W wielkanocny poniedziałek wybrałem się z rodzinką do kina na Króla Lwa. Tak, tego Króla Lwa! Ostatnim razem oglądałem go jeszcze na VHSce, a teraz na dużym ekranie. Była to niezła podróż sentymentalna, bo zacząłem sobie liczyć kiedy to była premiera Króla Lwa i okazało się, że…
…22 lata temu! Czas leci. Niby banał, ale zawsze ilość umykających lat zaskakuje. Jesienią 1994 roku film zawitał do Polski, ale obejrzałem go dopiero rok później, gdy film na VHS dostał mój młodszy brat. Miałem wtedy 13 lat. Później oglądaliśmy go wielokrotnie, bo moi bracie (jeden miał wtedy 11 lat, a drugi 3) katowali ten film okrutnie. W sumie ja też.
Niedługo później, podjąłem decyzję o zdawaniu do Liceum Plastycznego. Trochę bardziej zacząłem się interesować rysunkiem i „jak to jest zrobione”. Niektórym z Was może to się wydać dziwne, ale w 1996 roku, gdy miałem 14 lat, internet praktycznie nie istniał. Tzn. był, ale poza domem, wolny, drogi i głównie po angielsku. Zdziwionym przypomnę tylko, że domena google.com została zarejestrowana dopiero 1997 roku. Chodzi mi o to, że zdobycie jakichś informacji czy ciekawostek, było o wieeeeeeele trudniejsze niż dziś. A często po protu niemożliwe. Niemniej jednak od czasu do czasu udało się trafić na jakieś strzępki. Do dziś pamiętam z jakimi wypiekami oglądałem program dokumentalny właśnie o kulisach powstania Króla Lwa. Technika, którą wtedy użyto była bardzo nowatorska. Dziś jest raczej archaiczna.
Siedziałem przed telewizorem i chłonąłem wszystko. Połączenie tradycyjnego rysunku z niesamowitymi (wtedy) możliwościami animacji komputerowej. To było zachwycające. Pamiętacie (na pewno pamiętacie, wszyscy pamiętają) jak spłoszone przez hieny antylopy wbiegły do wąwozu? One zbiegały po zboczu i ta scena jest wyjątkowa. Wcześniej było tak, że animacja większej ilości postaci polegała na powtórzeniu. Jeden rysunek, powtórzona animacja. Natomiast tu praktycznie każda antylopa zbiega jako osobna postać. Ok, dziś gdy animację komputerową ciężko odróżnić od rzeczywistości, może nie robi to wrażenia, ale wtedy to była miazga. W tym czasie miałem w domu komputer Amiga500, który miał zawrotną ilość pamięci ram – 512 kB. Komputer, na którym dziś pracuję ma 16GB, czy ok. 16.000.000 kB. Postęp. Aha, jeszcze dorzucę, że w 1996 roku premierę miał Adobe Photoshop w wersji… 4.0. Ja swoją przygodę z Photoshopem zacząłem chyba od wersji 7.0 z 2002 roku.
Tak sobie wspominam połowę lat dziewięćdziesiątych, rok 1994. Pamiętacie co się wtedy wydarzyło w Polsce? Wybrałem co ciekawsze:
2 stycznia – drugi finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
4 lutego – Sejm uchwalił ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
12 lutego – weszła w życie umowa o stowarzyszeniu Polski ze Wspólnotami Europejskimi.
5 kwietnia – premiera filmu Psy 2. Ostatnia krew.
8 kwietnia – Rząd RP złożył formalny wniosek o przyjęcie Polski do Unii Europejskiej.
30 kwietnia – debiut Polski na festiwalu Eurowizji w Dublinie. Polskę reprezentowała Edyta Górniak z piosenką To nie ja, zajmując 2. miejsce.
4 maja – na antenie TVP1 ukazało się premierowe wydanie programu rozrywkowego Śmiechu warte.
5 września – w Polsce wyemitowano pierwszy odcinek Mody na sukces.
17 września – na antenie TVP2 wyemitowano premierowe wydanie Familiady.
21 listopada – denominacja złotego: na konferencji prasowej w NBP odbyła się oficjalna prezentacja nowych wzorów monet i banknotów.
Na świecie trwała wojna w Jugosławii; z Galerii Narodowej w Oslo skradziono ekspresjonistyczny obraz Krzyk autorstwa Edvarda Muncha; Nirvana dała swój ostatni koncert; premiera komedii filmowej Cztery wesela i pogrzeb; pierwsze stabilne wydanie jądra Linux; w Rwandzie rozpoczęła się krwawa wojna domowa między plemionami Hutu i Tutsi; odbyły się pierwsze wielorasowe wybory parlamentarne w Południowej Afryce, zwyciężył Afrykański Kongres Narodowy Nelsona Mandeli, uzyskując 62,65% głosów; Nelson Mandela został pierwszym czarnoskórym prezydentem Południowej Afryki; ogłoszono bankructwo światowego potentata branży komputerowej – Commodore International; podczas wyścigu o Grand Prix San Marino na torze Imola zginął Brazylijczyk Ayrton Senna; premiera filmu animowanego Król Lew; premiera filmu Forrest Gump; Alaksandr Łukaszenka został prezydentem Białorusi (i jest nim po dzień dzisiejszy); po 49 latach Armia Rosyjska opuściła terytorium Niemiec; odbyła się premiera serialu Przyjaciele w telewizji NBC; odbyła się premiera filmu Pulp Fiction w reżyserii Quentina Tarantino; premiera systemu Sony PlayStation w Japonii. W tym roku zmarli: Charles Bukowski, Kurt Cobain, Ryszard Riedel, Karl Popper, Zbigniew Nienacki, a urodził się… Justin Bieber.
Jak widzicie, działo się w tym 1994 roku. Lubię od czasu do czasu rzucić okiem na kalendarium. Niby jakoś tak niedawno, a jednak przepaść. Wróćmy jeszcze na chwilę do Króla Lwa. Zastanawiam się – dziś, z perspektywy prawie 34 latka, dość popularnego blogera, grafika z dziesięcioletnim stażem, właściciela dobrze prosperującego studia graficznego – czy wtedy, gdy pochłaniałem informacje o możliwościach grafiki komputerowej, przeszło mi przez myśl, że to moja przyszłość? Czy patrząc na tych gości przy komputerach (patrząc z zazdrością) pomyślałem, że kiedyś też tak będę zarabiał na życie? Kurcze, nie wiem. Nie wiem, czy potrafiłem zdobyć się na taki skok myślowy. Bo widzicie, wychowałem się na klasycznym polskim blokowisku. Otaczało mnie raczej powszechne rozczarowanie kapitalizmem. Tak było, ludzie obalili komunę, ale okazało się, że nie potrafią żyć w warunkach wolnorynkowych. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że fundamentem mojego dzisiejszego życia była postawa moich rodziców, którzy jako coś oczywistego jak oddychanie, zakładali że skończę szkołę i pójdę na studia. Wyrwę się i będę dobrze żył. Wiem, że to brzmi trochę banalnie i naiwnie, ale dzięki rodzicom, wyrosłem w przekonaniu, że mogę coś osiągnąć, że mogę się rozwijać, że może być lepiej. Gdyby nie oni, to pewnie poddałbym się gdzieś po drodze. Pamiętam do dziś rozmowy z kolegami, że życie jest do dupy, że na nic nie mamy pieniędzy i że nic w życiu nie osiągniemy, bo nie mamy pleców. Taki klimat dominował i był kotwicą nie pozwalającą wypłynąć i rozwinąć żagle. Dobrze pamiętam, tę rozmowę w parku przy tanim piwku. Ale pamiętam też jak rozpalały mnie programy, jak ten wspomniany, o twórcach Króla Lwa. O tych trzydziesto-paro letnich kolesiach siedzących przed wypasionymi komputerami, pracujących dla Disneya. I wiecie co? Dziś ja mam trzydzieści-parę lat, siedzę przed wypasionym komputerem i pracuję m.in. dla Disneya. Siedzę sobie w moim biurze i pamiętam chłopca, który siedział przed telewizorem w bloku z wielkiej płyty i marzył, jak by to mogło być. No więc – tak to jest.
pozdrawiam
Zuch
komentarzePS – Disney wypuszcza nowy serial animowany opowiadający o losach syna Simby Lwia Straż. Premiera w Disney Junior 18 kwietnia.
PPS – kalendarium zaczerpnąłem z wikipedii.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023