Marzenia i wyobrażenia, przeczytane sentencje, obejrzane filmy, kompilacje na YouTube. Wszystko to kotłuje się w naszych głowach. Wszystko to podnosi wyimaginowaną poprzeczkę rodzącą wiele frustracji. Ale frustracje nie są tu najpoważniejszym problemem. Realnym i destrukcyjnym problemem jest to, że czekając na idealne momenty, zaniedbujemy teraźniejszość. Chcąc być ojcem idealnym, zapominamy jak być ojcem dobrym, przez co stajemy się ojcem do bani.
Od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem popełnienia tego wpisu, ale brakowało mi jakiegoś punktu zaczepienia do moich przemyśleń. Przyszło to dość niespodziewanie, podczas lektury książki „Zrób to teraz. Stop…” autorstwa J. Combsa. Książka nie dotyczy ojcostwa, a produktywności i prokrastynacji (prokrastynacja – odkładanie spraw na później). Swoją drogą jest to raczej średnia książka. Moją uwagę jednak przykuł podział na różne typy ludzi cierpiących na prokrastynację. Konkretnie chodzi o typ idealny. Osobę, która zawsze dąży do idealnych rozwiązań, perfekcjonista. Bardzo rzadko rzeczy mogą być idealne i perfekcyjne, zatem taki typ odkłada sprawy w czasie czekając na coś co – z reguły – nigdy nie nadejdzie. Uważam, że to jest właśnie jeden z demonów niszczących ojcostwo.
Mały-wielki świat
Bardzo łatwo zapomnieć, że świat z oczu dziecka wydaje się o wiele większy. Wszystkie małe sprawy i sprawki wydają się ogromne. Wszystkie małe rzeczy wydaję się wielkie. Wszystkie małe atrakcje wydają się niesamowite, a każdy pomysł taty jest najlepszy. Pamiętajmy o tym, bo to podstawa mojego przepisu na dobre ojcostwo.
Musimy przestać mierzyć swoją miarą
Miarą trzydziesto-paro latka, który był tu i tam, i to i owo widział. Miarą kogoś kto z niejednego pieca chleb jadł i niejedną historię ma w zanadrzu. Musimy spojrzeć oczami małego dziecka, małego chłopca czy małej dziewczynki, którzy ledwo ponad metr wystają nad podłogę. Musimy spojrzeć tymi oczkami o niezaspokojonej ciekawości świata, tymi oczkami, które wpatrują się w Ciebie z podziwem jakim sam siebie nigdy byś nie obdarzył. Nigdy w życiu nie miałeś i nigdy już nie będziesz miał takich oddanych widzów i wiernych fanów jak Twoje małe dzieci. Każdy Twój czyn, każdy gest, każdy pomysł spotkają się z efektem WOW. Tato – pamiętaj – jesteś mistrzem ceremonii.
Wywal z głowy te wszystkie poprzeczki, które sobie poustawiałeś, wywal te wszystkie frustracje. Zacznij być tu i teraz, bo tego właśnie potrzebują Twoje dzieci. Dzieci nie potrzebują ojca idealnego. Dzieci potrzebują ojca.
Rozejrzyj się dookoła i zacznij działać
Otwórz lodówkę i zrób coś do jedzenia – dodaj do tego szczyptę magii i humoru. Jajka na twardo? Dorysuj im „buzie” markerem robiąc z nich coś super śmiesznego. Powiesz teraz: „ale przecież to żenada, a nie śmieszna rzecz”. Może dla Ciebie, ale Ty jesteś zblazowany, a Twoje dzieci jeszcze nie. Wracaj zatem do lodówki i zaczynaj czarować tak jak tylko tata potrafi. Masz ciasto francuskie? Jeśli je masz (ja kupuję przy każdych zakupach), to Pascal i Okrasa – sorry chłopaki – mogą Ci skoczyć. Tata władający ciastem francuskim, to najlepsza kolacja/podwieczorek/przekąska ever. Przepis wygląda tak: ciasto francuskie + cokolwiek = super potrawa. Ok, gwiazdki Michelina nie dostaniesz, ale to nie o to chodzi. Ja często posypuje plaster ciasta cynamonem i cukrem trzcinowym, zwijam w roladę i taką kiełbachę wsadzam do piekarnika. Jest moc. Kiedyś ciastem francuskim owinąłem paluszki rybne (brzmi źle, jeszcze gorzej wygląda) i nazwałem to Chewbacca w śpiworku – to był hit miesiąca. Kombinujcie, nie bójcie się takich głupot, idźcie w absurd.
Małe sprawy stają się wydarzeniem, bo tata jest z dziećmi
Chwila opowieści i odpowiedni ton głosu budzi w dzieciach zainteresowanie i sprawia, że oczekują drobnostki jak wielkiego wydarzenia. Temat z przed około miesiąca, mówię tak: „słuchajcie dzieci, na niedaleko szkoły jest nowe miejsce z hotdogami, ale takimi super – w preclowym cieście, WOW!” Tak, tak, wiem, żena… Ale dzieci patrzą na to inaczej. To będzie coś! Pójdziemy razem, po lekcjach, zobaczymy co to za miejsce i za powalającą sumę 2,49zł kupimy po hotdogu. W dziecięcych oczach, to błahe wydarzenie rośnie niemal do sensacji. A jeszcze się okazało, że w hotdogu poza parówką ser. Ser! SER!!! Tak to była historia.
Nie próbujmy być idealni
Po prostu bądźmy. Bądźmy radośni i dzielmy się tą radością. Zróbcie sami grę planszową. Zawiąż sznurek w pokoju, niech to będzie lina do kolejki wysokogórskiej dla ludzików Lego. Rzuć cegłą w błoto, zobaczcie jak daleko poleci chlapnięcie. Każda chwila może być magiczna. Tu i teraz. Po prostu nie próbuj być idealny.
pozdrawiam
Zuch
PS – jeśli macie jakieś „żenujące” pomysły na efekt WOW – dzielcie się w komentarzach. Ojcowie muszą się wspierać.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023