Walk & talk – małżeński spacer
Spacer? Małżeński spacer? Nuda. Jak można chodzić bez celu. Chodzi się „gdzieś” lub „po coś”.
Nigdy nie byłem fanem spacerów. Kilka lat temu mieszkałem w pobliżu poznańskiego jeziora Malta, a w zasadzie obok o wiele bardziej malowniczych stawów Olszak. Było więc gdzie spacerować i to w nietuzinkowych okolicznościach przyrody. No ale jakoś to tak bez sensu. Musiałem sobie wybrać cel, chociażby, żeby nad Maltą kupić lody, mimo że ich nie lubię.
Nie wolno wam spacerować!
Spacery pierwszy raz doceniłem z początkiem pandemii, kiedy to wszystkich nas zamknięto w domach – poza właścicielami psów. Ci mogli sobie spacerować. Z tego co pamiętam, to chyba nawet biegać nie można było, ale z psem iść to już spoko.
Tak się złożyło, że ja też psa mam, więc mogłem sobie łazić. Ale tak samemu (bo pies fajny, poczciwy beagle, ale jednak małomówny) to bez sensu trochę. Postanowiliśmy więc z moją cudowną małżonką, że możemy wspólnie się przejść. Okolicę teraz też mamy bardzo sympatyczną, a i można sąsiadom do ogródka zajrzeć, zobaczyć co ładnie rośnie itp.
Przede wszystkim jednak chodziło o to, że początek pandemii był jednak mocno stresujący. Nikt jeszcze nic nie wiedział, ludzie rzucili się na makaron i papier toaletowy (do dziś nie wiem co z tego ugotowali, nie chcę wiedzieć), w moim biznesie pojawiła się (na szczęście) chwilowa stagnacja. Fakt, że lubię książki apo i post apokaliptyczne raczej nie pomógł, bo miałem w głowie kilka naprawdę paskudnych scenariuszy.
Wentyl bezpieczeństwa – małżeński spacer
Potrzebny był wentyl, żeby nie zwariować. Zaczęliśmy spacerować, a jak już zaczęliśmy to też rozmawialiśmy (nasza rundka, żeby obejść dom z okolicznymi uliczkami, to jakieś 40-50 minut). Rozmowa sama w sobie nie była odkryciem, bo my się z Karoliną bardzo lubimy i dużo rozmawiamy, nawet bardzo dużo.
Jednak to co odkryliśmy i to czym tu tak naprawdę chcę się z tobą podzielić, to jakość tych spacerowych rozmów. Tak jak wspomniałem – dużo ze sobą rozmawiamy, lubimy to i pilnujemy żeby mieć czas dla siebie. Każdego dnia siedzimy sobie w salonie, czy moim biurze i gadamy. O wszystkim: od tego co trzeba kupić, przez plany na wakacje, aż po marzenia i inne głębsze zwierzenia. Każdego dnia wieczorem, jak już dzieci są w łóżkach mam czas dla siebie. Przynajmniej raz w tygodniu robimy sobie w domu randkę i wtedy rozmawiamy jeszcze więcej. Śmiejemy się, żartujemy, wspominamy, marzymy. Po prostu: dwójka ludzi, którzy bardzo lubią swoje towarzystwo.
>> Przeczytaj mój tekst: Randka w domu – pomysły dla par
>> Przeczytaj mój tekst: 20 tematów do rozmów dla par
Małżeński spacer – nowa jakość rozmowy
Ale spacerowe rozmowy wniosły nową jakość. To splot kilku czynników. Przede wszystkim nic (a bardziej nikt, bo mamy trójkę dzieci) nas nie rozprasza. Możemy skupić się na sobie, poświęcić sobie 100% uwagi. Każdy rodzic wie, że w domu bywa z tym ciężko. Do tego dochodzi zmiana otoczenia. Wychodzimy z domu i zostawiamy nasze cztery ściany. To bardzo uwalniające. Nie żeby dom nas jakoś tłamsił, ale zmiana otoczenia, choć tak banalna jak wyjście przed dom, bardzo odświeżająco wypływa na mózg (swoją drogą tego typu technikę zmiany otoczenia stosuję często gdy pracuję nad jakimiś kreatywnymi tematami).
Zauważyliśmy, że ten czas okazał się bardzo wartościowy. Trochę ciężko to wytłumaczyć, bo nie ma tu jakiegoś ścisłego harmonogramu, choć jest jednak kilka założeń. Ale to wypracowaliśmy sobie w trakcie. No właśnie, bo te spacery, to nasze walk&talk, w ciągu ostatnich dwóch lat stało się naszym stałym punktem w kalendarzu. Minimum trzy razy w tygodniu idziemy na taki właśnie małżeński spacer. Weszło nam to w krew, stało się rytuałem, autentyczną potrzebą. Jest w tym coś co sprawia, że wiemy, że jesteśmy na właściwym kursie, że między nami wszystko ok i każdego z osobna też.
>> Przeczytaj mój tekst: Nie tylko ilość, ale jakość – wartościowy czas małżeństwa
Czy mamy jakieś zasady?
- Bezpieczna przestrzeń. To nadrzędna zasada, że ten czas jest bezpieczną przestrzenią, gdzie nawet gdy poruszamy trudniejszy temat, to nie oskarżamy się, nie krytykujemy na wzajem, a próbujemy dociec sedna. Bardzo ważne, fundamentalne postanowienie i zasada. Trochę jak w burzy mózgów – nie ma głupich pomysłów. My generalnie nie mamy w zwyczaju rozgrzebywania po raz tysięczny tego czy czternaście lat temu ktoś czegoś zapomniał, ale jeśli jesteś pamiętliwa/y (co osobiście uważam za bardzo złą cechę w związku), to pracuj nad sobą i przynajmniej w tym czasie weź na wstrzymanie, bo to jest dreptanie w miejscu i tworzenie frustracji. Rana w której cały czas grzebiesz patykiem nie ma szans się zagoić. Ja bym nie chciał iść na taki spacer, a ty?
Ogólnie bardzo się staramy różne problemy czy nieporozumienia zaczynać od siebie, a nie od obarczania winą współmałżonka, choć może być tak, że ta jest ewidentna. Tak też i przy tych rozmowach, które często są intymne, staramy się żeby narracja była o tym co ja czuję, a nie co ty powinnaś/powinieneś zmienić. Próbujemy wytłumaczyć i zrozumieć, a nie oskarżać, bo to do niczego nie prowadzi. Chodzi o to żeby nie koncentrować się na tym co ktoś zrobił, czy nie zrobił, tylko jak ja się wtedy czułem.
>> Przeczytaj mój tekst: Pycha kroczy przed upadkiem małżeństwa
- Możliwość wygadania się i zostania wysłuchanym. Czasami ja się z czymś zmagam, czasami Karolina ma cięższy dzień, czasami musimy wspólnie wyrzuć z siebie to co nas spotkało. Staramy się jednak żeby takie gorzkie żale nie zdominowały wyjść, ale nie przeszkadzamy drugiej osobie, gdy ta musi się wygadać. Mamy dziś na świecie wielki deficyt uwagi. W zasadzie nikt nikomu nie poświęca uwagi. Stoimy w obliczu samotności w tłumie, gdzie targają nami emocje, czasami bardzo skrajne, a nie możemy się wygadać, nie możemy zostać wysłuchani. Dlatego na naszych spacerach słuchamy drugiej osoby. Czasami nawet mówimy na początku wprost, że muszę się wygadać, bo coś tam, coś tam. Wtedy druga osoba wie, że to co może zrobić najlepszego to słuchać. Nie przerywać, nie dawać rad. Tu, nomen omen, moja dobra rada dla panów – nie dawajcie dobrych rad gdy żona chce się wygadać, bo nie chodzi o otrzymanie rady, tylko właśnie o potrzebę zrzucenia emocji. Po prostu słuchajcie.
- Snujemy różne plany. Zastanawiamy się np. gdzie możemy pojechać i skąd wziąć na to kasę. Roztaczamy wizję tego co chcemy wiosną zacząć robić w ogrodzie. Dywaguję czy następny samochód kupić hybrydę czy lepiej elektryka. Czy w pokoju multimedialnym zrobić betonową ścianę i dlaczego to zły pomysł. Plany i marzenia. Czasami trzeba zacząć od marzeń i potem przekształcić je w konkretny plan. Tu jest bezpieczna przestrzeń, więc marzyć można o wszystkim i przede wszystkim można to głośno powiedzieć. Sky is the limit.
- Terapia małżeńska? Brakuje mi definicji, a terapia brzmi trochę zbyt dramatycznie. W każdym razie staramy się w tym czasie prowadzić rozmowy, które są też dla nas, jako małżeństwa, budujące. Staramy się coraz bardziej przed sobą otworzyć, opowiedzieć jak coś widzimy ze swojej perspektywy, jak się czujemy, czy coś było fajnego, czy coś nas dotknęło. Generalnie pracujemy nad sobą, nad naszym małżeństwem. Jest to taki czas inwestycji w nasz związek. Bo związek, małżeństwo, to jest podróż, ciągła praca i ciągłe ulepszanie. To nie są puzzle, że mamy moment gdy wszystkie części są na miejscu i dzieło jest skończone. O tym trzeba pamiętać, że cały czas się doskonalimy w miłości. Cały czas się poznajemy. To taki czas gdy możemy bezpiecznie pochylić się nad jakimś tematem czy problemem. Możemy coś rozwiązać jeszcze w zarodku, albo i poukładać rzeczy, które wiszą nad naszym małżeństwem od lat.
Jak znaleźć na to czas?
Kończąc muszę wyjaśnić jeszcze jedną ważną kwestię. Na pewno osób, które czyta ten tekst, pomyślało sobie „ok, ale kiedy ja mam na to znaleźć czas? Z kim mam zostawić dzieci?”. Prawda wygląda tak, że po prostu nie zawsze to się da i ja to rozumiem. My akurat teraz jesteśmy w takim czasie naszego życia, że możemy wyjść z domu na te pół godziny. Ale może masz małe dziecko? Malucha (zwykle) można zabrać do wózka.
A może spróbować wyjść na 10 minut, a nie od razu godzinę? A może można się dogadać z kimś, żeby został z potomstwem na godzinkę, a następnego dnia ty się odwdzięczysz mu tym samym? Może da się coś pokombinować, może jeszcze nie. No przecież też był u mnie czas i to całe lata, gdy nie byłbym w stanie tego wprowadzić. Na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce. Nie możesz iść na spacer? Zacznij od randek w domu.
Nic na siłę
Niedawno słuchałem podcastu, w którym prowadzące go małżeństwo mówiło, że oni na takie spacery wychodzą nawet na 5-10 minut jeśli potrzebują szybko coś przegadać. A jak mają możliwość to idą w góry, chodzą i gadają przez 6-7 godzin. Wszystko zależy od możliwości jakie akurat mamy. To właśnie oni użyli zwrotu walk&talk. Amerykanie to jednak mają talent do takich krótkich haseł. Spodobało mi się to, bo w końcu mogłem nazwać coś co robimy od dwóch lat 🙂
Nie wiem jaką masze sytuację życiową i absolutnie nie chcę tu się stawiać w roli wszystkowiedzącego. Po prostu to u nas świetnie zadziałało, więc zachęcam. Może jeszcze nie masz takiej możliwości, więc luz, poczekaj. Dzieci dorastają całkiem szybko (zwłaszcza jak się na to spojrzy z perspektywy czasu). Ważne żeby nic na siłę. Jak nie dziś, to może za rok? Po prostu zapamiętaj, że taki małżeński spacer, walk&talk, to świetna sprawa.
A jeśli masz taką możliwość, to bierz żonę czy męża i śmigaj już dziś, teraz. Warto. Warto tworzyć małżeństwo bliskości.
Pozdrawiam
Zuch
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” 🙂
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023