Mam wrażenie, że wpadamy w pewną pułapkę czasu. Zwykle nie dostrzegamy, mijających lat. Cały czas jesteśmy młodzi, sprawni, wyglądamy z grubsza tak samo jak dziesięć czy piętnaście lat temu. Cały czas wydaje nam się, że lata dziewięćdziesiąte były niedawno, że minęła dosłownie chwila od skończenia studiów czy liceum. Przez pryzmat tej pułapki patrzymy również na naszych rodziców – no przecież nie są klasycznymi przygarbionymi dziadkami z laseczką. Ile mogą mieć lat? Jakoś po czterdziestce? Po pięćdziesiątce? Ale zaraz… Przecież ja w tym roku kończę trzydzieści cztery, a to oznacza, że moi rodzice mają… sześćdziesiąt lat.
Jakby nie patrzeć nastolatkiem już nie jestem, a moi rodzice są dziadkami. U Ciebie sprawa pewnie wygląda podobnie. Proza życia. Naturalnie nie dostrzegamy zmian następujących tak powoli. Przyzwyczajamy się, wszystko sobie spokojnie płynie, lata mijają. Inna sprawa jest taka, że zafrasowani swoimi sprawami przestajemy zwracać uwagę na innych, nawet na tych najbliższych. Wielopokoleniowe domostwa znamy raczej z książek. Nie mieszkamy z rodzicami i dziadkami. Nierzadko dzielą nas setki kilometrów. Relacje tracą na sile, rozpadają się. Liczy się tu i teraz.Rodzice i dziadkowie byli z nami od zawsze, od samego początku. Tak po prostu. Urodziliśmy się, a oni już byli. Ale kiedyś przestaną być. Nie chcecie o tym czytać? Nie dziwię się, ja nie bardzo chcę o tym pisać. Nie chcę o tym myśleć. Wszystko ma być dobrze i trwać. W erze względnego dobrobytu i bezwzględnego hedonizmu wymazaliśmy tematy ostateczne. Przecież chorują i umierają tylko ludzie z telewizora, gdzieś w krajach trzeciego świata. My się bawimy, my żyjemy. Nas i naszych rodzin, to nie dotyczy. Ale wiesz, że to nieprawda.Nie chcę być siewcą pesymizmu, chcę jedynie zwrócić uwagę, że zamiatając pod dywan pewne tematy nie sprawimy, że przestaną istnieć. To takie nasze: nie mówmy o czymś, to może jakoś nas ominie. Nie ominie.Zdecydowałem się zostać jednym z ambasadorów akcji edukacyjnej „To nie musi być wiek, to może być chłoniak” z kilku względów. Przede wszystkim, może naiwnie, ale mam nadzieję komuś pomóc. Chcę też zwrócić Waszą uwagę na te nasze rozpadające się relacje. To czas kiedy powinniśmy oddać troskę tym, którzy troszczyli się o nas kiedy tego potrzebowaliśmy. Chcę też dać Wam wiedzę, która może się kiedyś przydać. Oczywiście lepiej, żeby nigdy przydać się nie musiała, ale nie mamy komfortu decydowania o takich sprawach. Ale po kolei:
Chłoniaki – (łac. lymphoma) – to nowotwory układu chłonnego wywodzące się z limfocytów B lub T. U osób dorosłych, chłoniaki wywodzą się w 90% przypadków z limfocytów B. Nieprawidłowe limfocyty gromadzą się w nadmiarze, ponieważ mają wyłączony mechanizm zaprogramowanej śmierci i żyją zbyt długo oraz namnażają się w sposób niekontrolowany. Nagromadzenie tych komórek może być uogólnione – we krwi, szpiku, węzłach chłonnych, w skórze lub ograniczone, np. w pojedynczym węźle chłonnym lub narządzie pozalimfatycznym – np. w żołądku, jądrze, mózgowiu. Choroba rozpoczyna się w węzłach chłonnych tylko w ok. 50-60% przypadków. W pozostałych przypadkach rozpoczyna się w narządach nie należących do układu chłonnego i wtedy może przypominać nowotwory pierwotne tych narządów. Określenie chłoniaki obejmuje wiele jednostek chorobowych różniących się objawami, przebiegiem choroby, podatnością na leczenie i rokowaniem.
Główną postacią jest tu chłoniak, prawdziwy schwarzcharakter. Chłoniaki, to grupa nowotworów, a nowotwór, rak, to wiadomo – wyrok śmierci… No właśnie nie, to nieprawda, to niebezpieczny mit. Postawienie znaku równości między chorobą nowotworową, a śmiercią, wzbudza panikę przez co uciekamy od tematu. Nie chcemy słuchać, nie chcemy mówić, nie ma – nie istnieje. Bzdura.
Pierwszą rzeczą, którą powiedział nam prof. dr hab. n. med. Jan Walewski z Centrum Onkologii Instytutu Marii Skłodowskiej-Curie, to fakt, że większość chłoniaków można skutecznie leczyć, a sporo z nich nawet bez podjęcia ciężkich i wyniszczających terapii. Jest tylko jeden warunek.
Trzeba wiedzieć, że ktoś jest chory.
To jest właśnie głównym celem kampanii – wyposażyć Was w wiedzę. Widzicie, chłoniaki ze szczególnym upodobaniem atakują osoby po sześćdziesiątce, choć oczywiście (ale o wiele rzadziej) dotykają osoby młodsze oraz dzieci.
Objawy niestety nie są jednoznaczne. Nie jest tak, jak w przypadku anginy, że jak kogoś boli gardło, ma gorączkę i generalnie czuje się słabo, to pewnie będzie to. W przypadku chłoniaków symptomy są o wiele bardziej subtelne, a w dodatku niekoniecznie muszą oznaczać akurat chłoniaka. Jednak możemy mówić o pewnych sygnałach alarmowych, rzeczach, które mogą zwiększyć naszą uwagę i skłonić do podjęcia pewnych kroków. Tytuł kampanii bardzo dobrze oddaje ogólny zakres objawów, które mogą być pomylone po prostu z podeszłym wiekiem. O ile przewlekłe zmęczenie i duża senność u osoby młodej dość szybko zaniepokoi otoczenie, to w przypadku osób starszych najczęściej zrzuca się to na karb podeszłego wieku. Dodatkową konfuzję wprowadza fakt, że owszem, często może chodzić po prostu starość. Ale podsumujmy to. Poniżej przedstawię kilka objawów, które powinny zwrócić Twoją uwagę. Przy czym zaznaczam: zwrócić uwagę, a nie wywołać panikę.
Niebolesne powiększenie węzłów chłonnych – jakichkolwiek węzłów chłonnych: szyjnych, pachowych, pachwinowych, czy też umiejscowionych gdzie indziej. Węzły chłonne, to małe gruczoły rozmieszczone w całym organizmie wzdłuż przebiegu dużych naczyń krwionośnych. Niektóre węzły chłonne możemy wyczuć pod skórą nawet gdy nie są powiększone. W przypadku zakażenia lub stanu zapalnego węzły mogą być znacznie powiększone i bolesne. Funkcją węzłów chłonnych – tak na chłopski rozum – jest drenowanie tkanek i przygotowanie limfocytów do walki z bakteriami i wirusami. Po wykryciu zagrożenia limfocyty się namnażają i przygotowują do produkcji przeciwciał. Węzeł chłonny wtedy się powiększa i zaczyna lekko boleć. Znaczy, że działa. Przyznam szczerze, co w sumie nie jest zabawne, że wiedzę tę posiadam z bajek „Było sobie życie”, a nie z lekcji biologii.
Czasem jednak zdarza się tak, że limfocyt, który powinien bronić organizm ulega przemianie nowotworowej i powoduje właśnie chłoniaka. To właśnie powoduje owe niebolesne powiększenie węzłów chłonnych, ale… tylko w około 50-60% przypadków…
Nieuzasadnione zmęczenie – co to znaczy? Jak określić kiedy zmęczenie jest uzasadnione, a kiedy nie? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale z grubsza chodzi o sytuacje przewlekłe, które pojawiają się nagle i nie bardzo możemy znaleźć przyczynę takiego zmęczenia. Najłatwiej zrzucić winę na wiek i potraktować to jako coś normalnego, no ktoś jest stary, to jest zmęczony. Warto jednak zwrócić uwagę na odstępstwa od pewnej normy. Jeśli np. dziadek, czy rodzic w zeszłym tygodniu dziarsko spacerował, a dziś męczy ich przejście stu metrów, to znaczy, że coś jest nie tak. Z takim zmęczeniem bardzo często wiążę się:
Wzmożona senność – tu też mowa o senności odbiegającej od normy. To, że ktoś, zwłaszcza starszy, od czasu do czasu potrzebuje się zdrzemnąć nie jest niczym niepokojącym. Natomiast gdy śpi codziennie, długo, nie może bez takiego dziennego snu wytrzymać, a mimo to nie czuje się wypoczęty, to już z pewnością symptom ostrzegawczy.
Poty nocne – podobnie jak przy poprzednich objawach tak i tu ważna jest skala zjawiska. Człowiek się poci – to jest normalne. Czasami trochę mniej, czasami trochę bardziej. Jednak jeśli po takiej niespokojnej nocy trzeba zmienić piżamę, bo jest mokra i jeśli ta sytuacja powtarza się, to zdecydowanie nie jest to normalne.
Ponadto możemy mówić też o takich objawach jak:
Stany podgorączkowe lub gorączka pojawiające się bez wyraźnej przyczyny, wyraźna utrata masy ciała lub uporczywy świąd skóry.
To wszystko zdecydowanie powinno zwiększyć naszą czujność. Pamiętajmy, że człowiek nie starzeje się z dnia na dzień i ktoś kto jeszcze niedawno tryskał energią, a dziś wyraźnie niedomaga, powinien zgłosić się do lekarza.
W tym miejscu musimy zmierzyć się z pewnym powszechnym mitem. Powiem wprost – z totalną bzdurą, w którą jednak wierzy wielu ludzi i przez to nie chcą iść na badania. Otóż utarł się przesąd, że podczas badań takich jak biopsja, gdzie trzeba wyciąć kawałek podejrzanej tkanki, lekarz może „rozgrzebać raka” i rozprzestrzenić go po innych, zdrowych narządach. Prof. Walewski ubolewał nad tą dość powszechną i – jak wspomniałem – całkowicie nieprawdziwą teorią. Piszę o tym, bo właśnie biopsja, czyli w tym wypadku wycięcie podejrzanego węzła chłonnego, jest jedynym badaniem, które daje diagnozę pewną w stu procentach.
Wspomniałem na początku, że dość powszechnie stawia się znak równości między nowotworem, a rychłą śmiercią. To też nie jest prawda, a lęk wywołany tym kłamstwem powstrzymuje skutecznie przed udaniem się na badania. Musimy mieć świadomość tego, że około 90% przypadków zdiagnozowanego chłoniaka można skutecznie leczyć! Badania i wcześnie postawiona diagnoza naprawdę może uratować życie. Nie możemy tego zlekceważyć. Co więcej, większość przypadków chłoniaka leczy się relatywnie prostym zabiegiem operacyjnym lub farmakologicznie. Potrzeba udania się po działa ciężkiego kalibru jak chemia i naświetlanie stanowią zdecydowaną mniejszość.
Pamiętaj, że strach i niewiedza są najgorszymi z doradców. Zwracam się bezpośrednio do Ciebie, bo być może od Twojej czujności będzie zależało życie Twoich bliskich.
pozdrawiam
Zuch
komentarzePartnerami wspierającymi kampanii „To nie musi być wiek, to może być chłoniak” są:
Stowarzyszenie Przyjaciół Chorych na Chłoniaki „Przebiśnieg” i Stowarzyszenie Wspierające Chorych na Chłoniaki „Sowie Oczy”.
PS – w kampanii poza mną biorą też udział dwie wspaniałe dziewczyny: Natalia z bloga NISHKA.pl oraz Malwina z bloga BAKUSIOWO.pl <- wpadnijcie do nich .
PPS – organizatorem kampanii „To nie musi być wiek, to może być chłoniak” jest Roche Polska.