Mniej więcej w momencie, gdy chłopiec kończy 13 lat, zaczyna się proces przeistaczania w nastolatka, a później w mężczyznę. To ostanie czasami dzieje się dużo później lub – co dziś jest plagą – nigdy.
Jest to czas, w którym ojciec jest wyjątkowo potrzebny. Oczywiście potrzebny jest zawsze, ale teraz właśnie występuje jako wzór męskości jeszcze wyraźniej. Teraz też wszystkie nasze błędy, cała nasza hipokryzja będzie wyraźniejsza niż kiedykolwiek do tej pory.
Chłopiec zaczyna kształtować swoją tożsamość. Zaczyna coraz wyraźniej patrzeć na siebie jak na mężczyznę. Rozpętuje się burza hormonalna. Zmienia się ciało, ale przede wszystkim – zmienia się psychika. Zmienia się duch i serce.
Niestety jest to też czas, w którym ogromna ilość chłopców jest opuszczona, porzucona. Nie ma przewodnika, nie ma towarzysza, nie ma wzoru, nie ma kogo naśladować. Nie ma też od kogo usłyszeć pochwały. Brak wpatrzonych w siebie oczu, w których może zobaczyć uznanie i dumę.
A to jest cholernie potrzebne. Wiesz to bardzo dobrze. Ja byłem chłopcem, ty byłeś chłopcem – znasz to, pamiętasz.
Pewien mój znajomy opowiadał, że ma ze swoim ojcem (który z powodu alkoholu zmarł dość wcześnie) jedno wspomnienie. Ma sporo koszmarów, ale jedno dobre wspomnienie. Pamięta jak pojechali gdzieś razem samochodem. Miał wtedy kilka lat. Gdy wysiedli to spotkali kilku przyjaciół ojca. Ten przywitał się z nimi, po czym objął mojego kolegę i z dumą oświadczył: a to jest mój syn.
Koniec wspomnienia, tylko tyle i aż tyle. Duma ojca. Wystarczy.
Gordon McDonald w swojej cudownej książce o rodzicielstwie „Najlepsze miejsce pod słońcem” porównuje bycie rodzicem do spływu pontonem po rwącej rzece. Nie wystarczy wiosłować tu i teraz. Trzeba pilnie wypatrywać skał w oddali, żeby zdążyć przygotować się i wykonać odpowiedni manewr. Wziąłem to sobie do serca i przygotowywałem się psychicznie na moment, gdy mój pierworodny syn rozpocznie swoją przemianę w mężczyznę.
Za ten czas umownie przyjąłem jego trzynaste urodziny. Umownie, bo nie da się tego dokładnie określić. Ale urodziny to dość istotny dzień i łatwo faktycznie postawić tu granicę. Ciężko też powiedzieć, kiedy ten okres przejściowy się zakończy. Dlatego najlepiej samemu wyznaczyć konkretną datę, a idąc za ciosem, kolejne urodziny wydają się idealne. Mamy zatem rok. Rok czasu, gdy mocno skupiamy się na rozwoju duchowym naszego młodego, już prawie, mężczyzny.
Największą inspirację zaczerpnąłem z książki „Droga dzikiego serca” Johna Eldredge’a. Zwraca on uwagę, że w zasadzie w każdej społeczności funkcjonował okres przejścia, gdy chłopiec stawał się mężczyzną. Zwykle był to okres przygotowań, stopniowego wtajemniczenia. Szkolenia się pod okiem innych mężczyzn. Finałem była próba, test, inicjacja, a po niej oficjalne przyjęcie przez facetów w swoje szeregi. Tak funkcjonowały w zasadzie wszystkie społeczności. Poza naszą, współczesną.
Coś po drodze się mocno popsuło. Mężczyźni porzucili swoich synów. Osierocili ich duchowo. Kolejne pokolenia chłopców są osamotnione w tym jakże ważnym dla nich czasie. Nie mają wzorca, nie mają ojca (mimo, że ten często fizycznie jest), nie mają przewodnika i nauczyciela, ale też – co niezwykle ważne – nie mają męskiego grona. Mają za to wokół innych chłopców, tak samo osieroconych i pozostawionych samych sobie. Mają nieobecnych ojców i wreszcie – mają internet.
To nie jest dobre otoczenie dla kształtującego się właśnie mężczyzny. A właśnie to otoczenie wypełni pustkę po ojcu i po męskim gronie, którego nie ma. Koledzy zastąpią ojcowskie porady, banalnie łatwa do znalezienia pornografia zastąpi miłość i związki, Facebook zastąpi przyjaźń, i tak dalej, i tak dalej. Zawsze znajdzie się coś co wypełni pustkę. Zawsze znajdą się śmieci, które obkleją syfem młode dzikie serce.
Przypomnij sobie
Przypomnij sobie, bo na pewno masz takie wspomnienia: swojego ojca i jego kolegów czy braci, kuzynów. Tych dorosłych facetów. Pomińmy patologie i skupmy się na tych normalnych chwilach. Pamiętasz jak chciałeś być taki jak oni? Pamiętasz jak chciałeś, żeby cię zauważyli i docenili? Pochwali za coś, za cokolwiek? Pamiętasz jak ojciec z wujkami siedzieli i gadali, a ty nie zrozumiałeś do końca o czym mówią, ale chciałeś tam być? Chciałeś być częścią tej grupy? Największe szczęście było, gdy udało się zrobić coś co spotkało się z uznaniem tych mężczyzn. Twój syn ma takie same pragnienia i takie same potrzeby.
Ja to wszystko pamiętam. Mam wspomnienia mojego taty, gdy ze swoim bratem i ojcem pracowali przy żniwach. Mój tata, w każde wakacje przyjeżdżał do rodziców pomagać im na gospodarce. Przyjeżdżał i ciężko pracował, bo tak trzeba. Po prostu. Tak było trzeba. Pamiętam jak wrzucali na przyczepę ciężkie snopki. Rzucali tym z cztery metry w górę, a ja ledwo podnosiłem to od ziemi. Imponowało mi to. Pamiętam jak dziadek wbił sobie widły w nogę. Wyciągnął i po prostu poszedł do domu. Twardość i niezłomność.
Od lat miałem pragnienie i przekonanie, że w roku przejścia mojego syna będę przy nim i będę go prowadził. Co więcej, wiedziałem, że ja w tym nie będę sam. Będą ze mną moi bracia i moi przyjaciele. Mam plan i zaczynam go realizować.
Jak wspomniałem inspirowałam się książką Eldredge’a, bo opisał wiele trafnych rzeczy i podpowiedział wiele ciekawych rozwiązań. Oczywiście to o czym pisze trzeba przełożyć na nasze warunki zarówno geograficzne, jak i kulturowe. Mniejsza z tym. Po tym przydługim wstępie podzielę się z tobą moim planem na rok przejścia mojego pierworodnego syna.
Grupa mężczyzn
Mam takie wrażenie, że gdybym chciał jednym słowem oddać świat współczesnego mężczyzny, to użyłbym słowa samotność. Przeciętny współczesny mężczyzna ma media społecznościowe, ma kolegów w pracy, kolegów z siłowni, kolegów od piwa, ale nie ma przyjaciół. Nie ma swojej kompanii braci. A to jest nasze pragnienie. Wystarczy się zastanowić jak bardzo poruszają nasze serca takie filmy czy książki jak właśnie “Kompania Braci” czy “Waleczne serce”.
Tak więc, przeciętny współczesny mężczyzna jest samotny. Dzięki Bogu nie jestem w tym aspekcie przeciętnym współczesnym mężczyzną. Mam przyjaciół, mam swoją kompanię braci. Mam wokół siebie dojrzałych mężczyzn, do których mam zaufanie. Nie kolesi od piwa, od pijanych gadek, których rano nikt nie pamięta, ale przyjaciół, braci.
Nie piszę tego żeby się pochwalić, piszę o tym bo ta grupa ma swój udział w całym przedsięwzięciu. To jest bliska mi męska społeczność. Społeczność, która również czuwa nad moim synem. Oni też obserwują, wspierają, uczą, dają zadania – przygotowują do tego, żeby mój syn stał się jednym z nich.
Jak to zrobiłem? Po prostu opowiedziałem im o tym i poprosiłem o wsparcie. Poprosiłem też, żeby zwracali na niego większą uwagę, bo ten rok jest szczególny. Żeby wciągali go w różne nasze czy swoje aktywności. Żeby był częściej w naszym gronie obecny. I tak np. mój brat zabrał ostatnio Szymona ze sobą na robotę. Mój brat zajmuje się wykończeniówką, a u jednego klienta był spory trawnik do skoszenia. Tu nie było, że tata zawiezie, tata załatwi, tata wyręczy. Nie. Szymo sam się przygotował, wcześnie wstał, spotkał się z wujkiem, styrał okrutnie, zarobił parę groszy, ale przede wszystkim uzyskał pochwałę i uznanie od ważnego w swoim życiu mężczyzny. A naprawdę nic tak nie buduje serca dorastającego chłopca.
Konkretny start, konkretne deklaracje
Za datę rozpoczęcia uznałem dzień trzynastych urodzin. Wcześniej porozmawiałem z Szymonem. Dokładnie wytłumaczyłem mu o co chodzi. Opowiedziałem jaki mam plan i dlaczego mam taki plan, dlaczego uważam to za ważne. Opowiedziałem mu jakie mam pragnienie jako jego ojciec. Zapewniłem o mojej miłości, o wsparciu i o wierze w niego. Powiedziałem, że nie jest sam, że jestem z nim ja, moi bracia i przyjaciele. A on będzie częścią nas. Zapowiedziałem też urodzinową niespodziankę.
Niespodzianką był wspólny wypad na paintball. Co prawda na paintballu już bywaliśmy, ale ten był nieco inny – na specjalnym polu, z jego kolegami z klasy i oczywiście z moimi braćmi i przyjaciółmi. To był jego dzień w męskim gronie. Później, po kebabie (życzenie głodnego solenizanta), nastąpiła chwila – nazwijmy to – oficjalna.
Jeśli jesteś tu nowy, albo przeoczyłeś wcześniej ten fakt, to należy się małe wyjaśnienie: otóż jestem głęboko wierzącym chrześcijaninem. Konkretnie jestem chrześcijaninem ewangelicznym, a denominacyjnie – protestantem.
Część oficjalna, czyli pomodliliśmy się o Szymona
Jeśli jesteś ateistą, to raczej nie potrafię ci wytłumaczyć jakiego kalibru jest to przeżycie. Natomiast jeśli jesteś wierzącym, poszukującym, czy nawet agnostykiem, to możesz się domyślać jaka to jest emocjonalna bomba.
W każdym razie dostosuj to do swojego światopoglądu. Ważne jest, żeby to rozpoczęcie roku wyraźnie zaakcentować.
Nauka
Dojrzewanie dzieje się samo tylko fizycznie. Psychika zostawiona sama sobie nie rozwija się dobrze. Można tu posłużyć się biblijnym (a jakże) porównaniem do winorośli. Najlepsze owoce daje krzew przycinany, zadbany i doglądany przez ogrodnika. Krzew zostawiony sam sobie zdziczeje, skarleje i będzie dawać coraz gorsze owoce, aż w końcu zarośnie chwastami.
Zatem, zadaniem ojca jest uczyć. Nauka taka powinna odbywać się dwutorowo. Z jednej strony część teoretyczna, czyli wspólne rozmowy. A z drugiej strony część praktyczna, czyli dawanie przykładu, ponieważ najlepiej się uczymy przez obserwację. Musisz być przykładem. Chcesz, żeby szanował kobiety? Szanuj jego matkę (i wszystkie inne kobiety również). Chcesz, żeby pomagał innym ludziom, podnosił ich na duchu, był wsparciem? Pomagaj innym, podnoś ich na duchu i bądź wsparciem. Zarówno dla ludzi na zewnątrz, jak i dla tych w twoim domu.
Musisz zrobić sobie poważny i okrutnie szczery rachunek sumienia. Zastanów się jakich rzeczy sam chciałbyś się nauczyć będąc nastolatkiem. Przemyśl czego ci brakowało w okresie dojrzewania, czego pragnąłeś od swojego ojca? Ale także przypomnij sobie czego nienawidziłeś. Te pierwsze rzeczy rób sam, tych drugich nie rób nigdy.
Przypomnij sobie jakie książki i filmy zrobiły na tobie wrażenie. Ustal co jest dla ciebie w życiu ważne. Musisz podjąć działanie.
Rób notatki, listy i plany
Koniecznie to wszystko spisuj. Serio, absolutnie koniecznie musisz to zapisywać.Wszystkie swoje pomysły i plany. Jeśli nie zapiszesz, to zapomnisz i nic nie zrobisz. Zmarnujesz jedną taką szansę w życiu.
Stwórz plan ogólny i stopniowo dopisuj szczegóły.
Teraz weź kalendarz i wpisz do niego konkretne punkty z twojego planu. Jeśli nie ustalisz odgórnie daty, to zawsze, absolutnie zawsze znajdzie się coś innego do roboty.
Ja to zrobiłem tak, niech ci to posłuży za inspirację, ale inspirację edytowalną, którą musisz dostosować do siebie i swojego syna.
- zaplanowanie 13 urodzin w męskim gronie. Wcześniej wtajemniczenie bliskich mi facetów w moje plany.
- raz w miesiącu (konkretny wpis w kalendarzu – u nas każda pierwsza niedziela miesiąca) oglądamy wspólnie, tylko we dwójkę jakiś inspirujący film, o którym będziemy później rozmawiać. U mnie na początek lżejszy kaliber “Ostatni samurai”. Na później zostały m.in. “Braveheart”, “W pogoni za szczęściem”, “Wielki Mike”, “In to the wild”, “Szeregowiec Ryan”, a może i “Autobus” Spike’a Lee i inne.
- wspólna praca w ogrodzie. Przy czym wspólna praca oznacza wspólną pracę, a nie darcie się jak bardzo źle coś robi. Za każdym razem musi nastąpić pochwała – pamiętajcie o tym, bo my faceci mamy wielopokoleniowy problem z chwaleniem. Jesień w ogrodzie to jednak jest trochę roboty. Mamy kilka dużych (wyższych niż dom) drzew, w tym 3 pokaźne dęby, a to oznacza naprawdę sporo liści i żołędzi do zagrabienia. Trzeba też przekopać ogród warzywny bo w przyszłym roku będzie nowy układ.
- wspólne większe projekty w jakiś sposób związane z pracą fizyczną. Jednym z punktów było np. zbudowanie szopy na rowery, narzędzia i drewno. Piszę “było”, bo od trzech tygodni szopa już stoi. Fajnie to wyszło, bo akurat był mój tata, a i brat się bardzo czynnie pojawił i wspólnymi siłami powstała bardzo konkretna rzecz. Do zrobienia mamy jeszcze np. budę dla psa, karmnik, oczyszczenie kosiarki po sezonie, itp.
- powierzanie nowych, odpowiedzialnych zadań. Np. Szymo przejął koszenie trawnika. To jest jego zadanie. Co niedzielę też, wychodzi z domu godzinę wcześniej niż reszta rodziny i jedzie do naszego zboru pomóc w rozstawianiu krzeseł i innych pracach przygotowawczych.
- zadbanie o wygląd: wspólne wyjścia do barbera (co już robimy), zwracanie uwagi na ubiór, ale też higienę osobistą oraz typowo męskie rzeczy czyli np. ogolenie sypiącego się pierwszego wąsa, który – bądźmy szczerzy – wygląda żenująco.
- rozmowy o życiu, o wartościach, itp.
- regularna wspólna modlitwa i rozważanie nad Biblią. Jak wspomniałem jestem chrześcijaninem i jest to dla mnie bardzo ważne. Chrześcijanin musi znać Biblię. Inaczej jest ślepy i podatny na różne głupoty i manipulacje innych “chrześcijan”. Oczywiście nie zrobię z mojego syna (ani z nikogo innego) chrześcijanina, bo nie jest to w mocy żadnego człowieka. Jak to się mówi: Bóg nie ma wnuków. To, że ktoś zostaje chrześcijaninem, to indywidualna i świadoma decyzja. Natomiast dla mnie, dla ojca obowiązkiem jest przekazać naukę tego co jest dla mnie najważniejsze na świecie, tego co mnie ukształtowało i kształtuje, tego co zmieniło całe moje życie i w końcu tego co sprawiło, że mój syn wychowuje się w takiej, a nie innej rodzinie.
- wspólne wycieczki. Mamy zaplanowane 2-3 wspólne, krótkie wyjazdy, w góry, pod namiot. Próbuję zorganizować jeszcze jedną większą rzecz, ale to nie wiem jeszcze czy się uda. To co tu jest ważne, to naprawdę nie chodzi o pieniądze. Wspólny wypad na weekend pod namiot można ogarnąć naprawdę minimalnym wysiłkiem finansowym. W zasadzie to nawet takie mam założenie, żeby to nie były wypady do SPA, a raczej tułaczka po górach, czy inny wycisk.
itp, itd.
Cały ten rok ma się zakończyć „samotną dobą”. Oczywiście w miarę kontrolowanych warunkach, bo jednak mówimy o – wtedy już – czternastolatku, a nie studencie. Więc choćby z uwagi na obowiązujące prawo nie mogę go zostawić na dobę w lesie. Ale mogę zostawić go w lesie samemu będąc nieopodal, samemu mając też czas na przemyślenia i poukładanie w głowie pewnych rzeczy. Taki czas koniecznie bez telefonów czy innych rozpraszaczy. Tylko człowiek, przyroda i – w zależności od światopoglądu – modlitwa lub medytacja.
Po tej dobie planujemy, by Szymo powiedział w zborze krótkie kazanie, które oficjalnie zakończy rok przejścia i przypieczętuje jego pełny udział w naszym męskim gronie już nie jako dziecko, ale młodego mężczyznę.
I na koniec – bardzo ważne jest aby wszystko było uzgodnione z matką twojego syna. i otrzymanie od niej pełnego wsparcia, bo te wszystkie wymienione wyżej rzeczy mają budować, a nie dzielić.
Podsumowując
Myślę, że zgadzasz się ze mną przynajmniej ogólnie. Szczegóły dopracuj sam, według własnego światopoglądu i możliwości, a także potrzeb twojego syna. Potraktuj mój tekst jako zachętę i wskazówkę. Pozmieniaj co chcesz, ale zrób to. Bądź ojcem dla swojego syna. Bądź przewodnikiem w jego drodze do stania się mężczyzną.
pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023