Dostałem od wydawnictwa „Znak” najnowszą książkę J.K. Rowling – „Trafny Wybór”. Jeszcze jej nie czytałem, więc nie będę pisał o jej treści. Książka jest dla mojej mamy, pod choinkę (mama bloga nie czyta, więc luz). Książka krzyczy już z witryn księgarni. Ma bardzo charakterystyczną okładkę. I ja właśnie o tej okładce popełnię słów kilka. [more…]
Dominuje czerwień.
Jeśli kilka tych książek stoi obok siebie to półka należy do nich. Dominacja jednolitej apli w morzu pstrokacizny. Rysunek i typografia to dzieło Joela Hollanda, nowojorskiego projektanta wyspecjalizowanego jako hand letterer i ilustrator. Wersja polska jest kopią wydania oryginalnego (tylko z przetłumaczonym tytułem) – co uważam za bardzo dobre posunięcie (choć nie zależało to od polskiego wydawcy, bo na całym świecie okładka wygląda tak samo). Jest to absolutnie zrozumiałe. Na długo przed premierą książki wiadomo było, jak będzie wyglądać. Pojawiała się często w internecie i ludzie z Polski, Francji czy USA już po premierze szli do sklepu po tę właśnie książkę. Dlatego nie bardzo rozumiem politykę wydawania światowych tytułów ze zmienioną okładką (ale to temat na inny wpis).
Hand letters
Wracając jednak do „Trafnego Wyboru”, okładka wpisuje się w nowe trendy odręcznej typografii i grafiki. W wydawnictwach zachodnich ten trend staje się coraz bardziej widoczny. Moim skromnym zdaniem słusznie. Oczywiście nie do wszystkiego to pasuje, ale ogólnie „odręczność” projektu sprawia, że książka zyskuje naszą hmmm… sympatię już na sklepowej półce. To trochę tak jakby autor zwracał się bezpośrednio do nas, po koleżeńsku, bez dystansu tworzonego przez szeryfy w literach. Taka okładka się nie wywyższa.
Tak samo, ale…
Sam projekt „Trafnego Wyboru”, mimo że jak wspomniałem jest kopią wydania oryginalnego, to jednak poprzez przetłumaczenie tytułu traci na graficznej spójności. No po prostu w oryginale typografia lepiej leży. Nie ma się co dziwić – w końcu to krój odręczny (na usprawiedliwienie polskiej edycji dodam, że wersje z innych krajów też troszkę kuleją w stosunku do pierwowzoru). Ale to co ma przekazać przekazuje – od razu widzimy, że w książce pojawi się motyw wyborów, jakiś samorząd, itp. I wiemy, że będzie pewna doza familiarności – tu konkretnie chodzi o zaściankowość. Ta okładka zwraca na siebie uwagę, przyciąga wzrok, mówi coś o książce i łatwo ją zapamiętać. Ale czy się podoba? Mi niespecjalnie, ale nie musi. Swoje zadanie spełnia.
Jeszcze jedna myśl
Oglądając tę okładkę i próbując dowiedzieć się któż to ją zrobił nasunęła mi się jeszcze jedna myśl: PRESJA. Joel Holland projektował już okładki książek, robił ilustracje dla magazynów (w tym New York Magazine), ale przyznajcie sami – zrobić ilustracje J.K. Rowling? I to w dodatku nie dla Harrego Pottera, a dla czegoś kompletnie innego, niemającego z czarodziejem nic, ale to nic wspólnego. Dla czegoś, co wzbudza duże emocje na długo przed premierą. W przypadku tej książki już sama okładka stała się tematem wielu dyskusji w prasie i internecie. Świadomość hejtu, który niechybnie będzie, bo chyba dawno już żadna okładka nie była tak często komentowana. Ciężkie jest życie projektanta.
projekt – Mario J. Pulicet,
rysunek i typografia – Joel Holland
www.jmhillustration.com
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023