Studniówka – zastanawiałeś się kiedyś nad jej ideą? No wiesz – nad samą formą i sensem tej imprezy? Ja ostatnio tak i wyszło mi, że to naprawdę bezsensowna impreza.
Nie zrozum mnie źle – impreza zawsze jest spoko. Nie jestem dziadersem, czy wiecznym malkontentem. Tu chodzi o coś nieco innego. Bo Studniówka to nie jest fajna domóweczka. Nie jest to też wystawne przyjęcie w smokingach i fortepianem przygrywającym na żywo.
Studniówka, to tak naprawdę wydmuszka
Skorupka pusta w środku. W zasadzie jedyna sensowna rzecz, to fakt, że jest to jakaś oficjalna impreza na (pi razy oko) sto dni przed maturą. I co dalej? W sumie to nic…
Za komuny, czy w ostatniej dekadzie XX wieku, miało to jeszcze rację bytu, bo po prostu wtedy takich eventów nie było. Zwłaszcza za komuny. Czasy prywatek od wielkiego dzwonu dawno już minęły. Dzisiaj taka impreza, to nie jest wielkie halo. Przestała być atrakcyjna, bo właśnie – nie ma niemal nic do zaoferowania.
Studniówka zaczyna się archaicznym polonezem, a potem…
…no potem już nic nie ma. Nic – w sensie: nic nadzwyczajnego. Ot, nasiadówa, weselny klimat, weselne żarcie, ewentualnie można zrobić flaszkę pod stołem. Łał… A! Zapomniałbym – czerwone podwiązki. Tia… XXI wiek, #metoo, Strajk Kobiet i… czerwone podwiązki nastolatek. Jednak mocno creepy.
Możesz powiedzieć, że przecież przesadzam, że chodzi o to, żeby się spotkać ze znajomymi, pobawić się. No spoko, kumam, ale to wszystko można zrobić bez studniówki, bez niedopasowanych garniturów i bez kiecek w styli „studniówka”, czyli taki „late 90s”. A przede wszystkim – można to zrobić taniej.
>> Przeczytaj też mój tekst: Ja nie mówię im co mają myśleć. Ja im mówię, że mają myśleć.
Ile kosztuje studniówka?
Wiadomo, że to zależy od szkoły i miasta, ale z tego co czytam, to wyjście z osobą towarzyszącą i zakup odpowiedniej odzieży, to koszty sięgające lekko 1000zł. A nawet jeśli 500-600, to i tak sporo. Pomijam już to, że dochodzi tu do wielu sytuacji… no powiedzmy… dogadywania się z restauracjami, bo to jest naprawdę żyła złota.
No i po co? Wspomnienia? Nie no, fajnie kolekcjonować wspomnienia. Z tym nie polemizuje. Ale czy koniecznie w takiej formie?
Jakieś pomysły?
Tak jak wspomniałem na początku, zastanawiałem się nad tym trochę nie z sentymentu, ale bardziej ze względów zawodowych. Od niedawna zajmuję się szerokopojętym marketingiem w jednej z prywatnych szkół (mniejsza z tym gdzie, bo to nie jest tekst reklamowy) i pojawił się na tapecie temat studniówki.
Zacząłem więc myśleć co można zrobić fajniej, lepiej, być może taniej. Ale generalnie, żeby ta impreza miała jakiś sens, żeby to nie było wesele, tylko… hmm… no właśnie co? Czy jest jakiś wzorzec? Bo sami uczniowie nie byli za bardzo studniówką, w klasycznej formie, zainteresowani.
Oczywiście, że jest i jest nim tzw. „prom”. Czyli amerykański (prawie) odpowiednik naszej studniówki. Prawie – bo jest wiele różnic. Ale zacznę od tego, że tak, ja wiem, o Stanach można powiedzieć (słusznie) wiele złego, natomiast nie można im odmówić tego, że potrafią tworzyć społeczności, budować klimat, sentyment i tradycję.
Można więc nieco się zainspirować i podkręcić tę naszą wydmuszkową studniówkę – na którą chce iść coraz mniej uczniów, bo właśnie: nudna, droga i bez sensu.
No to do dzieła
Pogadałem więc z kilkoma znajomymi ze Stanów, przedstawiliśmy te pomysły uczniom i… bardzo im się to spodobało. Nie będę się tu strasznie rozpisywał, podpowiem tylko, że zwykle „prom” ma motyw przewodni. Nasi maturzyści wybrali motyw cassino. Trochę „Wielki Gatsby”, trochę „Ocenas eleven”. Więc taki będzie wystrój, takie będą stroje, takie będą atrakcje. Co więcej – młodsze klasy są zaangażowane w prace dla maturzystów (i tak to się co roku kręci). To oni przygotowują większość rzeczy. To oni wymyślili nagrody (bardzo symboliczne i zabawne) dla wszystkich maturzystów. Oni też będą „kelnerami i krupierami”.
Prom to też wybór króla i królowej – co jest tytułem przechodnim, a korony przekazywane są przez absolwentów z poprzedniego roku.
No i to co jest jeszcze bardzo fajne, to że „prom”, poprzedza „prom week” – czyli kilka dni przed balem są też tematycznie dobierana i organizowane są różne zabawy, żarty, przebieranki, jako taki biforek do balu.
Niby niewielka zmiana, a jednak zaczyna to mieć sens i młodzieży po prostu się chce.
Pozdrawiam
Zuch
PS – oczywiście wiem, że to wszystko „zależy”. Ale wiem też, że często kierujemy się sentymentem bez analizy. Może nie zawsze jest źle. Ale to nie znaczy, że nie może być lepiej.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023