Podobno zmiana pracy jest jedną z trzech, obok kupna samochodu i narodzin dziecka, najbardziej stresujących rzeczy w życiu mężczyzny. Każdy punkt przeżyłem przynajmniej dwa razy, więc mogę powiedzieć, że faktycznie, coś jest na rzeczy. Faktem też jest, że podjęcie każdej z tych trzech decyzji wprowadza do naszego życia wiele nowych doznań i kolorytu. O dzieciach i samochodach porozmawiamy innym razem. Dziś skupię się na temacie pracy, a konkretnie na drodze jaką jest kariera, praca, zmiany i decyzje, które podejmujemy (lub nie).
Od pewnego czasu noszę się z napisaniem czegoś o pracy, głównie w kontekście moich doświadczeń. Kampania portalu Pracuj.pl – „Gratulujemy odważnym”, a zwłaszcza to, że zostałem zaproszony do wzięcia w niej udziału, było faktem mocno mobilizującym.
Na początku było…
… pięć tysiaków na rękę i umowa o pracę… taaa… w marzeniach. Kiedy zaczynałem pracować jako nikomu nie znany graficzyna moja pensja była tak niska, że nawet jej tu nie wymienię. Miałem normalny, ośmiogodzinny dzień pracy, czyli pracowałem od 8 do 18 (if you know what I mean). Pracowałem, narzekałem, pisałem magisterkę, pracowałem i zrzędziłem, klasyk. Ale przede wszystkim uczyłem się, oj uczyłem. Przez te półtora roku nauczyłem się ogromnej ilości rzeczy. Dlatego ta pierwsza praca nigdy nie będzie mi się kojarzyć np. z niską pensją, tylko z ogromem wiedzy, którą przyswoiłem.
Czas leci, świat idzie do przodu, a ja razem z nim. Starałem się patrzeć do przodu. Chciałem dla siebie i swojej rodziny więcej. Zmieniłem więc pracę. Podniosłem stan konta i własne ego, podnosiłem swoje umiejętności, doświadczenie i cały czas patrzyłem dalej. Cały czas miałem przekonanie, które zresztą mam do dziś, że tu i teraz to nie jest kres moich możliwości, że ja się dopiero rozkręcam. W międzyczasie, dość przypadkowo, powstał mój blog z komiksami. Cały czas słyszałem głos z tyłu głowy (co ciekawe ten głos często brzmiał jak głos mojej żony), który mobilizował mnie do działania. Mimo, że już jest fajnie, to przecież może być jeszcze fajniej. Można zarabiać więcej, pracować mniej, mój blog może czytać ktoś inny niż tylko najbliżsi znajomi.
Czas leci, świat idzie do przodu, a ja razem z nim. Pojawia się coraz więcej ciekawych opcji. Te najciekawsze zdecydowanie poza strefą własnego komfortu. Ale podejmuję kolejną decyzję i zmieniam pracę. Zaczyna się nowy etap, tym razem po stronie klienta. Początkowo wszystko jest na mojej głowie, która jeszcze chwila i pęknie. Mogłem przecież się nie wyrywać, zadekować się w poprzedniej firmie i trwać. Ale awans przez zasiedzenie, to nie do końca to o czym wtedy marzyłem. Cóż zrobić? Życie trzeba wziąć na klatę.
Praca wre, zadań i projektów coraz więcej. Coraz więcej też odwiedzających blog. Pojawiają się jakieś wyróżnienia. Pojawiają się też pierwsze, nieśmiałe pomysły o własnej firmie.
Kolejny raz trzeba podjąć decyzję co dalej? Odejść? Zostać? Pensja jest, kawa jest, a i do kawy coś się zawsze znajdzie. W sumie można by tak potrwać. Tylko co z marzeniami? Osobiście uważam, że marzenia nie są po to żeby były, tylko żeby wyznaczały w życiu cele, a z kolei cele są po to żeby je realizować.
Decyzje trzeba podjąć
Dokładnie dwa lata temu podejmowałem decyzje o odejściu z dobrej, stabilnej firmy. To był dla mnie bardzo trudny czas. Jako typowy Polak nie posiadałem oszczędności i zmiana z pracy u kogoś, na pracę u siebie, musiał odbyć się płynnie. W praktyce oznaczało to pracę na dwa etaty. Wtedy miałem już dwójkę dzieci, a bycie ojcem traktuje priorytetowo, więc miałem też taki tatowy trzeci etat. W tym czasie doszedłem do wniosku, że sen jest dla mięczaków. Wniosek ten trochę odchorowałem.
Moją firmę zarejestrowałem w styczniu 2012 roku.
Droga
Każdy z nas jest w jakimś punkcie „A”, marząc o tym, żeby w przyszłości być w punkcie „B”. Należy sobie jednak zdać sprawę z tego, że ten nasz punkt „B” jest w rzeczywistości punktem oznaczonym literką stojącą nieco dalej w alfabecie. Dzieli nas od niego jeszcze kilka miejsc, kroków i decyzji do podjęcia. Trochę potu do przelania i stresu do przeżycia. Nie będzie z mojej strony specjalnie odkrywczym stwierdzenie, że kariera to droga. Żeby poruszać się po tej wyimaginowanej drodze trzeba podejmować realne decyzje. Trzeba być aktywnym, podnosić sobie poprzeczkę, szukać nowych wyzwań, bo inaczej skapciejemy. Oczywiście nie chodzi mi o skakanie z firmy do firmy co pół roku, ale o jakiś sensowny rozwój, bo jak nie będzie rozwoju, to będzie zastój. Szybko też może się okazać, że to co braliśmy za bezpieczną przystań, faktycznie jest bagnistym bajorkiem, w którym jest nam niedobrze, ale jakoś tak nie możemy się z niego wygramolić.
Naprawdę nie wiem, jaki masz plan na swoje życie. Nie będę też mówił Ci co masz robić. Powiem tylko, że może nadszedł czas żeby zacząć COŚ robić? Pamiętaj, że gratuluje się odważnym.
Pozdrawiam
Zuch
.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023