Urodziłem się za komuny, dorastałem w szalonych latach dziewięćdziesiątych. Wtedy nie istniało coś takiego jak prawa autorskie, własność indywidualna czy piractwo.
Część osób do dziś nie zauważyła, że wymienione rzeczy istnieją i są respektowane przez cywilizowanych ludzi. Ale to na osobny wpis. W każdym razie wychowałem się w czasach, w których coś co można było wziąć za darmo, brało się za darmo i było to ok. Tym bardziej, że dużo korzystałem z biblioteki, a – spójrzmy prawdzie w oczy – biblioteki to taki analogowy torrent.
Czasy się zmieniły, ja się zmieniłem. Nabrałem poczucia przyzwoitości, uczciwości i hmm… odpowiedzialności. Dorosłem do tego, że można, a nawet trzeba płacić abonament. O abonamencie zresztą mówi się ostatnio sporo. Namawia się żeby ludzie płacili. Ba! Grozi się nawet, że ma być wdrożony jako obowiązkowy podatek np. w opłacie za prąd. Większość osób na takie pomysły się buntuje, na co rządzący odpowiadają, że wszystko byśmy chcieli za darmo i że to źle, że nie płacimy abonamentu. To nieprawda.
Nieprawdą jest, że ludzie nie chcą płacić abonamentu. Chcą i płacą. Tylko, że jak się płaci to się wymaga. Wymaga się dobrej jakości treści oraz natychmiastowego i dowolnego do niej dostępu. To nie abonament jest problemem, tylko szajs jaki otrzymuje się w zamian.
A wystarczy, że treść będzie dobra, korzystanie będzie przyjemne, ceny będą rozsądne i przede wszystkim niewymuszone. Ja osobiście korzystam aktualnie z trzech abonamentów i szczerze – tak się do oferowanej wygody przyzwyczaiłem, że nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, że mogłoby mi teraz tego zabraknąć. Ze Spotify i Netflixa korzystam w zasadzie od samego początku ich obecności w Polsce. Płacę lekką ręką choć początkowo tak trochę sobie wewnętrznie zrzędziłem, że te 30 czy 40 zł to przecież tak bezsensu płacić. Od niedawna mam jeszcze abonament Legimi z dostępem do audiobooków i ebooków. Ale żeby być szczerym, to dostałem trzymiesięczny dostęp, więc za ten jeden jeszcze nie płacę, ale coś czuję, że będę.
Jeśli korzystasz z abonamentów, to w sumie możesz tego nie czytać. Ale jeśli nie korzystasz, wahasz się czy wzbraniasz, to w kilku zdaniach przybliżę Ci ich zalety (i wady), oczywiście z mojej prywatniej perspektywy.
Przede wszystkim jest to uczciwe, a to akurat jest dla mnie ważne. Natomiast z rzeczy bardziej namacalnych muszę przyznać, że totalnie wpadłem w sidła natychmiastowego dostępu. Słucham muzyki jakiej chcę i kiedy chcę. Wszystkie nowości mam od razu, teraz. Nie muszę czekać, nie muszę nigdzie łazić, nie muszę dodatkowo płacić. Filmy i seriale – podobnie, oglądam kiedy chcę. Otwieram aplikację i widzę, że wyszła właśnie nowa książka z serii, którą czytam. Naciskam na jej okładkę i już czytam. Wsiadamy do samochodu, dzieci chcą jakiegoś audiobooka. Włączam i jest.
Kolejnym aspektem na plus jest dowolność w sposobie i czasie konsumowania. Nikt mi nie mówi co i kiedy mam oglądać. I dlaczego jeden odcinek co tydzień? Ja chcę dziś obejrzeć trzy.
Jakość – w końcu to oryginalne źródła, więc i jakość jest wysoka.
Wygoda użytkowania – np. aplikacja Netflixa to bajka. Łatwo, prosto, intuicyjnie. Choć dobry UX nie zawsze jest standardem, bo np. HBO GO to jakaś tragedia.
Oczywiście są też wady, wiadomo. Np. te treści nigdy nie będą twoje. Książkę kupisz i masz, podobnie film na DVD. Pytanie tylko czy to ci jest aż tak bardzo potrzebne? Ja nowe książki już nie bardzo mam gdzie stawiać. Trzeba też zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo zawyżania cen i niejako wymuszania płatności. Chodzi mi tu głównie o monopolistów takich jak Adobe – dla niezorientowanych jest to producent najpopularniejszych programów graficznych takich jak np. Photoshop.
Przez lata kupowało się wersję pudełkową z licencją wieczystą, ale kilka lat temu Adobe się z tego wycofało i wprowadziło usługę abonamentową. Co prawda ma się wtedy dostęp do ich wszystkich programów, ale trzeba płacić co rok. Mi udało się jeszcze kupić w ostatnim momencie wersję z licencją wieczystą, więc póki co abonamentu płacić nie muszę. W tym wypadku problemem są bardzo wysokie kwoty. Pakiet, który kupiłem i z którego korzystam (Photoshop, Illustrator i InDesign) kosztował mnie ok. 4000 zł. Roczny dostęp w abonamencie to ok. 3000 zł. Niby taniej, ale ja mój pakiet kupiłem już chyba trzy lata temu, więc za te trzy lata w abonamencie musiałbym zapłacić 9000 zł.
Większym firmom i tym, którzy korzystają z całego dobrodziejstwa Adobe to się opłaca. Mi nie. Gdy moja wersja przestanie być aktualna, a to może będzie za kolejne trzy lata, to nie będę już miał wyjścia i zostanie mi tylko abonament. Ale to taki jeden przypadek, który znam, a w dodatku niszowy.
Natomiast abonamenty, nazwijmy je – popkulturowe, są dla mnie bardzo wygodnym rozwiązaniem.
Krótko mówiąc, to nie jest tak, że ludzie za abonament nie płacą, bo płacą. I nawet są z tego zadowoleni. Ale wiedzą za co płacą i jest to ich wybór. Nie ma się co dziwić, że ludzie się burzą, gdy słyszą o obowiązkowej opłacie za potencjalną możliwość obejrzenia miłosnych podbojów rolników na Jedynce.
Pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023