Pada deszcz. No, co zrobić? Taki kraj, taka szerokość geograficzna… Dzieci w domu i zaczyna im powoli odbijać, w sumie rodzicom też, bo to się zwykle sprzęga.
Najłatwiej jest zapchać dzieci telewizją – dlatego nie wykupiłem rozszerzonego pakietu kablówki, żeby nie było kanałów z bajkami 24h, bo nie lubię prostych rozwiązań (ale łatwo mógłbym się skusić). W takich chwilach trzeba rozejrzeć się po mieszkaniu, popatrzeć co my tu mamy i wysilić trochę mózgownicę, albo tak jak ja – poszperać trochę w internetach 🙂 Wybór padł na EKSPERYMENTY CHEMICZNE przy użyciu środków dostępnych w każdym domu. Już sama nazwa zabawy „eksperymenty chemiczne” podziałała na moje dzieci jak świeczka na ćmy. Zatem do dzieła!
Czym chata bogata
Otwieramy szafkę z przyprawami i wyciągamy dwa magiczne składniki: kwasek cytrynowy (może być w proszku lub w płynie) oraz sodę oczyszczoną (albo proszek do pieczenia). Dla bajeru przyda się jakiś barwnik, farbka, atrament, itp. Ja mam sproszkowany sok z buraczków – bardzo fajnie działa. Jako substancję wiążącą bierzemy płyn do mycia naczyń, albo jak macie, to taki płyn do robienia baniek mydlanych.
Jak widzicie składniki są proste i bezpieczne, więc nic się nie zapali, nic nie wybuchnie, no może najwyżej jak ktoś to wypije to się może porzygać, ale (co każdy rodzic dobrze wie) to się może zdarzyć zawsze i wszędzie, więc mały pawik nie robi na nikim wrażenia.
Aha, potrzebujemy jeszcze dwa małe naczynka i jakąś miskę czy talerz, żeby to nam na podłogę nie wyleciało. Niezbędna też będzie ciepła woda i coś do mieszania.
No to siup!
Postarajcie się nie wyręczać dzieci, niech same to robią, tak jest większy fun (no i dłużej to trwa, a przecież o to właśnie chodzi).
Do pierwszego małego naczynka wlewamy do połowy ciepłą wodę, dosypujemy kwasek cytrynowy (nie żałujcie go, ale też nie przesadźcie) i mieszamy. Potem, dodajemy jakiś barwnik, ale barwnik nie jest koniczny, po prostu fajniej to wygląda. Na koniec dodajemy trochę płynu do mycia naczyń lub płynu do baniek mydlanych. Oczywiście delikatnie mieszamy.
Do drugiego małego naczynka wlewamy do połowy ciepłą wodę i dodajemy sodę lub proszek do pieczenia (który to właściwie jest chyba sodą tylko się inaczej nazywa, ale nie jestem pewien). Ci z Was, którzy uważali na lekcjach chemii (ja do nich nie należę) wiedzą już o co chodzi. Otóż kwas zmieszany z zasadą wytwarza dużo dwutlenku węgla. Mówiąc po ludzku – będzie się bulgotać, a płyn do mycia naczyń nam to bulgotanie zwiążę.
EDIT – jak się dowiedziałem w komentarzu Sebasitana Zarzyckiego na facebooku: Proszek do pieczenia to nie zasada, tylko węglan sodu (mówiąc po staremu). Czyli sól silnej zasady i słabego kwasu. W obecności kwasu cytrynowego następuje gwałtowna reakcja wymiany, w wyniku której otrzymujemy cytrynian sodu i wspomniany dwutlenek węgla. Łącząc kwas z zasadą otrzymalibyśmy ich sól i wodę, najczęściej bez fajerwerków
Pamiętajcie tylko, że to jest eksperyment, który ma mieć efekt ŁAŁ dla dzieci, a nie dla dorosłych, więc jakichś fajerwerków się nie spodziewajcie. Ważne jest jednak to, że dzieciakom to się bardzo podoba.
Filmik z mojego kanału na Instagramie (tak, tak, falołucie mnie 🙂
Szymek (przy moim skromnym akompaniamencie) pokazywał eksperyment swoim kolegom, czym niezmiernie im zaimponował.
Co dalej?
Fajne jest to, że do tego naszego bagienka możemy dalej dosypywać kwasek i sodę, podlewać to wodą i patrzeć jak się pieni. Dzieciom to się nie nudzi, a jak zacznie to zaczynamy szperać po półkach w domu i robić kolejne eksperymenty. Można sprawdzić jak się będzie pienić z proszkiem do prania, można dolać trochę oleju (nie wiem po co, ale dzieci też nie wiedzą, a na pewno będą chciały sprawdzić). Można też zamiast sody (albo razem z sodą) użyć amoniaku. Działa właściwie tak samo, ale fajnie śmierdzi. A wiadomo, że jak coś fajnie śmierdzi, to jest śmieszne. Cóż, po prostu kombinujcie.
pozdrawiam
Zuch
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023