Wszystko zrobiłem źle. No może nie wszystko, ale wiele i niekoniecznie źle, a niedokładnie. A jednak udało się. Mam trawnik. Trawnik z rolki. I fajną kosiarkę.
Teren wokół domu próbowałem ogarniać jeszcze podczas budowy, czyli wiosną 2017 roku. Ogarnianie polegało na wynajęciu koparki, która totalnie przeryła cały ogród, czyli ok. 600 m2. Inaczej się nie dało, bo to był teren po starym sadzie, zdziczały i zarośnięty. Koparka usypała poza działką półtora metrową górkę korzeni – będzie świetny humus. Potem zebrałem resztki mniejszych korzeni, spryskałem Roundupem (wybija chwasty, w sumie wszystko, co zielone), zagrabiłem, odczekałem, zwalcowałem, posiałem trawę i… zająłem się innymi sprawami.
Proza życia
Tych spraw było sporo, bo do domu wprowadzaliśmy się w lipcu 2017. Wtedy też urodziło się moje trzecie dziecko. Trawa wyrosła i niekoszona zdziczała. Ale było zielono, a ja nie miałem na nic czasu, więc było nawet ok.
Koleiny
Późną jesienią 2017 roku trwały wykopy wodociągowe i gazowe naw drodze przed domem. Koparka odcięła sobie drogę (bo jest tylko jeden wyjazd) i musiała przejechać przez mój ogród. Jak pamiętacie całe lato i jesień były mocno deszczowe, więc przejazd koparki zostawił mi przed tarasem dwie wielkie koleiny, które szybko wypełniły się wodą i spadającymi liśćmi. Te liście szybko przykryły dużą część trawnika, bo mam na działce duże drzewa. Nie miałem czasu, żeby to zagrabić. I tak zostało przez całą zimę.
Ugór
Wiosną 2018 trawnik… w zasadzie ciężko tu mówić o trawniku, to był ugór. Jeszcze raz wynająłem koparkę, taką małą, żeby ten teren nieco przekopać, zasypać te nieszczęsne koleiny i przygotować pod – tym razem już konkretny – trawnik.
Jednak trawa z rolki
Po wielu konsultacjach wśród znajomych, którzy trawnik posiadają, zdecydowałem się na zakup trawy z rolki do części ogrodu, która styka się bezpośrednio z tarasem i miała nam służyć do rekreacji. Trawnik z rolki wychodzi drożej niż z nasion, ale jeśli wszystko się zrobi samemu, to nie jest aż tak źle, a efekt jest natychmiastowy. Trafiłem akurat w moment promocji i trawa pierwszej klasy sprzedawana była w cenie drugiej, tak więc 200m2 trawy z rolki, worek nawozu i transport pod dom, kosztowało mnie ok. 1800 zł.
Brak czasu
Trochę mi się poprzesuwały terminy z różnymi obowiązkami, deadline’y, konferencje, wyjazdy i zostało mi bardzo małe okienko na przygotowanie ziemi. Krótko mówiąc – kompletnie nie miałem czasu, żeby wymuskać teren pod trawę.
Prowizorka
Z kolegą i bratem trochę wyrównaliśmy to, co zaczęła koparka plus zagrabiliśmy i oczyściliśmy z kamieni i korzeni. Poziomice? Wałkowanie? Oj… Nic z tych rzeczy. Teren był przygotowany o tyle, o ile. I jest to dość łaskawa opinia. Trzeba było się sprężać, bo od następnego poranka trzeba było kłaść trawę.
Trawa z rolki ma to do siebie, że nie powinna być zrolowana dłużej niż dobę. Po dobie w rolce może się ugotować i po prostu się nie przyjąć. Tak więc trzeba było się sprężać.
Trzy i pół tony
O ile samo położenie rolki trawy nie przedstawia żadnych trudności technicznych, to jeśli pomnożymy to przez 200 i dodamy fakt, że to trzeba przenieść z podjazdu przed garażem na tył domu i potem w odpowiednie miejsce ogrodu, to już robi się wyczyn. 200m2 trawy z rolki waży ponad trzy i pół tony. Za jednym zamachem udało mi się położyć ok. 170 metrów. Kawałek zostawiłem na następny dzień, co było bardzo złe, bo trwa w rolce się gotowała. Nie miałem jednak wyjścia, doby nie rozciągnę. Pozostałe 30 metrów położyłem następnego dnia bez wielkich nadziei na to, że się przyjmie. Ale się przyjęła.
Położenie trawy – prosta sprawa
Co do samego kładzenia trawy, to tak jak wspomniałem sprawa jest prosta. Rozwijamy rolkę na – w miarę możliwości – płaskiej i wolnej od kamieni powierzchni dobrej gleby. Potem następną rolkę i następną. Tak żeby ściśle do siebie przylegały. Kolejne linie układamy „na cegiełkę”. To znaczy, że jeśli pierwszą linię zaczęliśmy od całej rolki, to drugą zaczynamy od połówki. Dzięki temu mamy mniejsze łączenia, które są punktami newralgicznymi. Ważne jest żeby trawa przylegała ściśle do ziemi. Ona musi się ukorzenić, a żeby to dobrze przebiegło, to korzenie trawy z rolki muszą mieć kontakt z glebą.
Bardzo ważne jest też podlewanie
Obfite podlewanie – no chyba, że pada deszcz. Tegoroczny kwiecień, maj i czerwiec są w Poznaniu wyjątkowo suche, a gleba powinna być wilgotna na kilkanaście centymetrów. Dla laika to mało miarodajny opis. Dealer Husqvarna – TIPS PLUS Tomasz Błaszyk z Poznania, który montował mi kosiarkę powiedział, że ten efekt mniej więcej da zraszacz ustawiony w jednym miejscu przez jakieś piętnaście minut. To już łatwiej ogarnąć. Oczywiście nawadnianie dostosowujemy do pogody. Ja teraz polewam dużo, zwykle i rano i wieczorem. Nie zaleca się podlewania w dzień, w słońcu, bo woda bardzo szybko paruje zamiast się wchłaniać, a poza tym krople wody tworzą soczewki, które „wypalają” źdźbła.
Kluczowe tygodnie
Przy trawie z rolki kluczowe są pierwsze dwa, trzy tygodnie. W tym czasie regularne i obfite (ale też nie tak, żeby zrobić pole ryżowe) nawadnianie, to podstawa. Nie wolno też po takiej trawie chodzić. Wiadomo, że jak się zrobi kilka kroków, to się nic nie stanie, ale z grubsza chodzi o to, żeby od razu dzieci nie rozegrały na trawniku meczu piłki nożnej. Trawa musi się spokojnie i dobrze ukorzenić.
Trawa z rolki to naprawdę natychmiastowy efekt. Rano jest goła ziemia, a po południu mamy piękny, zielony trawnik. Po roku życia w pobliżu ugoru zamiast ogródka, wrażenie było niesamowite.
Czy trawa się przyjęła?
Dziś, gdy minęły dwa miesiące od kładzenia trawy stwierdzam, że cały trawnik, całe 200 metrów, się przyjęło. No, poza dosłownie 20 centymetrami w jednym niewidocznym miejscu. Wiele rzeczy przy przygotowaniu zrobiłem źle lub na odwal. Na szczęście mam w ogrodzie bardzo żyzną ziemię, która wybaczyła moje błędy. Dość istotne też jest to, że ja naprawdę nie bardzo chciałem mieć taki idealny angielski trawnik, po którym aż żal chodzić. Pięknie to wygląda na zdjęciach, można się pochwalić przed sąsiadami. Ale ja wolę hmm… jakby to nazwać? Element naturalnej dzikości? Nie, że od razu busz, ale też nie pod linijkę. To jest trawnik po którym codziennie biega trójka dzieci. Trawnik, który jest ładny i cieszy zielenią, ale zdecydowanie nie jest sam w sobie elementem ozdobnym.
Pierwsze koszenie
Po pierwszych dwóch tygodniach trawnik wypada skosić. Nie zrobiłem tego. W trzecim tygodniu trawnika miałem montowaną kosiarkę automatyczną. Przed tym dobrze było skosić trawę. Nie zrobiłem tego. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem leniem, nie olewam takich rzeczy, po prostu mam taki okres w życiu, że pracy jest sporo, a i rodzina jest priorytetem. Koszenie, grabienie, schodzi na dalszy plan. I tu właśnie wchodzi kosiarka automatyczna – cała na biało.
Testuję kosiarkę automatyczną Husqvarna Automower® 315X. Mam ją od jakichś trzech tygodni i jestem zachwycony. Ale po kolei:
Co to?
Husqvarna Automower® to niewielki jeżdżący po ogrodzie robocik, który za ciebie kosi trawę. Co więcej, trawę kosi na małe kawałeczki, które stają się nawozem, ale z Twojej czy mojej zapracowanej perspektywy najważniejsze jest to, że nic nie trzeba grabić. Do tego wszystkiego Automower® jest niemal bezgłośny. Naprawdę, u mnie w ogrodzie ptaki go zagłuszają.
Jak to działa?
Automower® działa na prąd. Ma bazę, gdzie sobie podjeżdża i ładuje baterie. Następnie w wyznaczonych godzinach jeździ po wyznaczonym terenie i kosi trawę. Robi to za pomocą trzech małych ostrzy podobnych do kawałków noża do tapet. Automower® porusza się „chaotycznie”. Dałem cudzysłów, bo jest to pozorny chaos. Chodzi o to, żeby uniknąć koszenia liniami. W rezultacie algorytm sprawia, że kosiarka automatyczna Husqvarna Automower® kosi cały teren.
A jak wyznacza się teren?
Robi się to za pomocą wszytego przewodu ograniczającego i przymocowanego do podłoża lub wkopanego pod powierzchnię ziemi w trawnik przewodu. To on wyznacza teren pracy tak, żeby Husqvarna Automower® nie uciekła na zewnątrz ani nie wjechała w rabatkę. Dodatkowo ten przewód wyznacza wyłączny teren pracy.
Ale jak to zrobić?
Nic nie musisz robić. Lokalny przedstawiciel – Autoryzowany Dealer Husqvarna wszystko zamontuje i wytłumaczy.
A jeśli wyjedzie?
Nie ma prawa wyjechać, no chyba, że jej mocno „pomożesz”. Wtedy przestaje działać. Gdy np. wykopałem dołek przy samym trawniku i kosiarka tam się zsunęła – dostałem informację na telefon. A jak raz wyłączyli prąd i zniknęło zasilanie stacji maszyna natychmiast stanęła i wysłała odpowiedni komunikat. Gdy włączyli prąd z powrotem – sama zaczęła kosić na nowo. Mądra bestia :).
A jak ktoś go wyniesie?
Kosiarka Husqvarna Automower® jest chroniona m.in. kodem PIN. Oznacza to, że każda próba podniesienia, czy jakiejś ingerencji w pracę kosiarki bez wpisania kodu automatycznie wyłącza kosiarkę i uruchamia alarm dźwiękowy. Dodatkowo dostajemy natychmiast info na telefon. W aplikacji na smartfon widzimy z dużą dokładnością, gdzie aktualnie znajduje się Automower®. Krótko mówiąc: próba kradzieży uruchomi alarm i zablokuje kosiarkę, która działa tylko w wyznaczonym terenie i tylko po wpisaniu kodu PIN.
Wszystko fajnie, ale po co mi to?
Kosiłeś kiedyś trawnik? Mi się kilka razy zdarzyło. To jest zabawne przez pierwsze pięć minut. Potem wkurza. Trawnik trzeba kosić raz w tygodniu. Trzeba tracić na to czas. Skoszoną trawę trzeba pozbierać, a nawet jeśli kosiarka ma pojemnik, to i tak trzeba go opróżniać. Często coś i tak się wysypie, więc trzeba grabić. No i hałas. Natomiast kosiarka automatyczna Husqvarna Automower® działa i pracuje samodzielnie. Szybko zapominasz, że w ogóle masz jakąś kosiarkę i że trzeba coś przy trawniku robić, poza podlewaniem. Ciągła praca utrzymuje trawnik niezmiennie na jednym poziomie długości źdźbeł. U mnie Automower® jeździ od poniedziałku do piątku od 8 rano do 15. Wtedy dzieci nie ma w domu, a po 15 buszują w ogrodzie. Przy czym to nie dzieci chronię przed Automowerem®, a raczej jego przed dziećmi 😃
Kosiarka Husqvarna Automower® 315X jest fabrycznie wyposażona w Automower® Connect, co pozwala na zarządzanie i śledzenie maszyny z każdego miejsca na Ziemi. Możecie, więc pojechać na urlop a po powrocie powita Was pięknie skoszony trawnik! 🙂
Na razie jestem autentycznie bardzo zadowolony, to wszystko robi się samo, a taką automatyzację zbędnych, męczących prac bardzo lubię. Tak jak wspomniałem na nadmiar wolnego czasu nie narzekam, więc tym bardziej wolę go przeznaczyć na przyjemniejsze rzeczy niż koszenie trawnika. Zyskałem dzięki temu sporo czasu i dlatego w przyszłym tygodniu zaplanowałem sobie ambitnie własnoręcznie zbudować grill.
pozdrawiam
ZUCH
PS – wpis powstał we współpracy z marką Husqvarna – producenta automatycznych kosiarek Husqvarna Automower®. Wszystkie opinie zawarte w tekście są moje i są subiektywne.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023