Zakładam, że moja żona daje z siebie wszystko
Osoba, która popełniła jakiś błąd zwykle wie, że go popełniła. Dajmy na to – jeśli przypalisz obiad, to doskonale wiesz, że go przypaliłeś. Chciałeś dobrze, starałeś się, ale tu obiad na gazie, a w tym czasu twój przedszkolak zażyczył sobie ciepłe kakałko, a gdy podgrzewałeś mu mleko, młody stwierdził, że w sumie to nie chce, nie masz czasu się o kakałko wkurzyć, bo do kuchni wbiegła córka pytając czy widziałeś jej zeszyt ćwiczeń z przyrody, bo ma jutro sprawdzian, a nie ma się z czego uczyć i na pewno dostanie jedynkę i generalnie świat się jej zawalił, nigdy w życiu już nie chce wyjść z pokoju, bo to najgorsza chwila jej życia.
Kompletnie nie wiesz co się tu wydarzyło, ale nos podpowiada ci, że obiad zaczął transformację do stanu określonego na tablicy Mendelejewa jako C. Wtedy do domu wchodzi zmęczona po pracy żona. Zmęczona i głodna.
Awantura gotowa, festiwal wzajemnych oskarżeń i obwiniania. Być może znasz to z autopsji. A nawet jeśli nie znasz, to potrafisz to zrozumieć. Jedno jest pewne – nie chcesz być w tej sytuacji. Mam wiadomość w połowie dobrą, bo o ile sytuacji z obiadem i dziećmi raczej nie unikniesz, to można uniknąć awantury, raniących słów, żalu i frustracji.
Mam dla ciebie pewną radę – oczekujcie najlepszego od swoich małżonków
Zakładam, że moja żona daje z siebie wszystko. Stara się jak najbardziej w danej chwili może. Z kolei Karolina zakłada, że i ja daje z siebie wszystko, że staram się jak najbardziej w danej chwili mogę. Takie proste założenie jest jedną z ciekawszych porad małżeńskich jakich mogę ci udzielić. Ale…
No właśnie – zawsze jest jakieś „ale”.
Porozumienie w związku
Musisz pamiętać, że nie ma złotych rad, które sprawdzają się u wszystkich i w każdej sytuacji. Tak jest też z tą radą. To jest porada, która wymaga pewnego porozumienia w związku. Dwójka ludzi, która chce się dogadać i która pragnie żeby ich małżeństwo było źródłem ich radości.
Teraz przyszedł czas na wyjaśnienie tego „ale”. Otóż za deklaracją musi iść czyn. Czyn oraz uczciwość. Jeśli umawiamy się tak, że zakładamy u siebie nawzajem najlepsze intencje, to sami tak właśnie musimy postępować. Spróbuję to wyjaśnić jeszcze prościej.
Otóż jeśli mówię głośno, że zakładam z góry, że Karolina daje z siebie wszystko i chcę żeby ona założyła, że ja daje z siebie wszystko, to ja naprawdę muszę z siebie dawać wszystko. Karolina zresztą też. Więc jeśli ja naprawdę się staram i ona prawdę się stara, to idziemy wspólnie w dobrym kierunku. Chcemy być lepsi dla siebie nawzajem.
>> Przeczytaj koniecznie mój tekst: 20 tematów do rozmów dla par
Staramy się bardziej i jesteśmy bardziej wyrozumiali
Z jednej strony sprawia to, że faktycznie staramy się bardziej, że nie olewamy się nawzajem. I to jest super, bo autentycznie staramy się być najlepszymi wersjami siebie. A z drugiej strony, w razie gdy coś idzie nie tak, mamy dla siebie dużo więcej wyrozumiałości i łagodności. No bo jak się wściekać na kogoś, o kim wiemy, że dał z siebie wszystko?
Takie podejście do swojej żony czy męża sprawia, że jesteśmy mniej skorzy do gniewu. Wiem, jestem w 100% pewien, że jakaś gorsza chwila mojej żony jest wynikiem błędu, pomyłki, zmęczenia czy rozproszenia, a nie tego, że chce mi dowalić, jest złośliwa, chce się odegrać, czy wręcz mnie nie kocha. Dzięki takim wspólnym założeniom i wytworzonemu dzięki temu zaufaniu nasza reakcja będzie właściwsza. Będziemy mogli być dla siebie wsparciem.
>> Przeczytaj koniecznie mój tekst: Randka z żoną w domu – 14 sprawdzonych pomysłów
Nikt nie jest idealny, co najwyżej stara się być lepszy
Czasami coś się schrzani, bo po prostu zapomnieliśmy, ale na Boga – któż z nas nigdy niczego nie zapomniał? Kto z nas jest idealny? Nikt. My tylko staramy się być lepsi. Z lepszym lub gorszym skutkiem.
Przyjmując (wspólnie) taką zasadę sprawicie, że wasze małżeństwo będzie autentycznie szczęśliwsze i spokojniejsze, wolne od niesprawiedliwych osądów i po prostu lepsze.
Spróbujcie, pogadajcie ze sobą szczerze i… dajcie z siebie wszystko.
pozdrawiam
ZUCH
PS – muszę jeszcze wyjaśnić pewną kwestię – chodzi mi o skalę popełnionego przez nas błędu. Mówię tu o sytuacjach jak choćby z opisanym we wstępie przypalonym obiadem. Broń Boże nie mówię tu o błędach, typu „starałem się dać z siebie wszystko, ale niechcąco upadłem na moją sekretarkę w momencie gdy przypadkowo oboje byliśmy nadzy” (tak dla jasności – nie mam sekretarki). Nie mówię o sytuacjach gdy ktoś się nawalił i uderzył swoją żonę czy dziecko. Tego typu sytuacje świadczą tylko o tym, że ten ktoś nie starał się w ogóle.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023