Żyjemy w pewnym schemacie: rodzimy się i rodzice nas prowadzą. Uczymy się od nich życia, żeby później samemu stać się rodzicem i prowadzić swoje dzieci. Ale będąc rodzicami cały czas pozostajemy dziećmi. Zawsze będziemy czyimś synem czy córką. Jednak z biegiem czasu i w tej relacji następuje zwrot: to my, dzieci, zaczynamy prowadzić rodziców.
Jakiś czas temu dałem tacie smartfona. Oczywiście wiązało się to z długim tłumaczeniem, krok po kroku. Musiałem wszystko opowiedzieć, pokazać, objaśnić. Zacząłem wtedy sobie przypominać wszystkie te sytuacje, w których mieliśmy zupełnie odwrotne role. Kiedy tata uczył mnie jeździć na rowerze i tłumaczył do czego co służy, jak utrzymać równowagę. Trochę mnie podtrzymywał, potem puścił, a potem krzyczał: hamuj! hamuj! HAMUJ! Nie zahamowałem, drzewo zahamowało za mnie. Ale luz, początki bywają trudne. Pamiętam dobrze jak chodziliśmy co tydzień na basen i tata zawsze tłumaczył mi i bratu żebyśmy pływali, że to ważne, że sylwetka się rozwija. Mówił to co tydzień. Mówiłem, że wolę sobie poskakać. Tata mówił, że skakać owszem, ale jak przepłyniemy 10 basenów. Wtedy się wkurzałem, dziś jestem wdzięczny. Pamiętam jak tata uczył mnie drobnych domowych napraw, malowania futryn i takich tam. Wtedy się wkurzałem, bo wolałem po-nic-nierobić, ale dziś potrafię się ogarnąć we własnym domu. Pamiętam też jak tata się wkurzał, gdy jako nastolatek zerwałem z kolejną dziewczyną, jak mi „truł” żeby nie bawić się czyimiś uczuciami. Wtedy chciałem, żeby po prostu przestał gadać. Dziś , prawie dwadzieścia lat później, cały czas to pamiętam i wiem, że była to cenna lekcja. Pamiętam jak tata powtarzał, że jak coś się robi, to trzeba to robić porządnie. Dziś mam swoja firmę i codziennie staram się stosować tę prostą zasadę.
Miałem takie marzenie, żeby jakoś się odwdzięczyć się
Pokazać rodzicom, tacie, że udało się, że wychowali mnie, że ich poświęcenia przyniosły efekt. Ja to wszystko widziałem i pamiętam i będę pamiętać. To są wzorce, które mnie wychowały. Tata odmawiał sobie wypoczynku, bo pomagał swoim rodzicom w żniwach. Dla mnie to było super, bo spędzałem całe beztroskie wakacje na wsi. Dla taty to było pewnie mniej super, bo zamiast leżeć na plaży, dźwigał snopki z kilku hektarów. No i takie marzenie miałem żeby gdzieś razem pojechać, najlepiej polecieć. Plaża, słońce, ciepłe morze.
Piszę „miałem” marzenie, bo ono się właśnie realizuje. W zeszłym roku spędziłem wakacje na Krecie w pięknym Agia Galini w hotelu mojej koleżanki ze studiów – Kasi. W tym roku jadę tam z rodzicami.
>> Przeczytajcie koniecznie wpis z zeszłego roku gdzie podsumowałem (również finansowo – bo to bardzo pozytywny aspekt całości) tygodniowy wyjazd całą rodzina na Kretę. Sporo osób zainspirowało się tym wpisem i odwiedziło Agia Galini podczas swoich urlopów.
Zacząłem robić podchody, czy moi rodzice w ogóle chcą jechać. Mamy byłem pewny, ale tata do specjalnie wylewnych nie należy i często ciężko go rozgryźć. Ale mama powiedziała, że tata powiedział (też znacie tę drogę przepływu informacji?), że w sumie to marzy żeby tam pojechać, ale tak sam to nie, bo język, bo nigdy nie był za granicą, itp. No i że fajnie jakby ze mną pojechali, ale przecież nie będą się narzucać… Tak…
Czyli jedziemy. Jest super.
My jesteśmy zadowoleni, rodzice są zadowoleni, dzieci się cieszą, że dziadek z babcią jadą, no – wszyscy – sześć osób – się cieszą. I teraz jak już się wszyscy cieszą sytuacja zaczyna wyglądać tak:
Na jakimś obiedzie u teściów, tata się chwali, że lecą na Kretę. Teściu mówi, że fajnie. Tata mówi, że wie i że może oni też się zabiorą. Teściu mówi, że pewnie, bo oglądał nasze zdjęcia i filmik i że też o tym myśleli, ale sami to jakoś tak nie bardzo. Mamy więc już osiem osób. Niedługo później tata namówił na Kretę mojego najmłodszego brata z żoną. Mamy więc dziesięć osób. Siostra mojej żony stwierdziła, że jak wszyscy jadą, to w sumie oni też, będzie fajnie, rodzinnie. Tak więc ostatecznie mamy czternaście osób.
Mój filmik masowo motywujący do wyjazdu na Kretę 🙂
Plany
Bardzo się na to cieszę. I nie tylko ja. Fajnie tak z tatą usiąść i planować. Przy czym ciekawe jest to, że to ja mówię, a tata słucha i notuje. Ma notesik i zapisuje tam różne rzeczy, takie jak ceny, fajne miejsca, różne uwagi. Taki krąg życia. Ty mnie uczyłeś i nauczyłeś, a teraz ja ci pokażę co umiem. Miałem marzenie, a teraz mam konkretny plan. To co sobie wyobrażałem już za dwa miesiące stanie się faktem. Staniemy sobie na plaży patrząc w turkusowe morze (zdjęcie u góry wpisu zrobiłem stojąc przed hotelem). Wypijemy sobie cienkie, greckie piwo w mrożonych kuflach. Zjemy ośmiornicę, fetę z pieca. Wieczorem kupimy białe kreteńskie wino i usiądziemy w porcie ciesząc się ciepłym wieczorem. Dodatkowego uroku wnosi fakt, że będziemy wtedy świętować sześćdziesiąte urodziny mojego taty i teścia.
Kiedyś moje dzieci przestaną być dziećmi
Nie będę musiał ich prowadzić. One będą prowadzić mnie. I to jest piękne, wszystko ma tu swój czas i swoje miejsce. Pod jednym warunkiem – jeśli jako rodzice przegapicie początek, to nie bardzo możecie liczyć na owocny finał.
pozdrawiam
Zuch
PS – wspomniałem już, ale tak zupełnie po koleżeńsku wspominam jeszcze raz: KRETA. WAKACJE Z DZIEĆMI, ALE BEZ ALL INCLUSIVE.
- Lato zimą, czyli „zimowe” ferie na Gran Canarii - 20/02/2024
- Jak budować bliskość w związku? - 02/01/2024
- Rodzicielstwo w erze influencerów. Jak uczyć dzieci mediów społecznościowych? - 06/12/2023