Poznali się, chodzili na randki, było ekscytująco, wzięli ślub i… żyli tak sobie, raczej z przyzwyczajenia. Mało romatyczna wizja, co nie? Ale niestety bardzo prawdziwa. Randki, ekscytacja, to wszystko przed ślubem. Po ślubie to już proza życia. A może… a może by tak randka w domu?
No właśnie ta proza życia wkrada się w małżeństwo powoli, niepozornie oblewając nas smołą przeciętności i obojętności. Nie wiadomo kiedy zamiast sms’a „Heeej… Co masz na sobie?” wysyłamy „Masło się skończyło”. Zamiast szczypty adoracji mamy wiadro frustracji. Znudzenie, zniechęcenie, często nawet nieuświadomione, ale jednak. Nuda. Życie.
Zamiast iskry są wymówki
Brakuje tej iskry, tego mrowienia, dreszczyku. Za to wymówek jest w bród. Wymówek zawsze jest dużo. Jest ich tak dużo i są powtarzane tak często, że zaczynamy w nie wierzyć. Ba! Zażarcie się tych wymówek broni, bo one stanowią wytłumaczenie przeciętności w jaką się wrąbaliśmy. To nie my jesteśmy winni.
Wiecie, może i by się gdzieś poszło, ale… Tu wstaw swoją wymówkę. Na pewno masz ich wiele. Dzieci? Oj, cudowna wymówka. Zdecydowanie na podium i bardzo silny pretendent do lauru najpowszechniejszej wymówki.
Dzieci, tak dzieci są wszystkiemu winne. Gdyby nie dzieci, to ło ho ho.
Dzieci – najczęstsza wymówka. Dzieci nie można obwiniać za to, że nie potrafimy/nie chcemy poświęcić krótkiej chwili na sporządzenie planu. A taki plan baaaaardzo ułatwia takie zapanowanie nad czasem, żeby randka się udała. Generalnie planowanie powinno być rodzinnym priorytetem. Dzięki planowi czas nam nie ucieka, a jeśli pojawią się jakieś nieprzewidziane wypadki, to plan można edytować i „poprzekładać” różne zadania. W ten sposób wyznaczamy inny termin na naszą randkę, ale nie gubimy jej w bardzo obszernym katalogu o nazwie „kiedyś”. Plan sprawia, że wspomniane dzieci o konkretnej godzinie są już w łóżkach – młodsze już śpią, a starsze jeszcze sobie czytają. Ale są w swoich pokojach w trybie nocnym. Nie ma chaosu. Jest porządek. Nie myl tego proszę z jakimś pruskim rygorem, bo to wszystko jest uzgodnione absolutnie bezkonfliktowo. Po prostu – jest plan wdrażany i realizowany od lat. To działa i daje nam niesamowitą wolność.
Żeby to jeszcze były tylko dzieci, ale przecież jeszcze brak pieniędzy, brak czasu, bo on, bo ona, bo brak miejsca, zimno, mokro i w ogóle. A w dodatku pozamykali knajpy, pandemia. Krótko mówiąc – mam związane ręce, nie da się, nie moja wina.
Bzdura
Wszystko bzdura. Ten kto nie chce zawsze znajdzie jakiś powód, a ten kto chce znajdzie rozwiązanie. Należy więc zadać sobie pytanie i samemu przed sobą odpowiedzieć. Pytanie brzmi:
Czy chcę żeby moje małżeństwo było radosne,
ekscytujące, podniecające i dające spełnienie?
Zakładam, że chcesz. Ja chcę. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś może nie chcieć. A jeśli chcesz, to sprawa jest dość prosta – trzeba działać.
Zacznij od siebie
Tu jeszcze tylko wytłumaczę jaką mam zasadę, którą kieruję się w życiu – chcesz naprawić świat? Zacznij od siebie. To zasada, którą staram się stosować też w moim małżeństwie. Jeśli chcę żeby moje małżeństwo było zdrowe i ekscytujące, to nie czekam aż moja żona zacznie działać. Nie chodzi o to co ona może czy powinna zrobić. Chodzi o to co ja zrobię, jak ja się zmienię, co ja naprawię przede wszystkim u siebie. Nie chcę być tym, który u innych widzi drzazgę w oku, ale swojej belki nie dostrzega. Nie chce i tu wymówek, obwiniania drugiej osoby.
Piszę to dlatego, że właśnie zwalanie winy na partnerkę czy partnera jest bardzo powszechną i jednocześnie bardzo niszczącą wymówką. Osobiście jestem zwolennikiem pokory. Nie musisz się z tym zgadzać. Ja po prostu opowiadam jak ja myślę i postępuję i w jaki sposób u mnie to działa. A działa fantastycznie. Jestem przeszczęśliwym i spełnionym facetem, absolutnie zakochanym w swojej żonie. Jesteśmy razem od 18 lat i każdego dnia kocham ją mocniej. To wpływa na naszą rodzinę, na nasze relacje z dziećmi, na całe nasze życie.
>> Przeczytaj koniecznie mój tekst: Nie pomagam żonie zajmować się dziećmi
Małżeństwo musi chodzić na randki
Ok, przejdźmy do konkretów. Jedną z rzeczy, które niesamowicie wpływają na jakoś małżeństwa są wspomniane w tytule randki. Małżeństwo musi chodzić na randki. Co z tego, że najczęściej na taką randkę idzie się z kuchni do salonu? To, że często jest to randka w domu jest zupełnie nieistotne, bo wcale nie chodzi o to, że randka musi być w restauracji z gwiazdką Michellina, na którą zawiezie nas karoca zaprzężona w tuzin białych rumaków. Randka nie musi kosztować miliona monet. To wcale nie o to chodzi.
Randka to spotkanie dwójki zakochanych w sobie ludzi. I tyle. Reszta to detale.
W różnych okresach życia mamy różne możliwości. Mamy różny stan konta, różny metraż mieszkania czy domu, różny stan liczebny dzieci, itp itd. Niemniej jednak zawsze, ale to zawsze znajdzie się sposób na to, żeby spędzić fajny czas, nawet we własnym domu.
Mam świadomość tego jak proza życia wyjaławia małżeństwo. Taka zwyczajność i bylejakość. Dlatego staram się możliwe często zrobić coś ekstra. Taka randka w domu, to jest niby mała rzecz, ale wyrywa nas z codzienności. To jest czas wykrojony tylko dla nas.
Randka w domu zaczyna się od kolacji
Sam posiłek może być fajną randką. Często jemy kolację tylko we dwójkę. Gdy ogarniemy już dzieci, to siadamy sobie sami. Przygotowuję coś fajnego. To nie musi być droga rzecz, może być zupełnie normalnie, bo wystarczy ten posiłek właśnie przygotować. Wyciągnąć talerze, ułożyć różne warzywa, sery, wędliny, jakieś pieczywo, jakiś sosik, lampka wina, świece, muzyczka w tle. Niby banał, ale to już nie jest żarcie w biegu między kąpielą dziecka, awanturą, a serialem na Netflixie.
To co mogę szczerze polecić to wszelkiego rodzaju przekąski, takie trochę w styli hiszpańskiego tapas – dużo małych rzeczy, które można jeść rękoma. Jest w tym coś takiego co przełamuje bariery, zmniejsza dystans, jest takie pierwotne i naturalne.
Polecam też sięgnięcie pamięcią wstecz do posiłków, które w jakiś sposób są dla was ważne, wiążą się ze wspomnieniami. To mogą być dania z wcześniejszych randek (kiedy to sama myśl o randce przyprawiała o gęsią skórkę), czy też dania z podróży. My mamy kilka takich „naszych” potraw. Wspomniane przekąski, czy jedno z naszych ulubionych – pieczony ser feta.
Pieczony ser feta
Od razu podrzucę przepis, bo to wyjątkowo proste, a pyszne danie kuchni greckiej. Podrzucam to też dlatego, żeby pokazać, że naprawdę nie trzeba wiele.
- ser feta (ale taki prawdziwy)
- oliwa
- cebula (opcjonalnie)
- zioła (wg uznania, może być bazylia, może nie być nic,
- warzywa (wg uznania, u nas zazwyczaj pomidory).
Naczynko żaroodporne smarujcie oliwą, dajecie posiekaną drobno cebulkę (najlepsza jest czerwona), na to kładziecie ser feta (można opakowanie na osobę, albo przeciąć jedno wzdłuż na dwie części), posypujecie ziołami i trochę cebulką i wybranymi warzywami. I hop do rozgrzanego piekarnika (200 stopni, około 15 minut). Koniec. Podawać ze świeżym pieczywem, jakąś bagietą czy kto co lubi. Wyśmienicie pasuje do tego wytrawne czerwone wino.
To taki nasz czas. Siadamy sobie do stołu, jemy to co lubimy, patrzymy na siebie, cieszymy się swoją obecnością, rozmawiamy.
>> Przeczytaj koniecznie mój tekst: 20 tematów do rozmów dla par.
Randka w domu – garść pomysłów
Poniżej przedstawię jeszcze trochę pomysłów na takie domowe randki. One są różne i trafiają w gusta pewnie różnych ludzi. Oczywiście nie każdy ma takie same warunki mieszkalne, więc nie wszystko zawsze da się zrobić fizycznie. No jeden ma, drugi nie ma, trzeci będzie miał, czwarty nie – życie, nie dyskutujmy o tym teraz.
(Kolejność przypadkowa)
- Balkon/taras/ogród – jeśli macie możliwość i jeśli pogoda pozwala, to korzystajcie. Zaskakująco mało ludzi korzysta w cieplejsze dni z choćby balkonu. Chodzi o to, żeby zrobić coś ekstra, coś nieco innego. Wiadomo, że najlepiej by było zrobić kolację na plaży obserwując słońce zachodzące za morskie fale, ale mierzmy siły na zamiary. Jeśli mamy małe dzieci, to nasze możliwości mobilne są nieco ograniczone, ale taki balkon jest już naprawdę fajną odskocznią.
- Degustacja – to taki pomysł na kolację. Zamiast zwyczajnego posiłku można np. zaserwować deskę serów, takich trochę (lub bardzo) ekstra. Próbować, porównywać, dyskutować.
- Odwal się – w sensie nie, że oddal się szybko, tylko odwal się w sensie tekstylnianym. No – ubierzcie się ekstra, odwalcie się jak na bal. Głupie? No i co z tego? Pokażcie środkowy palec prozie życia.
- Wieczór tematyczny – ustalcie i zaplanujcie, bo ja wiem, raz w miesiącu, co dwa tygodnie – wieczór tematyczny. Grupę tematyczną wybierzcie sobie samy wg gustu. Tematami mogą być kraje – na każdy taki wieczór przygotowujecie kolację z dań danego kraju. Filmy, seriale, popkultura – wieczór Gry o tron, wieczór Królowej, wieczór Stranger Things. To naprawdę świetnie działa, bo do takiego wieczoru trzeba się przygotować, trzeba to przemyśleć – i co najważniejsze: trzeba to zrobić wspólnie. Więc już same przygotowania są fajnym czasem. Plany, rozmowy, żarty, budowanie napięcia. To niesamowicie scala relację.
- List – napiszcie do siebie list. Taki wiecie, na papierze, ręcznie. Uzgodnicie, że np. napiszecie o tym co kochacie u swojej partnerki czy partnera. Usiądźcie do kolacji i zanim zaczniecie jeść, to wymieńcie się listami, przeczytajcie i… no sami zobaczycie.
- Stare zdjęcia – zróbcie sobie pokaz waszych starych zdjęć. Tych zdjęć z dzieciństwa (to fajnie daje możliwość poznać się i swoje rodziny. Ale też, a może przede wszystkim, waszych wspólnych starych zdjęć. Czas leci niesamowicie. Mój najstarszy syn ma już 13 lat. Kurcze, to jest kawał czasu i łatwo jest zapomnieć jak się wtedy wyglądało, jakie się miało ciuchy, jak się mieszkało, itp. Stare fotki z wakacji czy różnych okazji to jest wulkan wspomnień.
- Maraton filmowy – ok, wieczorami ogląda się seriale czy filmy i to nie jest nic nadzwyczajnego, ale można to też co jakiś czas podkręcić. Włączcie sobie jakieś romansidło, ale coś z czasów młodości, albo po prostu to co oboje lubicie. Opcją jest też pokazanie drugiej połówce filmów, które dla nas są ważne a ona czy on ich nie zna. Do tego popcorn, wino i czy cokolwiek lubicie.
- Wspólna kąpiel – no tu chyba nie muszę tłumaczyć. Podobnie jak:
- Masaż – tylko wiecie, taki konkretny, świece, olejki, zaangażowanie. No, to ma być domowe SPA.
- Ognisko – wiadomo, trzeba mieć warunki, ale z danych statystycznych wynika, że nieco ponad połowa Polaków mieszka w domach. Jakie to są domy i jakie wokół są warunki, to już inna sprawa. W każdym razie jeśli masz kawałek ogródka, gdzie możesz rozpalić ognisko – zrób to. Wieczór, ognisko, coś do jedzenia i ukochana osoba. Czy może być coś piękniejszego?
- Planszówki – jeśli gracie w planszówki, to temat jest oczywisty, ale jeśli nie jest to wasze hobby, to tylko wyjaśnię, że współczesne gry planszowe, to nie jest beznadzieja typu Chińczyk. Dzisiejsze planszówki są rozbudowane, wciągające i wymagające. Są strategiczne, są kooperacyjne, są zabawne i mniej zabawne. Planszówki można oczywiście kupić, ale można też pożyczyć. Można sobie też zaplanować taki wieczór z grami typu „Pytaki”, które znacznie ułatwią nam rozmowę. Szczerze polecam na początek.
- Zejdźcie… na podłogę – serio, zróbcie sobie taki piknik. Rozłóżcie koce, jakieś poduszki, świeczki (świeczki zawsze, absolutnie zawsze robią nastrój). Chodzi o to żeby przełamać rutynę.
- Odegrajcie rolę – wiadomo, nie dla wszystkich, ale może warto spróbować wcielić się w… bo ja wiem? Postacie z filmu? Czy jakieś inne stereotypowe role. Kto wie? Może to jest wasza rzecz? Może takie kalambury we dwoje to będzie strzał w dziesiątkę.
- Sesja zdjęciowa – zróbcie sobie sami sesję. Nie chodzi o wielkie umiejętności fotograficzne (choć jeśli takie posiadacie to tylko na plus), chodzi o intymną atmosferę i adorowanie siebie nawzajem. W końcu to przecież o to chodzi, żeby podobać się tej jednej jedynej osobie, co nie?
I tak dalej, i tak dalej.
Zadaj sobie ważne pytanie
Wydaje mi się, że przekazałem ideę małżeńskich randek i wytłumaczyłem, że fakt iż musimy być w domu (bo pandemia, bo dzieci, bo zimno, bo z kasą krucho) wcale nie oznacza, że mamy się poddać prozie życia. To wszystko jest kwestią nastawienia. Tak, kwestia nastawienia i odpowiedzenia sobie na pytanie: jakie chcę mieć małżeństwo.
Ja chcę mieć małżeństwo pełne miłości i pasji. Chcę tego dreszczyku, który towarzyszył nam gdy się poznaliśmy. I wiecie co? Mam to. Bo tego właśnie chcę i postępuję, żeby tak właśnie było.
Czego i wam wszystkim życzę. A jak macie jeszcze jakieś fajne pomysły, to podzielcie się w komentarzach.
Pozdrawiam
ZUCH
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” 🙂
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023