Pierwszy raz kiedy świadomie zadałem sobie pytanie „a dlaczego nie?” miał miejsce jakoś na początku 2010 roku. Siedziałem z laptopem na kolanach u teściów w salonie. Co ciekawe, to nie odpowiedź na to pytanie, ale jej brak jest początkiem tej historii. Całkiem nieźle idzie mi łączenie faktów, więc szybko pojąłem związek tego pytania (i braku odpowiedzi) na wszystko co się zaczęło wkrótce dziać.
Mamy w głowie dużo barier. Jak zostaliśmy wychowani, gdzie mieszkamy, gdzie się urodziliśmy, w jakim domu, z jakimi ludźmi, kogo znamy, kto nas uczy, kto do nas mówi, kogo obserwujemy. Każdy fragment tej układanki ostatecznie jest częścią muru, który krzyczy: nie wychylaj się! Nie pchaj się! Nie chwal się! Nie uda się! Nie rób! Odpuść sobie! Zostaw!
Moi rodzice wkładali mi do głowy dobre rzeczy, ale klimat miasta, w którym dorastałem robił swoje. Miałem ambicje, miałem chęci, miałem pomysły. Miałem też sporo obaw i bezsensownych wymówek.
Był styczeń 2010 roku
Siedzę z laptopem na kolanach u teściów w salonie. Bez wyraźnego celu przeglądam internet, leniwe popołudnie.
(Ha! Kiedyś miewałem leniwe popołudnia! Kiedy to było?)
Ok, ale do brzegu: trafiam na banerek z informacją, że ruszają zgłoszenia do konkursu BLOG ROKU. Popatrzyłem, przeczytałem, pomyślałem, że fajnie, bo w sumie to mam blog, wtedy już od roku. Nie wiedziałem, że są jakieś konkursy dla blogerów. W ogóle niewiele wtedy wiedziałem. No więc popatrzyłem, przeczytałem i… scrollowalem dalej.
Zaraz. Chwila. Stop. A może by tak się zgłosić? Ech… nie, nie. Raczej nie.
Ale: DLACZEGO NIE?
No bo… w sumie… właśnie, dlaczego nie?
10 lat
Minęło już 10 lat, a ja cały czas doskonale pamiętam ten moment. Zadałem sobie konkretne pytanie i nie potrafiłem podać równie konkretnego powodu dlaczego miałbym się nie zgłosić. Owszem, coś tam brzęczało mi z tyłu głowy, że po co, na co i ogólnie bez sensu. Ale kiedy się zastanowiłem i spróbowałem odpowiedzieć sobie szczerze i konkretnie, to nie znalazłem żadnego powodu.
Kurczę, trochę to Paolo Coehlo ciągnie, co nie? No ale nic na to nie poradzę, bo tak właśnie było. Tak zaczęła się przygoda, która trwa do dzisiaj. Ta przygoda pchnęła do przodu moją karierę, cały czas daje mi mnóstwo dzikiej satysfakcji, pozwala mi spełniać moje marzenia. Ta przygoda to blogowanie.
Pewnie jak większość mój blog padłby prędzej czy później, zabrakłoby mi motywacji. Dołączyłby do śnieżnej kuli „rzeczy które się w życiu nie udały”.
A jednak nie padł. Co więcej – stał się trampoliną dla wielu fantastycznych rzeczy. To jest fundament mojej popularności, dzięki której mogę z powodzeniem być freelancerem, pracować tak jak chce i z tym kim chce. Dzięki temu pracuję też na uczelni i mogę uczyć młodych ludzi, co uwielbiam. Poznałem setki jeśli nie tysiące nowych ludzi. Odwiedziłem wiele miast, a nawet kilka krajów – wszystko dlatego, że 10 lat temu nie znalazłem odpowiedzi dlaczego miałbym nie wystartować w konkursie.
Efekt motyla
Czasami tak jest, że jedna z pozoru błaha decyzja, z siłą efektu motyla zaczyna wywracać nasze życie do góry nogami. Daje nam siły, daje nam kopa, daje nam mobilizacje. Po dziesięciu latach od pierwszego opublikowanego wpisu, cały czas mówię: jestem blogerem, jestem twórcą internetowym i daje mi to cholernie dużo radochy.
Oczywiście wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, ale to jedno zgłoszenie było iskrą, impulsem wyzwalającym lawinę późniejszych wydarzeń.
Szok
Tak więc zgłosiłem się. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – dzięki waszym, ówczesnych czytelników głosom – dostałem się do półfinału. Juror zdecydował dalej, że przechodzę do finału i jadę na uroczystą galę do Warszawy. Szok.
Miałem wtedy taki sobie okres w życiu zawodowy. Pracowałem jako grafik, ale jakoś dużej satysfakcji czy pieniędzy mi to nie dawało. Raczej trochę frustracji płynącej z rozczarowania. A tu zaproszenie na galę Blogu Roku. Splendor, gwiazdy, hotel w centrum stolicy. Dobrze, że był zwrot kasy za pociąg, bo się nie przelewało.
Pojechałem i… nie wygrałem
Zabolało, nie powiem, że nie, bo emocji było sporo, ale to szybko minęło, bo cieszyłem się chwilą. Poznałem tam bardzo fajnych ludzi, przegadaliśmy pół nocy (w tym miejscu pozdrawiam serdecznie Maćka Budzicha i Piotrka Wajszczaka). Wyszedłem bez statuetki, ale z ogromnym kopem motywacyjnym, z wielką wiarą w to, że jeszcze wam pokażę.
Uderzyło mnie też wtedy jak rzadko mówimy sobie dobre rzeczy, jak rzadko zachęcamy się i mobilizujemy nawzajem do działania. Wróciłem do domu i zacząłem działać.
Cisnąłem dalej blog, regularnie i wytrwale
Uczyłem się i nie poddawałem. W kolejnym roku również się zgłosiłem do konkursu, wy również nie zawiedliście, juror również mnie wyróżnił i również nie wygrałem.
Ale poznałem nowych ludzi, dostałem nową inspirację i motywację. Wróciłem do domu i cisnąłem dalej. Blog, praca, do przodu.
Przez ten czas blog zaczyna realnie wypływać na moje życie. Pojawiają się nowe znajomości, pierwsze propozycje zarobkowe, pierwsze propozycje wystąpień i prelekcji. Coś się zaczyna dziać.
Kolejny rok i kolejny konkurs Blog Roku i kolejny raz jestem w finale. Ale tym razem…
Wygrywam!
Wygrałem jako najlepszy blog mojej kategorii – ArtBlogi. Nie zdążyłem ochłonąć, a tu bam! Wyróżnienie Główne. Dwie statuetki, vouchery na wakacyjną podróż, po prostu nie wierzę.
Kilka miesięcy później gdy za nagrodę zabrałem moją rodzinę na wakacje do Turcji, miałem już swoją firmę i na nowo grafika komputerowa dawała mi mnóstwo frajdy, co zresztą dzieje się do dziś.
Powoli do przodu
Takie wspominki mam. Później wszystko zaczęło się rozkręcać, zaczęły pojawiać się rzeczy, o których nawet nie marzyłem, albo marzyłem bardzo nieśmiało. Wiadomo, były też nieco gorsze momenty, ale w ogólnym rozrachunku wszystko idzie absolutnie do przodu. Firma ma się dobrze, blog ma się dobrze, wybudowałem dom i powiększyła mi się rodzina. Robię setki fajnych rzeczy, zarabiam w zasadzie dobrze się bawiąc. Robie rzeczy jakich jeszcze kilka lat temu bym nie wymyślił, ot choćby to, że prowadzę zajęcia na uczelni i uczę studentów tego co sam potrafię.
Widzicie, jest wyraźna linia łącząca to wszystko co się teraz w moim życiu dzieje z prostym pytanie z początku tekstu. A dlaczego nie? Dlaczego miałbym czegoś nie zrobić? Dlaczego miałbym się nie wychylić? Dlaczego miałbym się nie odezwać? Dlaczego miałbym się nie zgłosić? Dlaczego miałbym nie sięgać dalej i wyżej?
No właśnie, dlaczego?
Gala Twórców
Na koniec powiem wam jeszcze, że ta historia wcale się nie skończyła. Ona trwa nadal, a nawet rozpoczęła kolejny rozdział z moim udziałem. Blog roku z czasem zmienił nazwę na Gala Twórców. Onet organizował to przez piętnaście lat. Ale przestał. W wyniku różnych wewnętrznych decyzji przestał. Wydawało się, że na zawsze pożegnaliśmy się z tym najbardziej znanym w środowisku konkursie. I faktycznie, pożegnaliśmy się. A przynajmniej do momentu kiedy zadałem sobie pytanie: a dlaczego nie przejąć i nie reaktywować Gali Twórców?
Nie znalazłem dobrej odpowiedzi, więc nie pozostało mi nic innego jak wziąć się za reaktywowanie konkursu, który w dużej mierze sprawił, że jestem tu gdzie jestem.
No i reaktywowałem
A ty jakiej wymówki szukasz?
To jest moja historia, moje „dlaczego nie?”. Nie jestem wyjątkowy, nie jestem jakimś nadczłowiekiem. W zasadzie jestem dość przeciętnym gościem, introwertykiem z zamiłowaniem do siedzenia w domu. Nie mam wcale niezliczonych talentów. W wielu aspektach na pewno jesteś ode mnie lepszy. Dlaczego więc nie podejmiesz kroku, o którym od dawna myślisz?
Aktualizacja – kwiecień 2020, czas koronawirusa
Ten czas jest trudny dla wielu ludzi. Przytoczę przykład mojej koleżanki. Marta zajmowała się prowadzeniem lekcji pokazowych, eksperymentów chemicznych dla szkół i przedszkoli. Jakoś w lutym wygrała grant na prowadzenie takich zajęć w poznańskich szpitalach na oddziałach dziecięcych. I wtedy zaczęła się pandemia. Biznes zamknął się całkowicie w ciągu jednego dnia. Nie ma szkół, przedszkoli, ani dostępu do szpitali.
Wcześniej rozmawialiśmy żeby więcej rzeczy robiła w sieci. Ale jakoś tak nie szło. Zawsze było coś, choć w sumie nie wiadomo co.
W końcu Marta zadała sobie pytanie: dlaczego nie? Dlaczego miałaby w końcu nie zacząć robić live’ów? Dlaczego w końcu nie ruszyć pomysłów ze sprzedażą boxów z asortymentami do eksperymentów chemicznych dla dzieci? No właśnie, dlaczego nie? Odpowiedzi nie znalazła. Tak więc Laboraki (wpadnij na ich fanpage oraz na grupę gdzie odbywają się live’y – Laboraki od kuchni gdzie jest już ponad tysiąc osób) przeniosły się do sieci i mają się dobrze.
A ja to bardzo szanuję.
pozdrawiam
ZUCH
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023