, że do 9 jemy śniadanie. Potem dajemy sobie chwilę, żeby się ogarnąć i do 10 wyjeżdżaliśmy na pobliskie plaże lub inne atrakcje. Nikt nikogo nie zmuszał – plan był sugerowanym rozkładem.
Wieczorem ustalaliśmy co możemy zwiedzić dnia następnego i jeśli ktoś nie chciał mógł sobie jechać gdzie indziej. Jechaliśmy wspólnie na miejsce, żeby się nie zgubić, ale potem już z większym luzem, żeby na siebie nie czekać, żeby się nie denerwować. Koniec końców i tak wracaliśmy do tego samego hotelu. Takie luźne kierownictwo sprawdziło się wyśmienicie.
Plan nie może naruszać zasad
Są jednak pewne stałe, których należy się trzymać – każdy ma swoje. U nas np. dzieci mają mniej-więcej stałą godzinę pójścia spać. Wakacje wakacjami, a dziecięcy mózg dziecięcym mózgiem.
Spoko, mogę ich przeciągnąć do północy, bo tak będzie teraz wygodniej, ale jutro będą rozwaleni, jęczący i zmęczeni, a to się odbije na wszystkich innych.
Dzieci potrzebują snu bardziej niż dorośli. Ich umysły pracujące na przyśpieszonych obrotach i potrzebują regeneracji – to jest im niezbędne do normalnego funkcjonowania. Często dzieci „niegrzeczne” są po prostu zmęczone.
Zatem jako rodzic, człowiek dorosły i rozsądny, szczególną uwagę zwracam na dzieci, czy wrażeń nie jest za dużo, czy to ogarniają i czy po prostu odpoczywają.
Plan relacji
Przed wyjazdem, a także podczas niego, rozmawiałem z rodzicami, bratem, itp. Mówiłem o wyzwaniach i o tym, żeby zwrócić na to uwagę, żeby zapalała nam się czerwona lampka, że zaczynamy przeginać.
Chodzi o to żeby być wyrozumiałym i łagodnym. Żeby troszczyć się o siebie nawzajem i żeby zwracać uwagę na potrzeby innych. Jeśli wszyscy się do tego zastosujemy to nie może się nie udać. I wiecie co? To działa.
Z Karoliną też mamy taki system wzajemnego ostrzegania. Wiemy jak się zachowujemy na co dzień i widzimy odchylenia. Jeśli komuś się zdarza, to drugie ostrzega, a pierwsze mając tą świadomość próbuje wrócić do normy – czyli bycia miłym.
Przeprowadzamy też rozmowy z dzieciakami, kilka razy przed wyjazdem. Mówimy, tłumaczymy, przypominamy, itp.
Efekt?
Zawsze spędzamy fantastyczny czas, świetnie się bawimy. Oczywiście zawsze coś się może przydarzyć czego nie przewidzimy: totalny chaos na lotnisku, długa kolejka do wypożyczenia samochodu, ktoś gdzieś zabłądzi, ktoś czegoś zapomni, czy po prostu – ktoś ma gorszy dzień. Ale jeśli działamy w drużynie, to takie problemy pokonuje się z rozpędu.
PhotoBomb level: tata
Na koniec taka moja osobista rada nadrzędna. Dotyczy ona rodziny, wakacji i wielu innych tematów gdzie jesteśmy razem. Wtedy zawsze sobie powtarzam:
jestem ważny, ale nie najważniejszy.
pozdrawiam
Zuch
komentarzePS – na moim instagramie pod tagiem #ZuchKreta znajdziecie kilka fajnych fotek, a pod tagiem #ZuchTrip też co nieco archiwalnych, w tym #ZuchAzerbejdżan
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023