Do mojego synka przyszedł kolega. Zaczęli bawić się w Gwiezdne Wojny – moje dzieci mają dwa bardzo fajne miecze świetlne. Na mieczach kończą się rekwizyty z tego uniwersum, resztę trzeba wymyślić. Tak więc piętrowe łóżko staje się Sokołem Millenium (dla niewtajemniczonych Sokół, to statek kosmiczny), droidy bojowe są niewidzialne (a przynajmniej ja ich nie widzę). Do tego dochodzi koc, którym córeczka każe się „owinąć dookoła”, bo będzie księżniczką Leią.
To taki przykład kreatywności dosłownie sprzed chwili. Można by je mnożyć i wymieniać. Każdy rodzic widział to tysiące razy u swoich dzieci. Ba! Nawet „nie-rodzic” przecież pamięta jak sam próbował przejść pokój po meblach żeby nie dotknąć podłogi… tfu… gorącej lawy. No któż tego nie robił. No właśnie, robił. Czas przeszły. Gdzieś po drodze dzieci tracą wrodzoną kreatywność. Ogromną część odpowiedzialności za to ponosi tradycyjny model edukacji oraz sami rodzice.
Na pewno wielu z Was przegląda internet i emocjonuje się kreatywnymi ludźmi i ich pomysłami. Często spotykam się z opinią, że ta kreatywność to jakiś dar, coś nieosiągalnego, że ludzi kreatywni to jacyś czarodzieje. Nic bardziej mylnego. W takim myśleniu popełniane są przynajmniej dwa błędy:
- Po pierwsze, kreatywność to nie czary, to nic innego jak wykorzystanie powszechnie dostępnych rzeczy do czegoś równie powszechnego, ale zrobionego w nowy sposób.
- Po drugie, często łączy się kreatywność z talentem. Te dwie cechy mogą, ale nie muszą występować razem. Scenarzysta naszego ulubionego serialu jest na pewno kreatywny, ale nie oznacza to, że posiada jakiś talent. Z kolei skrzypek może być utalentowany, ale wcale nie musi być jednocześnie kreatywny.
Wniosek z tego taki, że kreatywny może być każdy. Również Ty.
Z dziećmi jest o tyle łatwiej, że one już są kreatywne. Żyją w swoim małym świecie bez wszystkich ograniczeń, które my mamy. Wystarczy tu jedynie nie zabić tego co już istnieje.Zastanowiłem się nad tym przez chwilę i wynotowałem sobie pięć porad jak nie zabić kreatywności u dzieci i jak ją jeszcze bardziej wydobywać.
1. Unikaj sformułowań typu: idź normalnie, jedz normalnie, stój jak człowiek!
Sam się na tym łapię i przeklinam się w duchu za to. Intencja jest oczywista i zwykle dobra, ale jaki za tym idzie przekaz? Robisz coś nienormalnie, czyli źle. Wysyłamy sygnał, że pomysły dziecka, jego ciekawość świata, nietuzinkowe podejście jest nienormalne. Idź normalnie = rób to samo i tak samo jak inni. Co złego się stanie jeśli dziecko przejdzie po murku, a nie po chodniku? Co złego się stanie jeśli dziecko z ziemniaków na talerzu ułoży zamek? Co złego się stanie jeśli dziecko chce iść tylko po białych pasach? Nic, sam z córką przeskakuję tylko po białych jak idziemy do przedszkola. Głupio wyglądam? Może, ale dobrze się bawimy.
2. Twórzcie własne światy.
To ćwiczenie dobre również dla rodziców. Można dopowiadać historie przeczytanych książek. Można zastanawiać się co by było gdyby ludzie mieli zamiast nosów słoniowe trąby. Można wymyślać wiele rzeczy. Ważne żeby się w takie wymyślanie zaangażować, a właściwie to powinno się je stymulować.
A co by było gdyby ludzie mieli skrzydła?
A gdyby truskawki były wielkości arbuza?
A gdyby…
3. Wyłącz telewizor.
Zajmowanie dziećmi telewizja, to śmierć kreatywności. Nie mówię, że telewizji nie wolno oglądać w ogóle, ale trzeba to mocno dawkować. Trzeba wyznaczyć limit. Najlepiej zrobić to jeśli oglądane jest coś konkretnego. Inną kategorią są gry. W tym przypadku jestem o wiele bardziej liberalny, bo żeby grać i przechodzić kolejne etapy, trzeba myśleć, nierzadko trzeba wykazać się sporą kreatywnością. Ale w tym wypadku też mamy wyznaczone nieprzekraczalne granice czasowe.
Najgorszym rozwiązaniem, które niestety jest powszechne w przerażającej ilości domów, to traktowanie telewizji jako opiekunki do dzieci. Telewizor jest włączony cały czas. Oglądają dzieci, oglądają rodzice. Nawet sami nie wiedzą co oglądają, byle coś się ruszało. Takie podejście to zabójstwo kreatywności. Dzieci przyspawane do telewizorów nie potrafią kreować rzeczywistości, nie potrafią wymyślić zabawy, a idąc dalej, mają spore trudności ze znalezieniem rozwiązań różnych problemów, zarówno w szkole jak i w życiu. Gdy nie są bombardowane bodźcami momentalnie zaczynają się nudzić. Nie potrafiąc wymyślić sobie zajęcia męczą się. Wyjściem jest tylko kolejna dawka telewizji.
4. Unikaj ograniczeń.
Żyjemy w świecie skazanym na A4. Ważne ćwiczenia z motoryki (nie wyjeżdżaj za linię) nie kończą się z chwilą osiągnięcia biegłości w wypełnianiu określonego kształtu. To trwa dalej. Nie myśl, nie próbuj, nie kombinuj, nie twórz, nie kreuj, nie wychylaj się. Masz klucz, to ucz się pod klucz. Tworzymy sobie społeczeństwo baranów prowadzonych potulnie na rzeź. Funkcjonuje błędne przekonanie, że „typ artysty”, to dzieciaki niezorganizowane, bałaganiarskie, itp. Jednak badania nad kreatywnością pokazują, że takie dzieciaki (często ze szkół artystycznych, powadzonych w edukacji w sposób wolny od ograniczeń) radzą sobie o wiele lepiej. Z większą ochotą podchodzą do problemów, lepiej planują i lepiej potrafią te problemy rozwiązać. Nie boją się podjąć ryzyko i naturalnie przyjmują zasadę „think outside the box”. Zatem: zrób trochę bałaganu. Zwiększ format rysunków (kartony, kartony i jeszcze raz kartony). Testuj, sprawdzaj, badaj świat. Nie bój się ubrudzić, przecież masz w domu pralkę. Brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko.
5. Unikaj gotowych rozwiązań.
Najlepsze zabawki, to takie, z których można coś zrobić, a więc różne klocki czy też rekwizyty. Zabawki, które nie mają jednego słusznego zastosowania. Genialnymi zabawkami są rzeczy, które wcale zabawkami nie są. Jednym z moich ulubionych przedmiotów jest karton. On może być wszystkim. Często też robimy zabawki sami, np. tworzymy swoje własne gry planszowe, gdzie staram się jedynie po cichu nadzorować (ewentualnie lekko korygować pomysły stojące w wyraźnej sprzeczności z mechaniką gry).
Gotowym rozwiązaniem, którego staram się uniknąć, to też oznajmianie dzieciom jaki JA mam pomysł na wspólną zabawę. Wiecie: „dziś będziemy się bawić w TO. Wykonujcie moje polecenia”. Staram się lekko sugerować, pokazywać obszar, w którym możemy coś wymyślić. Planujemy razem. Jak? Nie jest to sztuka tajemna. Internet jest kopalnią inspiracji. Oglądamy i szukamy rzeczy, które możemy zrobić dostosowując je do naszych warunków.
To chyba tyle…
Oczywiście można by wypisać jeszcze sporo innych pomysłów, ale wydaje mi się, że udało mi się oddać pewną ideę dotyczącą kreatywności naszych dzieci. To co mogę dodać jako zasadę nadrzędną, to spróbować samemu być dzieckiem. Zrzucić z siebie, tą naszą zgnuśniałą dorosłość i po prostu zacząć się bawić.
pozdrawiam
Zuch
Zapraszam do kulturalnej dyskusji.
Mecenasem wpisu jest Toyota i jej portal ToyotaKids.pl jednak opinie zawarte w tekście są moje, a Toyota nie miała wpływu na ich kształt.
Na ToyotaKids.pl pojawiła się już nowa gra, która została wymyślona podczas grudniowego konkursu. Sprawdźcie sobie, jest na planecie Aygo (swoją drogą, to strasznie fajne są te Aygo, śmieszne takie, przyglądałem się w salonie kiedy kupowałem samochód).
nowa gra – planeta aygoA skoro jesteśmy przy kreatywności, to informuję, ruszył rysunkowy konkurs Toyota Dream Car Art Contest (a mówiąc po naszemu „Samochód Marzeń”) dla dzieci i młodzieży w wieku do 15 lat. Konkurs składa się z etapu polskiego oraz międzynarodowego. Najlepsi finaliści w konkursie międzynarodowym nagradzani są wycieczką do Japonii. Prace można przesyłać do 28 lutego. Wszelkie szczegóły można odnaleźć na stronie: www.toyota.pl/world-of-toyota/dream-car
Generalnie jest o co powalczyć, a jeśli myślisz, że nie wystartujesz, bo i tak nie wygrasz, to powiem, że jak nie wystartujesz, to na pewno nie wygrasz.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023