Ostatnio coraz częściej w polskich mediach wybucha gorąca dyskusja na temat prac domowych. Jest to także przedmiot moich osobistych rozmów ze znajomymi rodzicami. Jako nauczyciel musiałam już na początku swojej pracy zadać sobie to trudne pytanie: czy mam nakazać odrabiać lekcje w domu moim uczniom i jeśli tak to jakie?
W mojej naturze leży szukanie sensu każdych moich edukacyjnych działań, więc poczytałam trochę na temat zasadności prac domowych i chciałam się z wami podzielić kilkoma refleksjami.
My nie mamy problemu, ale…
Jako rodzic nigdy nie miałam wyzwań związanych z odrabianiem lekcji. Szymek zawsze był świetnym uczniem, zdania domowe zajmowały mu kilka minut. Pierwsze lekkie zgrzyty pojawiły się w czwartej klasie, ale były one związane z notorycznym zapominaniem o pracach domowych, a nie z ich rozwiązywaniem. Hania także radzi sobie bardzo dobrze. Jest bardzo samodzielna i skrupulatna.
Jeśli potrzebuje mojej pomocy to tylko w niewielkim stopniu, np. przy wyjaśnieniu polecenia. Odrabia lekcje sama przez około kilkanaście minut. Poza tym nasze dzieci są w specyficznej szkole niepublicznej, gdzie panują rodzinne relacje, a ich nauczyciele to wspaniali ludzie. Dlatego prace domowe jako temat w zasadzie w naszej rodzinie nigdy nie istniał.
Ale z rozmów z koleżankami wyłania mi się inny obraz rzeczywistości. Takiej, w której siedzenie z dzieckiem codziennie po 2-3 godziny to norma. Takiej, w której wielokrotnie dziecko płacze nad zeszytem do późnych godzin wieczornych. Takiej, w której nauczyciel zadał dzieciom 350 pytań otwartych do treści „Pana Tadeusza”, na które miały odpowiedzieć pisemnie w domu (to niestety nie jest żart!). I ci rodzice mają dość tej rzeczywistości, w której po powrocie ze szkoły i pracy cała rodzina jest zaangażowana w odrabianie lekcji.
Mit pracy domowej
Co ciekawe badania na temat zasadności zadawania prac domowych są bardzo różne i przynoszą różne wnioski. Alfie Kohn, propagator całkowitej likwidacji prac do domu, w swojej książce „Mit pracy domowej” powołuje się na te, które mówią, że odrabianie lekcji nie przynosi poprawy wyników w nauce oraz skłania do oszukiwania i kombinowania. Dodatkowo zadawanie do domu pogłębia nierówności społeczne – dobrzy uczniowie z troskliwych domów, których rodzice wspierają w odrabianiu prac domowych dostaną dobre oceny, a ci z rodzin, gdzie nie ma warunków do odrabiania – kolejne jedynki.
Dowodem na bezzasadność prac według Alfiego Kohna są także bardzo dobre wyniki szkół, w których całkowicie zrezygnowano z prac domowych (np. w Finlandii) i widoczne zwiększenie w tych szkołach zapału uczniów do nauki oraz chęci do rozwijania zainteresowań. Częścią mitycznej roli odrabiania prac domowych jest także niezachwiana wiara nauczycieli w samodzielną pracę dziecka co w dobie internetu jest zdaniem Kohna co najmniej śmieszne.
Wzrost ilości użytkowników portali oferujących rozwiązania zadań domowych (w Polsce np. sciaga.pl) jest w ostatnich latach ogromny i jeśli dodamy do tego bezproblemowy dostęp do internetu w smartfonach to okazuje się, że większość prac domowych oddawanych przez uczniów starszych klas pochodzi nie od nich. lecz z internetu. Odrabianie prac domowych nie uczy więc w tym przypadku systematyczności i odpowiedzialności, ale oszustwa. Żeby uczyć się odpowiedzialności trzeba mieć możliwość dokonywania wyboru podejmowanych zobowiązań, a uczeń w przypadku narzuconej pracy domowej takiego wyboru nie ma.
Światowe badania vs polski nauczyciel
Z takim podejściem nie zgadza się 97% polskich nauczycieli, którzy uznali prace domowe za konieczny składnik edukacji (będę tutaj się powoływać na te badania). Ich zdaniem prace domowe utrwalają zdobytą wiedzę, skutkują poprawą samodyscypliny i prowadzą do nawyku uczenia się. Stąd jesteśmy zapewne w europejskiej czołówce pod względem czasu przeznaczanego przez uczniów na naukę w domu – średnio 7 godzin w tygodniu. Polski nauczyciel zadaje do domu i to zadaje dużo, bo widzi w tym sens.
Bardzo ciekawe, że te same badania wykazały, iż nie ma korelacji pomiędzy pracami domowymi a wynikami uczniów w szkole podstawowej. Taką zależność widać dopiero w szkole średniej – tutaj czas spędzony na nauce w domu wyraźnie przekłada się na lepsze oceny. Najprawdopodobniej dlatego, że młodsze dzieci potrzebują znacznie więcej czasu poświęconego na zabawę i budowanie relacji rodzinnych i ten czas zdecydowanie bardziej pozytywnie wpływa na ich rozwój niż czas poświęcony na ślęczenie nad zeszytem. Tyle badania.
A jak to wygląda w mojej praktyce?
Owszem czasami zadaję prace domowe, ale skrupulatnie kontroluję ich ilość i jakość. Trzymam się zaleceń ekspertów, że praca domowa ze wszystkich przedmiotów nie powinna zająć uczniowi podstawówki więcej niż pół godzinny dziennie, a uczniowi gimnazjum – godzinę dziennie. Z zasady nie zadaję prac domowych na weekend, żeby uczniowie mogli go przeznaczyć na odpoczynek (w praktyce ci starsi i tak często uczą się wtedy na sprawdziany).
I przede wszystkim dbam o jakość prac domowych. To nie mogą być zadania, których uczeń nie będzie mógł zrobić samodzielnie lub ich treść będzie mógł w całości ściągnąć z internetu. Stawiam na ciekawe projekty, które rozwiną zainteresowania uczniów lub sprawią, że dana dziedzina naprawdę ich zainteresuje.
Przykładowo ostatnio zabrałam uczniów do Muzeum Narodowego, gdzie ich zadaniem był samodzielny wybór dzieła sztuki, a następnie sporządzenie na miejscu szkicu opisu, który doszlifują w domu. Moje 13-latki miały sporo zabawy, zwłaszcza w części poświęconej sztuce współczesnej. Dzięki temu wypracowanie, którego pisanie muszą dokończyć w domu, pewnie nie sprawi im tak wiele problemu.
Właściwie postawione pytanie
Moim zdaniem pytanie o prace domowe nie powinno zatem brzmieć – zadawać czy nie zadawać? – ale co zadawać i ile? Kreatywne projekty edukacyjne, gry językowe, zagadki logiczne, ciekawe lektury – to wszystko zdane do domu może sprawić, że uczeń nie tylko powtórzy materiał, ale poczuje inspirację do samodzielnego poszerzania wiedzy. Wielogodzinne wypełnianie linijek czy rozwiązywanie po nocach zadań z rodzicem w roli zmęczonego nauczyciela to rzeczywistość, której absolutnie się sprzeciwiam. Uważam, że w tej materii polska szkoła ma jeszcze wiele do zrobienia i powinna się wyleczyć z mitologicznego myślenia o cudownej roli słabych jakościowo prac domowych.
I na koniec – jestem ciekawa jakie wy macie zdanie o pracach domowych waszych dzieci?
Pozdrawiam,
Karolina
Cześć! Podobał Ci się tekst? Znalazłeś tu ciekawą radę, albo dobrą rozrywkę? Świetnie, staram się żeby mój blog był wartościowym miejscem. Jeśli chcesz, możesz mi się odwdzięczyć i „postawić mi kawę” 🙂