Dzieci powinny mieć możliwość grania na smartfonach, komputerach czy konsolach. Jednocześnie bardzo wyraźnie chciałbym podkreślić, że gry, podobnie jak telewizja, nie są opiekunką do dziecka. Dzieci powinny grać, ale w określonych i nieprzekraczalnych granicach.
Fakt, że zdecydowałem się kilka miesięcy temu podjąć współpracę z Toyotą, przy portalu z grami dla dzieci toyotakids.pl, jest wystarczającą odpowiedzią na pytanie zawarte w tytule tego wpisu. Uważam, że zdecydowanie tak. Dzieci powinny mieć możliwość grania na smartfonach, komputerach czy konsolach. Jednocześnie bardzo wyraźnie chciałbym podkreślić, że gry, podobnie jak telewizja, nie są opiekunką do dziecka. Dzieci powinny grać, ale w określonych i nieprzekraczalnych granicach.
Pierwszą grę komputerową i jednocześnie pierwszy komputer w życiu widziałem kiedy miałem jakieś 9 lat. Był to chyba rok 1991. Znajomi rodziców mieli Atari. Na czarno-białym telewizorze samolot niszczył wrogie statki i mosty. „River Ride”, to było coś. Kilka ruszających się pikseli, ledwie zaznaczone kształty. Aż nie chce się wierzyć, że od 1984 roku w Niemczech mogły w to grać jedynie osoby pełnoletnie. Za niestosowanie się groziła kara grzywny (zakaz ten zniesiono dopiero jakieś dziesięć lat temu).
Niedługo potem dostałem swój pierwszy komputer, potem następny. Kolejne już sobie sam kupowałem. Ostatnio kupiłem sobie konsole. W między czasie pojawiło się jeszcze jedno medium do grania – smartfony. Mimo, że wydarzyła się prawdziwa rewolucja, a skok technologiczny jest gigantyczny, to cały czas chodzi o to samo – o rozrywkę.
Czy nam się podoba czy nie, to świat się zmienia
Kiedy kończyłem studia, to w CV wpisywało się umiejętność obsługi komputera. Dziś nikt już tego nie robi (mam nadzieję, że tego nie robicie, a jeśli robicie to przestańcie). Jest to umiejętność powszechna i naturalna. Będzie już tylko powszednieć. Mimo to, zauważyłem, że część rodziców traktuje komputery i gry jako zło wcielone. Dzieciaki mają nie grać, bo nie. Zdarza się, że nawet nie mogą korzystać z komputera i widzę, że w wieku kilkunastu lat mają problemy z obsługą myszki i zrozumieniem interfejsu systemu operacyjnego. To sprowadzenie na swoje dziecko jakiegoś technicznego upośledzenia. One są o kilka lat w plecy w posługiwaniu się jednym z podstawowych narzędzi. Kiedyś nadrobią? Nie, będą się tego uczyć kiedy inni będą robić nowe rzeczy. Z drugiej strony znam też przypadki, gdzie dzieciaki nie mają żadnej kontroli i totalnie przeginają pałę. Taka sytuacja również prowadzi do pewnego upośledzenia, tym razem społecznego. Racja jak zwykle, leży gdzieś pośrodku.
Rozrywka i edukacja
Uważam, że granie ma charakter rozrywkowy, przede wszystkim. Grając przeżywamy przygody i świetnie się bawimy. Ale granie ma też charakter edukacyjny. Dzieciaki mogą uczyć się układanek, czy literek. Mój synek uczy się angielskich słówek i gra w sudoku. Oczywiście można to robić na kartce, ale można też na smartfonie. To jest o wiele bardziej atrakcyjne, a do tego posługiwanie się tym urządzeniem staje się zupełnie intuicyjne. Grając, dzieciaki fajnie rozwijają motorykę, czy ćwiczą refleks. Można jeździć samochodzikiem, czy łapać prezenty do mikołajowego worka. Tylko to wszystko nie może być na zasadzie, masz i się odczep. Zdecydowanie lepsze jest jeśli trochę się pogra niż poogląda telewizję, bo to nie to samo. Przy grach mózg pracuje, rozwija się. Przy telewizji, aktywność mózgu spada do ok 30%.
Nowe znaczenie
Kiedy moje dzieci zaczęły rosnąć temat gier nabrał nowego znaczenia. Pojawiały się pytania. Kiedy będą mogły zacząć i czy w ogóle? Jakie gry? Ile czasu? Itp, itd. Starałem się podejść do tego rozsądnie, choć trudno o to kiedy samemu jest się graczem. Trochę poczytałem, trochę poprzyglądałem się dzieciakom bliższych lub dalszych znajomych znajomych. Doszedłem do wniosku, który już znacie, okraszonego kilkoma warunkami, o których będzie poniżej.
Ja osobiście wprowadziłem takie zasady:
- Określony czas. Konkretnie. Dwadzieścia minut, czterdzieści minut. Teraz mogą grać czterdzieści minut dziennie, po warunkiem, że poza tym nie siedzą przed tv. Albo gra, albo bajka. Sami mogą zdecydować.
- Określone gry. To ja jestem rodzicem i to ja dobieram odpowiednie treści.
- Określona odpowiedzialność. Nie pozwalam moim dzieciom hodować się samopas, ani też nie wyręczam ich w życiu. Wychowuję je. Dzięki graniu uczą się same kontrolować czas. Uczą się odpowiedzialności. Uczą się priorytetów.
- Określona wartość. Chodzi o to, że granie, komputer, smartfon, konsola są normalnym sprzętem. Niczym wyjątkowym. Możliwość grania nie jest świętem, a gra nie jest mitycznym, zakazanym owocem. Jest rozrywką, normalną rozrywką. Trochę pogramy, potem poczytamy książkę, zrobimy kolację, pobawimy się mieczami świetlnymi.
To jest oczywiście moje zdanie, ale chętnie poznam też Wasze i kulturalnie podyskutuję.
pozdrawiam
Zuch
PS – wpis powstał w ramach mojej współpracy z Toyota, przy promocji portalu toyotakids.pl, na którym dostępna jest nowa, świąteczna gra. Wszystkie zawarte tu opinie są subiektywne, a Toyota nie miała wpływu na ich kształt.
.
.
.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023