ZROBIŁEM SOBIE OPERACJĘ PRZEGRODY NOSOWEJ
Nie że się chwalę, bo to żadne osiągnięcie życiowe, ale w ciągu 2 tygodni od zabiegu przegrody nosowej już (dosłownie) kilkunastu znajomych o zabieg pytało. Sami o tym myślą, rozważają to itp. Krótko mówiąc postanowiłem zebrać tę garść informacji z pierwszej ręki (nosa). Jeszcze na świeżo, póki wszystko pamiętam.
Zatem, zauważyłem, że coraz gorzej mi się oddycha, zwłaszcza prawą stroną nosa. Nie pojawiło się to nagle, tylko powolutku, więc trwało to pewnie kilka lat. Zacząłem chrapać, czego nigdy nie robiłem, czy nawet tracić oddech. No to już nie jest dyskomfort, tylko poważna rzecz. Postanowiłem, że czas coś z tym zrobić.
Pierwszy krok to umówić się do otolaryngologa. Wszystko może odbyć się w ramach NFZ. W zasadzie to ja całość zrobiłem na NFZ. Stwierdziłem, że skoro płacę kilkadziesiąt tysięcy złotych składek zdrowotnych, to należy mi się, a co.
Mamy wrzesień 2024
Na pierwszej wizycie lekarz nie mógł zajrzeć mi do nosa, bo nie było miejsca. A kamerka ma może z milimetr grubości. Dostałem sterydy w sprayu i nowy termin wizyty około miesiąca później. Wtedy już nos udało się obejrzeć od środka. Po tym dostałem skierowanie na tomografię.
Nie pamiętam ile dokładnie czekałem na termin tomografii, może z miesiąc. W każdym razie umówiłem się w poznańskim szpitalu przy ul. Cegielskiego. Jeśli komuś z wam przyjdzie tam robić tomografię, to uprzedzam, że jest to niezły escape room. W szpitalu istnieją bodaj cztery punkty tomografii. Żaden nie jest powiązany z innymi, ani zakresem badań, ani informacją. Umawiając się na tomografie nie dostaje się informacji, do którego punktu, bo to oczywiste. No nie. Koniec końców znalazłem odpowiedni punkt i odpowiednie wejście (do którego droga też nie jest oznaczona). Podpowiadam – jest to jakby za szpitalem. W sensie w budynku, ale wchodzi się od tyłu. Wziąłem ze sobą książkę, komiks i przygotowałem się na czekanie, ale w sumie wszedłem po jakichś 10-15 minutach.
Mając już tomografię umówiłem się na kolejną wizytę do otolaryngologa i dostałem skierowanie do szpitala na zabieg. Na zdjęciu tomografii to i ja widziałem, że to coś w nosie to nie powinno tak wyglądać. To było w okolicy grudnia-stycznia.
Zadzwoniłem do szpitala (poznański szpital na ul. Lutyckiej) i zapisałem się na kwalifikację do zabiegu. Tak naprawdę tu było najwięcej czekania, bo kwalifikacje odbywały się w czerwcu. Nie do końca wiem jak to działa, ale chyba dwa razy do roku taka kwalifikacja jest i ustalają zabiegi na kilka miesięcy do przodu. Więc jakbym nieco później zaczął robić badania, to i tu bym mniej czekał. Ale to tylko moje domniemanie.
Kwalifikacja w szpitalu
Sama kwalifikacja trwa może z 5 minut. No, tylko że jest kolejka. Wszyscy z tych kilku miesięcy umawiani są na ten sam dzień i tę samą godzinę. Ale nie ma chaosu, bo pielęgniarka wyczytuje z listy. Znowu uzbrojony w książkę czekałem jakieś półgodziny i wszedłem do gabinetu. Szybkie spojrzenie na moje papiery, tomografię, skierowanie i pytanie kiedy chcę do szpitala. W sumie mogłem wybrać termin już na początku lipca, ale że miałem zaplanowane kilka wyjazdów wakacyjnych, to termin ustaliliśmy na 19 sierpnia.
Teraz słów kilka jak się przygotować do szpitala, bo dla wielu osób, w tym mnie, jest to wiedza tajemna. Pierwszy raz w życiu byłem w szpitalu jako pacjent. Więc trzeba mieć:
– aktualne (nie starsze niż miesiąc) badanie krwi. To akurat dostaje się info przy kwalifikacji.
– warto przed zabiegiem zacząć pić dużo wody – jeśli ktoś tak jak ja nie należy do specjalnie szczodrze nawadniających się. Po co? Po to, żeby łatwiej było wbić wenflon. Ja tego nie wiedziałem, więc udało się przy czwartym wkłuciu. Aha – mam fobię związaną z zastrzykami, więc nie było to to co nazywam dobrą zabawą. Pielęgniarka właśnie wtedy powiedziała mi, że trzeba było się dobrze nawadniać.
Reszta to już indywidualne rzeczy, ale trzeba mieć m.in. kapcie, klapki pod prysznic, piżamę, jakieś wygodne dresiki, szczoteczkę do zębów, ręcznik. Warto mieć słuchawki i oczywiście odpowiednią ilość książek. Przydadzą się też jakieś przekąski, typu batoniki z tych zdrowszych. W dniu zabiegu trzeba być na czczo, a nie wiadomo, o której będzie zabieg i jak to się zgra z posiłkami.
Zabieg przegrody nosowej
No dobra mamy tego 19 sierpnia 2025, melduje się o 7 rano w szpitalu. Tu jedna kolejka (wyczytują) gdzie jest takie wstępne przyjęcie do szpitala, a potem druga kolejka już klasyczna gdzie jest już taki konkretny przydział na oddział. To zajęło max godzinkę. W szatni można zostawić jakieś kurtki jeśli ktoś ma, zmieniamy buty na kapcie i na oddział.
Tu kolejna kolejka, ale dosłownie z 5-10 minut i wskazują konkretną salę gdzie się będzie. Po zajęciu łóżka idzie się do pielęgniarek, znowu jakieś papiery, wpisy, no i jesteśmy. Z grubsza czeka się na swoją kolej. Dostaje się wenflon w łapę i się czeka.
Na około godzinkę przed zabiegiem lekarz, czy lekarka – u mnie akurat przemiła pani doktor – wkłada do nosa taką tasiemkę znieczulającą. Dostaje się też tabletkę spowalniającą i zestaw kroplówek.
Tu kilka słów o personelu, z którym miałem do czynienia. Serio, przemili ludzie. Pielęgniarki mile, troskliwe, lekarka i ordynatorka również. Czułem się zaopiekowany i poinformowany.
Ok, kroplówki się pokończyły i przyszła moja kolej. Tu trzeba powiedzieć, że zabieg plastyki przegrody nosowej zwykle jest przy znieczuleniu miejscowym. Ale takim fest, że naprawdę nic się nie czuje.
Położono mnie na stole, zakryto twarz. Lekarka cały czas mówiła mi co się dzieje, co będzie robić.
Tu następuje podanie znieczulenia, co jest zdecydowanie najmniej przyjemną częścią zabiegu. Są to po prostu zastrzyki w środek nosa. Ale nie jest to jakiś hardcore. Jak już wspomniałem nienawidzę zastrzyków i próg bólu mam raczej niski. Jednak nie było to coś wielkiego. No ukłucie, do przeżycia. Poza tym środki znieczulające zaczynają wchodzić szybko i kolejne zastrzyki są coraz mniej odczuwalne.
Sam zabieg trwa ok 40 minut. Nie czuje się absolutnie żadnego bólu. Czuje się natomiast drgania i skrobanie, ale to raczej w kategorii dziwności niż jakiejś nieprzyjemności. Oczywiście jest to stresujące przeżycie, ale pamiętajcie, że tabletka i kroplówki działają 😉 Zabieg kończy się założeniem szwów i opatrunku, czuli włożeniem do nosa tamponów wielkości palca wskazującego. Ale tego nie czujemy.
Odwożą nas na sale i sobie dochodzimy do siebie.
Po zabiegu
I teraz tak – wszystko zależy od skali zabiegu, od skali tego co trzeba tam poprawić, wyciąć czy wyłamać. U mnie akurat było bardzo ok. Nawet po zabiegu jak zeszło znieczulenie, to nie czułem żadnego bólu. Ale gość z łóżka obok miał trochę gorzej. Bólu jakiegoś nie odczuwał, ale miał opuchnięte gardło i przełyk.
W szpitalu powinno się być w sumie 3 dni. Pierwszego mamy zabieg, drugiego sobie leżymy, a trzeciego rano wyciągają opatrunek, badają i wypisują do domu. Ja wróciłem do domu na drugi dzień, ale oczywiście trzeciego dnia rano miałem się stawić na ściągnięcie opatrunku. Nie lubię szpitali, więc skwapliwie skorzystałem z okazji.
Po zabiegu przez te dwa dni nosi się pod nosem takiego „wąsa” – gazę owiniętą w bandaż – bo trochę z nosa się sączy. Jednak nic nie boli. Tzn. nos jest obolały i jakby go ścisnąć, to by pewnie zabolało na maksa, ale chodzi mi o takie normalne funkcjonowanie.
Na trzeci dzień jest wyciągnięcie opatrunku i jest to dość nieprzyjemne. Nie, że jakoś bolesne. No, może troszkę. Ale po prostu ryje banie jak ci z każdej dziurki od nosa wyciągają tampon, który napęczniał do rozmiaru parówki. Dostaje się strzał tlenu nowym nosem i może się zrobić słabo. Każą wciągnąć do nosa trochę maści i w zasadzie jest po wszystkim.
Teraz kilka słów o rekonwalescencji
Przez dwa tygodnie po zabiegu nie można wykonywać żadnego wysiłku. Głownie chodzi o takie rzeczy, które w domu się robi, czyli jakieś podnoszenie, dźwiganie. Najlepiej kilka dni leżeć, siedzieć, nie przemęczać się. Na zewnątrz nic nie widać, nos nie jest opuchnięty – co może zwodzić. Ale w środku jest jednak pole bitwy. Dźwiganie mocno podnosi ciśnienie w głowie i może dość do krwotoku.
Po kilku dniach można już normalnie chodzić, spacerować itp. Po miesiącu można wrócić do większego wysiłku, czyli np do sportu. Siłownie zawiesiłem do końca września. Od października wracam, najpierw raczej lekkie kardio, a pod koniec października wracają ciężarki. Jeśli chodzisz na basen (ja nie) to ten odpada całkowicie, pewnie na dwa miesiące. Chodzi o to, żeby do nosa sobie nie nalać obcej wody.
Po tygodniu od zabiegu trzeba zrobić kontrolę u otolaryngologa. Można w poradni w szpitalu, ale podejrzewam że tam jest kocioł. Można u lekarza na NFZ, albo prywatnie – nie ma to znaczenia. Potem taką kontrole powtarza się jeszcze 2-3 razy co trzy miesiące.
Lekarstwa, opatrunki itp. Przez pierwszy tydzień przepłukujemy nos irygatorem (łatwiejsze niż myślałem), bierzemy do nosa antybiotyk i maść, żeby było w środku wilgotno. Potem irygacja już raz dziennie, maść tylko na noc, a w dzień taki oleisty spray do nosa. No i antybiotyk. To wszytko tak z miesiąc.
Zaraz po zabiegu wnętrze nosa jest nieco opuchnięte, ale i tak czuje się różnice w oddychaniu. Później obrzęk nieco się powiększa, ale koniec końców gdy rany się zabliźniają, to ściągają wszystko w środku i robi się naprawdę przelot taki jak powinien być. Szwy wchłaniają się po miesiącu.
Pod koniec września jadę z żoną na weekend w góry. Jeszcze raczej spacerowo, bo to Karkonosze, ale też nie jak w sanatorium. Sauna parowa już wtedy jest polecana. Na suchą będę jeszcze musiał trochę poczekać.
Hmm… to by było chyba na tyle. Koniec końców zapłaciłem tylko za lekarstwa, w sumie może ze 100 zł. Zabieg można też zrobić prywatnie, ale to jest koszt ok 6-8 tys zł, ale dokładnie nie pamiętam.
Podsumowując nie było źle, a różnica jest już odczuwalna. Więc jeśli się wahasz, to nie wahaj, bo z tego co wiem, to im później tym gorzej. Po prostu zapisz się do otolaryngologa na pierwszą wizytę.
Pozdrawiam
Zuch
- Pijesz Wojanka do białego ranka? - 11/09/2025
- Jak być dobrym nauczycielem - 03/09/2025
- ZROBIŁEM SOBIE OPERACJĘ PRZEGRODY NOSOWEJ - 03/09/2025