Nie będę się spinał, nie będę się krygował. Powiem to wprost. Od jakiegoś roku, może dłużej, maluję paznokcie. Powiem więcej: sprawia mi to ogromną frajdę. Nie ma się co wstydzić, bo i powód do wstydu to nie jest. Właściwie jest to powód do dumy i powinniście brać ze mnie przykład. Dlatego dziś opowiem Wam jak zacząłem malować paznokcie… mojej córeczce.
Relacje ojca i córki bywają trudne i zawiłe. Nie ma się co dziwić, bo materia nasza jest mocno odmienna. Jeśli ktoś nie ma siostry, to ma w tym temacie przerąbane. Ja siostry nie mam.
Widzę po sobie, że jest coś takiego jak córeczka tatusia. Kocham moją Hanię ponad życie, bo to najsłodsza istotka na świecie. Mimo, że potrafi mnie wkurzyć, to wystarczy jedno spojrzenie czy gest i wymiękam. Oczywiste jest więc, że chce być dla niej najlepszym tatą na świecie. Staram się i kombinuje. Bo wiecie, gender srender, a fakt jest taki, że kobieta i mężczyzna są po prostu różni. Niezależnie od wieku różnimy się i to jest piękne.
Moje dzieci mają wiele wspólnych zainteresowań, np. wspólnie ze mną walczymy z droidami bojowymi. W tym wszystkim jednak Szymo zawsze jest Obi Wanem albo Lukiem, a Hania zawsze chce być książniczką Leią, ewentualnie Asoką (ale Leia jest lepsza, bo księżniczka, wiadomo). Moje dzieci mają też sporo tylko swoich zainteresowań. Od małego Szyma można było ubrać w worek po pyrkach i nie zrobiłoby mu to różnicy. Od małego Hania musi mieć wybrany przez siebie zestaw. No, różni są.
Hania (od przedwczoraj już 5 latka) zainteresowała się malowaniem paznokci po tym jak zauważyła je u koleżanki w przedszkolu. Jak koleżanka ma, to ona też musi. W sumie czemu nie? Paznokcie, to nie szminka. Staram się współdzielić z dzieciakami pasje, czy to moje, czy ich. Budujemy wtedy relacje, mamy punkty zaczepienia do wielu rozmów. Poza tym jestem trochę geekiem, no i lubię jak coś jest zrobione hmmm… kozacko! Mówię więc: dobra, Hanka, siadaj, włączymy komputer i zobaczymy jak się pazurki maluje. Okazało się, że w bardzo prosty sposób można zrobić coś fajnego. Całe przedszkole podziwiało, a ciocie przedszkolanki chciały się do mnie ustawiać w kolejce po manikjur, czy jak to się pisze.
Krótko mówiąc: tatowie córek – macie fajną okazję do wspólnej zabawy. Nie trzeba być po ASP i mieć niesamowity talent, to naprawdę jest proste. Wystarczy pomysł, a tymi dzielę się na zdjęciach poniżej. Jak tego mało, to szukajcie w internecie, który jest wielką skarbnicą pomysłów. Ale najważniejsze w tej zabawie jest to, że pokazujecie swoim córkom, że są dla Was ważne i że ich sprawy są dla Was ważne.
To nie są jej głupie, babskie fanaberie, coś do czego „prawdziwy mężczyzna” się nie zniży. To jest jej świat, na chwilę obecną to jest dla niej istotne. Moja obecność i moje zaangażowanie dają jej poczucie bezpieczeństwa i – jestem o tym przekonany – umacniają poczucie własnej wartości.
Dlatego warto usiąść przy małym stoliczku, pochylić się nad małą rączką i małym pędzelkiem pomalować małe paznokietki, bo dla tej małej dziewczynki jest to bardzo duża sprawa.
Polecam i pozdrawiam
ZUCH
WIĘCEJ DOBRA ZNAJDZIECIE NA MOIM INSTAGRAMIE <- klikać!
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023